wtorek, 4 czerwca 2013

Grajek

O tobie miła ciągle marzę
O tobie miła ciągle śnię
Chciałbym całować usta twe
I czule szeptać: KOCHAM CIĘĘĘĘ

Lecz wielka dzieli nas granica
Boś ty bogatą przecież jest
Ja jestem tylko biednym GRAJKIEM
Jest mi bez ciebie bardzo źleeeeee!

Tak mi się skojarzyło. Niektórzy pamiętają. Kolonie, obozy, ogniska, kiełbaski, miłości...ehhhhhh...
Palił papierosy i miał ze 14 lat, stary był. Żeby nie było czuć, zagryzał malinami znalezionymi w lesie. Kolonie. Jagniątkowo...
Ale nie o tym...To tylko tak, ot przy okazji :)
Tramwaj nr 24, godzina szczytu.
Głowa mnie boli bo w pracy dziś wyjątkowy jazgot. Gorzej jak na targowisku. Tak to jest, jak niektóre osoby miast handlować kalafiorami wykonują odpowiedzialną biurową pracę..
Zatopiona w rozmyślaniach jadę sobie stojąc przy środkowych drzwiach.
Drzwi otwierają i wsiada ON. Grajek KOMUNIKACYJNY.


Śniada cera, siwy włos, rozklekotany instrument.
Chyba nie będzie grać - pomyślałam z przerażeniem. Przecie nawet nie bardzo jest jak się ruszyć!
Płonne były moje nadzieje. Siwy "czarnulek" rozejrzał się w okół wzrokiem pełnym tryumfu. Szacował.
Czy warto.
NIE,TYLKO NIE TO! - krzyczała moja dusza.
Niestety. Śniady stwierdził, że można zaczynać koncert. Sala pełna, publika tylko czeka!
No i zaczęło się. Tego, co miało miejsce nie da się opisać. Instrument był stary i rozstrojony, ledwo się trzymał kupy. Pan jednak z zadowoleniem uderzył w klawisze i popłynęły pierwsze "upojne takty". Chyba to był walczyk, choć nie jestem pewna...Za chwilę byłam bliska omdlenia. Grajek fałszował NIEMIŁOSIERNIE pomrukując do wtóru z zadowoleniem.
Zrobiło mi się słabo. Rozejrzałam się w okół. NIKT nie reagował najmniejszym skrzywieniem ust czy jakąkolwiek oznaką dezaprobaty. Zaczęłam histerycznie chichotać. Parę osób popatrzyło na mnie z naganą...Zasłoniłam twarz szaliczkiem...Może było mi wstyd reakcji....
Teraz już facio się rozkręcił. Szły "Rozcwietali jabłoni i gruszy". Chyba. Trudno było rozeznać...Człowiek aż się zasapał, a że młody nie był, nie wyrabiał się na zakrętach. Bosz....
Zagrał jeszcze ze dwa kawałki i ukontentowany zakończył typowym dla harmonisty taktem.
Małe pudełeczko po cukierkach poszło w ruch.
Młoda dziewuszka wygrzebała z przepaścistej torby drobne monety. Zewsząd rozlegał się stuk wrzucanych pieniążków. Poczułam się jak ignorantka.
Jednak Polacy to naród melomanów i potrafią docenić sztukę!
I mają serca miłosierne.
Potem się okazało, że to nie był stuk wrzucanego bilonu, a jedynie artysta tak potrząsał swoim pudełeczkiem dla zachęty.
:)

Brak komentarzy: