czwartek, 14 listopada 2013

Kto ty jesteś?

Kto ty jesteś?

Kochani, czy znacie to:

- Kto ty jesteś?
- Polak mały.
- Jaki znak twój?
- Orzeł biały.
- Gdzie ty mieszkasz?
- Między swemi.
- W jakim kraju?
- W polskiej ziemi.
- Czem ta ziemia?
- Mą Ojczyzną.
- Czem zdobyta?
- Krwią i blizną.
- Czy ją kochasz?
- Kocham szczerze.
- A w co wierzysz?
- W Polskę wierzę.
- Coś ty dla niej?
- Wdzięczne dziecię.
- Coś jej winien?
- Oddać życie. 


Oczywiście, znamy to wszyscy...
Ale nie wszyscy wiecie, że autorem tego patriotycznego wiersza jest wielki piewca polskości - Władysław Bełza. Żył on w latach 1847 - 1913 i był poetą, który "uczył dzieci jak najlepiej kochać Polskę" .

Nie będę Was zanudzać, drodzy Czytelnicy, nawałem informacji o Władysławie Bełzie, całkowicie dziś zapomnianym zresztą (dlaczego?), kto ciekawy niech sobie o nim poczyta...
Jeszcze tylko przytoczę fragment jego wiersza z "Katechizmu polskiego dziecka":


(...)Do Ojczyzny, po rodzinie,
Wzbudź najczystszy żar miłości:
Tuś się zrodził w tej krainie
I tu złożysz swoje kości.
W czyim sercu miłość tleje,
I nie toczy go zgnilizna,
W tego duszy wciąż jaśnieje:
Bóg, Rodzina i Ojczyzna.


Tak....
Niektórzy z Was pomyślą: jakie to stare, trąci myszką, kto tam teraz tak pisze? Przecież to nie na dzisiejsze czasy, gdy młodzi emigrują tam, gdzie im będzie lepiej...Świat stoi otworem, jesteśmy jego obywatelami, co tam Polska? Tam nasz dom, gdzie żyjemy...
Ano, to może i prawda, ale...No właśnie...Co tam tak gryzie tych wszystkich emigrantów, skoro im TAM tak dobrze? Co ich gna tutaj, co ich ciągnie?
Może jednak coś jest w tej obecnie obśmiewanej miłości do Ojczyzny, "do Kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla Darów Nieba" jak to pięknie pisał Norwid..
.
Ale dziś...Właśnie...
Nasza rodzima czołowa feministka bez nijakiej żenady, rozbrajająco szczerze wyznaje przed kamerami: "Nie świętuję 11 listopada, ani na biało-czerwono, ani na kolorowo".
A potem stwierdza dalej z rozczulającym spokojem:"Nie przestanę być Polką nawet, gdybym chciała, ale czy muszę tę tożsamość otaczać kultem? Nie czuję takiej potrzeby". "Mijałam w piątek, jeszcze przed uroczystościami, Pałac Prezydencki. Marszałek Piłsudski na wielkim telebimie robił na swojej kasztance patriotyczne >>patataj patataj<<, a za nim gigantyczny orzeł biały w koronie i hasło >>Marsz Razem dla Niepodległej<<. To mi się kojarzy z rozkazem "Marsz!". Absurd. Pewnie urażę tym niektórych, ale trudno: to estetyka i presja rodem z III Rzeszy. Brzuch mnie rozbolał na ten widok".
Hmmmm...Czy nie uważacie moi Złoci, że taki lans serwowany obywatelom naszego Kraju, szczególnie tym młodym, łykającym wszystkie nowinki jak indyki, to coś niezupełnie w porządku? Jak to się ma do naszego patriotyzmu, który powinien być nam wpajany. Mnie babcia moja Ś.P. uczyła, że Ojczyznę trzeba kochać i szanować, że przy śpiewaniu hymnu stoi się na baczność itd.
Za Ojczyznę ludzie życie oddawali, pod zaborami walczyli z narażeniem tego życia o zachowanie polskości, o polską mowę...A dziś?
Patriotyzm jest niemodny, to jakieś archaiczne słowo. Symbole narodowe? Po co i na co to komu? Flagę narodową można wbić w fekalia, orła białego znieważyć...Wolność słowa, a co! I wszyscy jeszcze brawo biją i się cieszą!
Że taki dowcipny ten Kubuś Wojewódzki! Że taki w porzo!
A sam winny? Cóż..."W Polsce ciągle jeszcze brakuje przestrzeni dla wszelkiego rodzaju prowokacji i happeningów artystycznych" - stwierdził spokojnie Wojewódzki. Ano widzicie ludzie? Narobić kupę na nasz narodowy symbol to jest "happening artystyczny"! Przypominam, rzecz miała miejsce w 2008 roku w programie Wojewódzkiego.
Ale to jeszcze nie wszystko. W innym programie Kubuś uwielbiający naśmiewać się z naszych symboli narodowych, namówił lidera zespołu "Boys" Marcina Millera do odśpiewania naszego hymnu narodowego w wersji...disco - polo. A co sobie będą żałowali!





I co się potem dziwić młodym ludziom, że robią zadymy w uroczystości obchodów święta narodowego?
Przecież w końcu "czym skorupka nasiąknie za młodu", prawda?
I jeszcze jedno...Patriotyzm pielęgnujemy w młodym pokoleniu w różny sposób, a niewątpliwie to uczucie jest bardzo pozytywne i szlachetne, choć obecnie ośmieszane, dewaluowane i wykpiwane przez niektóre środowiska.
Jednym ze sposobów jest nauka historii, czytanie naszych dzieł literatury - Sienkiewicza, Mickiewicza, Norwida, Krasińskiego...
A dziś robi się sporo, by wmówić młodzieży, że praktyczniej jak sobie poczytają "Wiedźmina" albo "Harrego Pottera". Albo po prostu jakieś poradniki ekonomiczne...

Brak komentarzy: