sobota, 17 stycznia 2015

Róbta co chceta

       Często przemieszczam się publicznymi środkami komunikacji miejskiej, najczęściej tramwajami.
Nawet nie jest mi przykro z tego powodu, choć często cierpię niewygody - stanie w tłoku i wdychanie cudzych "zapaszków" (szczególnie latem jest czasem ciężko wytrzymać), hałas, kaszel i kichanie prosto w twarz lub w....szyję itp. Brrrrrrrr:)
      Bywa, ktoś na nodze stanie albo szturchnie torbą albo da "sójkę" w bok.
Ale w sumie to nie żałuję bo bilans zysków i strat wychodzi dodatnio. Oczywiście na korzyść tyhc pierwszych:)
       Tramwaj to doskonałe miejsce na obserwacje ludzi. 
A ludzi obserwuje zawsze, nawet bezwiednie, mimo woli. Koduję szczegóły ubioru, rysy twarzy, zachowania...
      Potem bardzo często spotykam tych samych ludzi w innym miejscu i odkrywam, że znam tę osobę, tylko...nie wiem skąd:)
       Ale dziś chciałam napisać o młodzieży.
Młodzież jest dobra, wspaniała i kochana.
Nieprawdą jest, że mamy złą młodzież, młodzież jest po prostu dokładnie taka, jaką ją wychowaliśmy/wychowujemy.
       Stoi chłopak z wielkim plecakiem na plecach w drzwiach tramwaju. Z tyłu napierają ludzie. Stoi, ani drgnie. W uszach słuchawki, muzyka głośna aż słychać naokoło. Przystanek. Ludzie chcą wysiadać. On nawet nie drgnie. Nie widzi, nie słyszy. Co go to? Ludzie się złoszczą. Niechętnie ustępuje z drogi nie zmieniając wyrazu twarzy - maski. 



       Dziewczyna młoda siedzi, a wzrok ma wlepiony w netbook. Czyta. Do szkoły jedzie, albo na studia. Szkoda czasu. Gdzieś z tyłu staruszka, ale ona tego nie widzi, musi przeczytać. ONA MUSI mieć miejsce! 
         Następny młody człowiek przebiera palcami na klawiaturze komórki. Puszcza SMS. Potem odbiera. Śmieje się do swojego nowoczesnego telefonu, czy częściej smartfonu. Jest całkowicie wyizolowany ze świata , który go otacza. Gdyby go spytać o to, czy wie kto stoi koło niego i wymienił przynajmniej jedną osobę - on nie będzie wiedział, nie potrafi. 


     Matka z dzieckiem w błękitnej czapeczce, staruszka z wielką torbą, dziewczynki jadące do szkoły podrygujące i zaśmiewające się beztrosko (pewnie szósta klasa), urzędniczka śpiesząca się do pracy, facet z brodą po czterdziestce, gimnazjalistka z plecakiem Nike... Ci wszyscy są dla niego ludźmi bez twarzy. Nic nieznacząca grupa. To nie są jego bliźni. Zresztą...nie ma powodu by się nimi interesować...
       Nie widzi więc, że stojąca obok kobieta nagle blednie, a na jej czole widać kropelki potu. Jest w drugim miesiącu ciąży...
       Oczywiście sytuację tę przedstawiłam troszkę przerysowaną.
Czy wiecie dlaczego?
Otóż dlatego, że bardzo często zastanawiam się nad tym, jaki wpływ ma rozwój cywilizacji, pęd życia i jego styl na relacje między ludźmi...
        Nie mamy czasu dla siebie. Boimy się siebie. Boimy się podejmowania zobowiązań i odpowiedzialności za siebie i...drugiego człowieka. 
Stąd też niechęć do wiązania się na stałe, na dobre i na złe, jak to się mówi "do grobowej deski". I mówię tu i o związkach sakramentalnych i o zwyczajnych "kontraktach" cywilnych. 
       Czy kiedyś młodzi ludzie zawierając związki małżeńskie myśleli o tak dziś modnych, intercyzach?
Szli "jak w dym" za głosem miłości, wierząc, że jest to na zawsze...
A dzisiaj?
Pobierają się (jeśli w ogóle) zakładając często, że...może się to wszystko zmienić bo w życiu bywa różnie...
Może się "wypalić", "przejeść", znudzić...Mąż pzestanie imponować, a żona okaże się płytką plotkarką i marną gospodynią.
     To znaczy, że co? Nie są pewni albo siebie, albo partnera, a więc nie są pewni łączącej ich miłości...
Miłości, która ma być cierpliwa, łaskawa, niezazdrosna, nieszukająca poklasku, nieunosząca się pychą, niedopuszczająca się bezwstydu, nieszukająca swego, nieunosząca się gniewem, niepamiętająca złego, nieciesząca się z niesprawiedliwości lecz współweseląca się z prawdą, wszystko znosząca, wierząca we wszystko i we wszystkim pokładająca nadzieję, wszystko przetrzymująca  i nigdy nie ustająca!
      Podobno mamy wolność. Podobno.
Jak z niej korzystamy? Właśnie tak.
Wszystko możemy prawie bez ograniczeń, nie musimy być odpowiedzialni ani konsekwentni, możemy zmieniać zdanie w zależności od sytuacji, nie uznajemy honoru i przyzwoitości....Nie ufamy, nie wierzymy, asekurujemy się. Jesteśmy ostrożni i zimno wyrachowani....
Nie dbamy o relacje międzyludzkie, chyba, że nam się to opłaca. 
        A w pracy bardzo często rozdzielają nas boksami, ściankami i możemy się porozumiewać tylko mailowo lub telefonicznie...Bo jesteśmy tylko...zasobem ludzkim, nie zaś ludźmi...
      Pokolenie ludzi "róbta co chceta", a raczej róbta to, co się wam opłaca...Róbta tak, by wam było dobrze. Jesteście bogiem dla siebie bo Boga nie ma. Wasz los jest w waszych rękach...
No to i robią...



Brak komentarzy: