czwartek, 2 stycznia 2014

Święta, Święta i po Świętach...

Święta, Święta i po Świętach.
Zostały puste portfele i długi miesiąc do przetrwania.
Jedni mają problem bo się "wyprztykali" z kasy na prezenty, inni nie muszą się martwić o to, że im zabraknie środków do następnej wypłaty. Mają bo mają.
W zasadzie posezonowe wyprzedaże zaczęły się już po Bożym Narodzeniu.
W Stanach tradycją jest spędzanie okresu świątecznego i okołoświątecznego na polowaniach na wielkie wyprzedaże. I do nas dociera ta "nowa, świecka tradycja".
Dziś wybrałam się do jednego firmowego sklepu w celu zakupu...kapci.
Długo szukałam, Grusia "lubi" błądzić hahahaha 
Na szczęście miłosierna pani, którą spytałam o ulicę, sprawdziła mi określone miejsce na gps-ie w komórce. 
Czego to tera ludzie nie mają? Podziękowałam jej pięknie, niektórzy mają serca otwarte dla innych.
Niestety, sklep był zamknięty na patyk, wiadomo, inwentaryzacje albo błogie poświąteczne "nicnierobienie".
Poszłam sobie więc do centrum handlowego, zresztą nieopodal.
Rzadko nawiedzam te "przybytki". Nie mam takiej potrzeby. Zakupy robię w najbliższych sklepach, Biedronce, na bazarku. 
Nie kupuję firmowych ciuchów ani obuwia w galeriach handlowych. Dla mnie to za drogi gips. Ponadto denerwują mnie tam zakupy.
No, ale dziś zrobiłam wyjątek. Myślę, kupię sobie porządne kapcie, nie takie ot Chińczyka. A co!
Weszłam nieśmiało do centrum.
Od razu od wejścia uderzyła mnie taka specyficzna atmosfera do której nie jestem przyzwyczajona.
Wszędzie wielkie napisy w witrynach sklepowych: OBNIŻKA 50 %, OBNIŻKA 70%! WYPRZEDAŻ!




W środku kłębią się klienci. Weszłam. Niesprzedany chłam, teraz usiłuje się wcisnąć często za te same pieniądze, ale za to pod dobrym transparentem o obniżce - lep dla naiwnych.
Czasem rzeczywiście można coś atrakcyjnego wyczaić, ale...gra niewarta świeczki. W następnym sezonie będą całkiem inne modele i wzory.
Idę korytarzem wśród przeszklonych wystaw. Zewsząd gra, miga, buczy, huczy...Palą się kolorowe światełka. Na jednej z witryn wielki fioletowy słoń, widać go z daleka, jaśnieje wszystkimi kolorami tęczy...
Wokół opary dobrych perfum, bijące ze sklepów z kosmetykami i ...od eleganckich, zamożnych pań.
Gra głośna muzyka. Monotonny szum rozmów, odgłosy tętniącego życia. 
Czuję że boli mnie głowa od tego wszystkiego i od tego blasku migających światełek. Kota można dostać!
Gdzie ten sklep z butami? - myślę - znajdę i idę stąd bo nie wyrobię!
Tablica informacyjna. Działa na dotyk. 
Jeszczem takiej nie widziała! Ale jakoś sobie radzę. Starsza osoba sobie nie poradzi. ale co tam! Teraz trzeba być młodym i pięknym! I znać te wszystkie bajery nowoczesne, bo inaczej się zginie!
Muszę dostać się na I piętro. Tam mam dwa sklepy obuwnicze, może coś tam znajdę. Jadę ruchomymi schodami.
Długi pasaż, z obu stron zapraszają i nęcą kawiarnie, bary greckie, tureckie i ciort wie jeszcze jakie...Przy stolikach siedzą młodzi ludzie. Dziewczyny jak maliny,  z mocno umalowanymi oczami i lekko rozchylonymi ustami.  To taki styl. Ma być seksi:) Japa niedomknięta jak u Beaty Tyszkiewicz w "Stawce większej niż życie". Widoczne nierzadko aparaty na zębach:)))  Podobne do siebie jak krople wody. Trzepią długimi włosami, śmieją się strzelając oczami.
Śmieszy mnie to wszystko. Tacy młodzi, atrakcyjni, wypielęgnowani i pachnący, a wzrok taki pusty...
Jakie będzie to pokolenie? Często się nad tym zastanawiam, czy dorosną...Do odpowiedzialności, do poświęcenia...Czy porzucą swój egoizm, swój egocentryzm, wygodnictwo?
Chłopcy w słuchawkach na uszach szybko przebierają palcami po ekranikach tabletów i po klawiaturach komórek...Słyszę jak przechodzący obok młodzian prowadzi głośną rozmowę do ukrytego mikrofonu. Hahaha, wygląda jakby gadał sam ze sobą. Słyszę słowa.."Słuchaj, przywieź mi ten laptop, dziś muszę jeszcze popracować nad reklamą dla tego mechanika , muszę mu zrobić ten deal"...NIC NIE ROZUMIEM z tej nowomowy...To nie dla mnie, jestem taki sobie człowiek niedzisiejszy i minimalista...
No i nie znam języka angielskiego:))))
Ano dotarłam. Na tej tablicy wszystko było pokazane - strzałka gdzie jestem i gdzie mam podążać...
Buty. Obniżka. Same "beleco".




Idę do kapci. Same trupy. Ja potrzebuje normalne kapciuchy klapki, wygodne z dobrą podeszwą. A tu są tylko kapcie miśki, świnki, żabki, puchate, z pomponikami z futerka, panterki, z laleczkami Barbi...Normalnych nie ma! Za dużo wymagam widać! A ceny!!!
Idę do drugiego sklepu...To samo. Czuję się jak Kopciuszek, któremu żaden kapciuch nie pasuje na nóżkę, choć w bajce było w zasadzie odwrotnie - pantofelek był , a Kopciuszka szukali!
Ja szukam papucia, klapeczka, bamboszka...Nie ma! Krówek na nóżki nie założę! Są jakieś takie klapy, ale nie ma rozmiaru. Rozmair jest ale to okropny wyrób z szarego filcu...Przypomniał mi się PRL...
Miałam takie filcaki na zimę buraczkowe i do tego rajtuzy chabrowe z paskami pod stopę...Ciepło mi było, dziecięciem będąc....A zimy były, że hu hu, mróz malował paprocie na szybach, a śnieg iskrzył w świetle latarń wieczorami...Teraz 13 stopni, 10 stopni...na plusie. Ehhhhh...
Ano nie kupiłam...Po drodze wstąpiłam do Biedronki. Kupiłam sobie jakieś takie...Jakieś mieć muszę...Te co mam są za ciepłe...



Brak komentarzy: