wtorek, 19 sierpnia 2014

Bajka Grusi dla Dzieciaków: Kasi, Karolka, Marcinka, Asi i wielu, wielu innych - O dziwnej krainie Daba Bok.

       Gdzieś daleko, daleko, za dziewięcioma zakrętami, za trzema mostami, za czterystoma skrzyżowaniami ulic, była sobie czarodziejska kraina, a raczej królestwo - pod nazwą Daba Bok. 
      Dziwna nazwa prawda?
Bo i ludzie byli tam bardzo dziwni.
       Krainą rządził Król Maciej, władca - widmo.
Nikt go nigdy nie widział, ale powiadali, że jest, wszystko widzi, wszystko słyszy i o wszystkim wie.
     Miał on swoich zauszników, którzy byli mu wierni i posłuszni.
Wspólnym dobrem wszystkich obywateli królestwa było pomnażanie wspólnego, rzecz jasna, majątku, o czym przypominali poddanym przy każdej nadarzającej się okazji  najbliżsi dworzanie i radcy króla Macieja.
       Raz w miesiącu heroldowie trąbili na wszystkie cztery strony świata aby zebrać wszystkich poddanych i oznajmić im, a raczej po raz kolejny przypomnieć, jacy są szczęśliwi w królestwie i ile daje im przyjemności praca dla dobra Daba Boka. 
       Nie obywało się bez okrzyków pełnych aplauzu i aprobaty dla króla, podsycanego i inicjowanego, rzecz oczywista, przez zauszników i wiernych służących. 
       Oni to byli zresztą sowicie wynagradzani, bo pozostali poddani musieli się zadowolić czym bądź. Ale i tak cały czas uśmiechali się, byli zadowoleni  i czerpali satysfakcję z pracy dla budowy wspólnego dobra.         Tak długo już słyszeli peany na temat sprawiedliwego króla, tak wiele pieśni pochwalnych o tym, jak szczęśliwa jest ich kraina, jak cudownie się żyje obywatelom Daba Bok, że...w końcu w to uwierzyli. Tym bardziej, że dbano o to, by osłodzić im trud pracy, rzucając temu i owemu jakiś ochłapek ze stołu pańskiego. I tak trwało, trwało i trwało...
      Szarzy obywatele pracowali w pocie czoła, czesem nawet nie będąc wcale wynagradzanymi za pracę, ale i tak się cieszyli i uśmiechali, bo w końcu ufali, że pracują dla dobra ich wszystkich. 
      Ci, którzy bardziej wykazywali się zaangażowaniem i okazywali entuzjazm, byli od czasu do czasu wynagradzani i chwaleni i to już był powód dla pozostałych poddanych, by patrzeć na nich z podziwem i samemu mobilizować się do jeszcze bardziej wytężonej pracy. 
     Aż pewnego dnia zawitała w królestwie dzielna, choć skromna Gruszka.
Gruszka była pracowita i ambitna, więc szybko uzyskała tytuł honorowego obywatela państwa Daba Bok. 
     I tak zaczęło się jej życie w tym cudownym królestwie.
Jednak z upływem czasu, nowa obywatelka, zauważyła, że królestwo to wcale nie jest znów taką krainą "mlekiem i miodem płynącą". Patrzyła na szare i zmęczone twarze ludzi, którzy ciężko pracowali w pocie czoła, nie uzyskując za to godziwej zapłaty, a jedynie łaskawe spojrzenie zauszniow króla lub uścisk ich dłoni albo też odznaczenie...orderem z papieru. Niewartościowego!
     Czasem też byli oni chwaleni, klepani po plecach, a czasem nawet dostawali w nagrodę jakiś bardzo skromny i tani  przedmiot, ale cieszyli się, bo było to dla nich wyróżnienie. 
     Obywatele przyzwyczaili się już do porządku panującego w królestwie, kto przejrzał na oczy i zorientował się, że z uśmiechem na twarzy wykorzystuje się go jako tanią siłę roboczą, uciekał gdzie pieprz rośnie.
      I takich było coraz więcej, więc kraina pustoszała.
Spędzało to sen z powiek króla Macieja, ale jego zausznicy pocieszali go, że na miejsce tych, którzy się wynieśli przyjdą inni, nowi. Tak też się stawało. 
      I tak przez lata nic się nie zmieniało, zwykli poddani nadal wykonywali najcięższą pracę, uśmiechając się z przyzwyczajenia, a król i jego zausznicy zbierali krocie i żyli jak przysłowiowe pączki w maśle. 
     Czekacie zapewne na szczęśliwy finał tej bajki, moi mili Czytelnicy?
Otóż nie, zakończenia nie będzie. Bajka trwa nadal. I nic się w niej nie zmieniło.
      Nadal król i zausznicy mają się świetnie, heroldowie głoszą dalej na wszystkie strony świata wieść, jak to cudownie i szczęśliwie żyje się w krainie Daba Boka, a poddani pracują, pracują i pracują smutno się uśmiechając i nie licząc już od dawna na jakąkolwiek zmianę na lepsze. Ale w końcu nawet smutny uśmiech uśmiechem pozostaje.... 
      Tylko czasem ktoś odjeżdża zabierając ze sobą innych...Ale zaraz na ich miejsce przyjeżdżają nowi obywatele, pełni zapału do pracy, zachwyceni czystym dźwiękiem trąb heroldów, owacjami i brawami tłumu oraz wierzący w to, że kraina ta jest naprawdę wspaniała i cudowna. Bo w coś w końcu trzeba wierzyć, prawda?
     I na tym koniec tej historii bez finału i bez morału.
Kto jej nie rozumie, to trudno, wiem jednak, że Kasia, Karolek i inni będą wiedzieli o czym dziś Grusia zabajała...
I jeszcze jedno, moi mili. Takich krain na świecie jest bardzo, bardzo wiele, zastanówcie się, może i Wy jesteście obywatelami jednej z nich....

Brak komentarzy: