niedziela, 21 lipca 2013

Bajka Grusi - O pięknym i zarozumiałym ptaku Tęczopiórym, małym szarym wróbelku i złej czarownicy Gapie

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma morzami...Tak na ogół zaczynają się bajki...Tak będzie i teraz....
Gdzieś na końcu świata rósł wielki, niezmierzony las. Bór był bardzo stary i nawet najstarsi mieszkańcy okolic nie pamiętali czasów, gdy był on niewielkim zagajnikiem. Las ten miał bowiem setki lat. Drzewa rozsiewały się same, bór rósł, gęstniał, zielenił się, a w zimie pokrywały go śniegi. A zimy wtedy były mroźne, siarczyste. Mróz trzaskający, a i zawieje nie były rzadkością. Las dawał schronienie  zwierzętom i ptakom, a okolicznym mieszkańcom możliwość znalezienia pożywienia. Było tam zatrzęsienie jagód, borówek, poziomek i malin, także grzybów i wszelakich skarbów runa leśnego. Znajdowało się tam wiele pięknych miejsc - słoneczne polany i małe wąwozy w których płynęły strumienie. Wszyscy powiadali, że las jest bogaty, bo zamieszkujący w nim Borowy Król rządzi mądrze i sprawiedliwie. Ale nikt nigdy z ludzi go nie widział na własne oczy. Podobno mieszkał w samym środku leśnych kniei, tam gdzie nie dotarła ludzka stopa. 
Na wspaniałej polanie, w najpiękniejszym miejscu lasu mieszkał cudownej urody ptak.



Nazywał się Tęczopióry. Był tak piękny, że aż oczy rwało. Jego wspaniałe pióra mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Oczy lśniły jak dwa diamenty. Najcudowniejszy był przepyszny ogon. Gdy ptak go rozkładał  i stawał w pełnym słońcu, wyglądał jakby w otoczce zorzy. Taka jasność biła od niego!
Pióra mieniły się fioletem, zielenią, złotem, srebrem, amarantem i szafirem. Widok był tak wspaniały, że wszystkie zwierzęta aż przystawały w podziwie. Toteż Tęczopióry otaczany był szacunkiem i uwielbieniem. Jednak nie miał on dobrego charakteru i szlachetności. Był dumny z powodu swej urody i łasy na pochlebstwa. Nigdy nikomu nie pomógł, nikomu nie współczuł, nie obdarzał swoją sympatią. Taki z niego był sobek.
- Wielka to dla was łaska, że pozwalam wam patrzeć na siebie i podziwiać! - oznajmiał często zwierzętom leśnym - nie muszę nic robić, wystarczy, że jestem i cieszę swoim wyglądem wasze oczy.
I zwierzęta go podziwiały, nie zwracając uwagi, że jest sobkiem i egoistą.
A ptak nadymał się  i rozkładał swój przepyszny ogon. Duma wręcz go rozpierała.
Najbardziej podziwiał go maleńki szary wróbelek Ćwiruś. Nieśmiało popatrywał na cudownej urody ptaka.



- Och, jakże chciałbym mieć takie piękne pióra. I taki ogon! Wtedy wszyscy by mnie szanowali! A tak..nikt nie zwraca na mnie uwagi - myślał smutno.
Wiele razy proponował Tęczopióremu wspólną zabawę. Bardzo chciał się z nim zaprzyjaźnić. Byłoby to dla niego wielkim zaszczytem i przyjemnością mieć tak wspaniałego i znamienitego kolegę i kompana. Jednak każdy jego przyjazny gest był odrzucany.
- Phi! - z pogardą wykrzykiwał Tęczopióry - taki przyjaciel jak ty, co to za przyjaciel? Po co mi on i na co? Jesteś taki brzydki i szary. Nie to co ja! - dodawał z pychą w głosie.
I mały szary Ćwiruś odchodził z opuszczoną głową. Było mu smutno. Tak bardzo chciał mieć takiego wspaniałego przyjaciela, którego obdarzał podziwem od dawna.
W najgłębszych chaszczach lasu mieszkała zła czarownica Gapa. Była to bardzo zła jędza, zawistna i szpetna. Od dawna zazdrościła ona ptakowi sympatii i podziwu zwierząt. 
- Miło by było mieć takiego cudaka tylko dla siebie - myślała - po co inni mają go podziwiać? Gdy usunę go im z oczu, będą oddawać hołdy tylko mnie. Z jego ogona zrobię sobie przybranie do mojego kapelusza, a piórami ustroję suknię. I wtedy będę najpiękniejsza w całym lesie!
Zaczęła powoli układać niecny plan porwania pięknego Tęczopiórego. Myślała, myślała, aż wymyśliła.
Przy pomocy czarów przybrała postać sarenki. Wówczas wybrała się w drogę do leśnej polany, gdzie mieszkał Tęczopióry...
Szła, szła, aż dotarła na miejsce...Akurat cudowne stworzenie wychodziło ze swojego domu, a wokół nie było nikogo...
- Cóż za cudowne zjawisko! Kim jesteś o najpiękniejszy z pięknych?- zwróciła się do ptaka czarownica.
- Jestem Tęczopióry, a ty kim jesteś?
- Jestem sarenką Białonóżką i dowiedziałam się że na tej polanie można zobaczyć coś wspaniałego. Ale to co zobaczyłam, przekroczyło moje wyobrażenie. Jesteś najwspanialszym zjawiskiem na tej ziemi! - zaczęła komplementować podstępnie.
- Wiem o tym - nieskromnie przyznał ptak.
- Aż przykro, że tak mało stworzeń może cię podziwiać! Tylko zające, rysie, niedźwiedzie, borsuki, wiewiórki...A tyś godzien , by patrzyły na ciebie miliony na świecie i oddawały ci cześć!
- Więc cóż mam uczynić? - zainteresował się ptak. Perspektywa podziwu milionów stworzeń była dla niego niezmiernie kusząca, bo znudziły go już codzienne hołdy zajęcy, jeleni i innych leśnych zwierząt.
- Jeśli chcesz, pomogę ci w tym, że będziesz mógł całemu światu pokazać swoją krasę - zaproponowała czarownica.
- Jak to zrobisz? - spytał ptak.
- Mogę zawieźć cię na swoim grzbiecie w takie miejsce, gdzie wszyscy będą patrzyli tylko na ciebie! Mam ze sobą zaczarowany kosz, do którego wejdziesz, aby ci było wygodnie, a ja już się zajmę dalej tym, byś dostąpił tego, czego jesteś godzien! - zawołała czarownica-sarna pochlebczo.
Ptak był tak piękny, jak naiwny, więc nie zastanawiając się wiele, wskoczył do kosza, który w sekundę wyczarowała podstępna wiedźma. 
Na to tylko czekała zła Gapa. Zamknęła wieko i już. Ptak był jej. Kosz zapakowała na grzbiet i hajda - ile sił w nogach pobiegła w kierunku swojej chaty w najgęstszych ostępach puszczy.
Nie zauważyła tylko jednego. Całą sytuację, z kryjówki, obserwował mały wróbelek Ćwiruś...Z przerażeniem zobaczył jak sarna biegnie, unosząc na grzbiecie kosz z ptakiem. Poczuł w serduszku jakiś niepokój. Był pewny - Tęczopióry został porwany!
Niewiele myśląc pofrunął za uciekającą sarną. Droga była długa i czasem małemu ptaszkowi aż słabły skrzydełka. Nie mógł jednak zgubić porywaczki z oczu...Był już bardzo słabiutki, gdy dotarli na miejsce...Znajdowali w pobliżu tajemniczej chaty. Na podwórku stała solidna złota klatka.
Sarna już stała koło niej. W jednej chwili zamieniła się w wiedźmę. Ćwiruś z przerażenia ledwo opanował krzyk, który wydobywał mu się ze zmęczonego gardziołka.
Tym czasem czarownica zapakowała wystraszonego Tęczopiórego do klatki i zatrzasnęła drzwiczki.
- Widzisz jaki jesteś naiwny! - krzyknęła skrzekliwym głosem, który wcale nie przypominał słodkiego głosiku , którym schlebiała mu i prawiła komplementy na polanie.
- Dlaczego mnie uwięziłaś? Masz natychmiast mnie wypuścić! - rozkazującym tonem zażądał Tęczopióry.
- Hahahaha - zaśmiała się złowieszczo czarownica. Siedź tu! Jutro twoje pióra ozdobią mój kapelusz i suknię! Teraz ja będę najpiękniejsza! Ja będę królową lasu! Mnie będą podziwiać i składać mi hołdy!
Biedny ptak, zrozumiał...Był zgubiony...
- Moje piórka, moje piękne piórka - zapłakał.
- Teraz już nie twoje! Wygrywa ten, kto bardziej przebiegły! Nikt i nic cię nie uratuje!
- Będą mnie szukać! - wykrzyknął Tęczopióry.
- Nikt cię szukać nie będzie. Nie masz przyjaciół. Podziwiali tylko twoją urodę, teraz ja ci ją odbiorę! Nie będziesz już nic wart! Masz obrzydliwy i nieznośny charakter i nikt nawet cię nie pożałuje! - okrutnie zawyrokowała Gapa.
Jednak była w błędzie...Nie wiedziała, że w gęstwinie drzew siedzi ktoś, komu ze strachu i zgrozy bije serduszko jak oszalałe. Ktoś, kto wbrew wszystkiemu chciał pomóc nieszczęśnikowi uwięzionemu w złotej klatce. Ktoś, kto bezinteresownie darzył zarozumialca swoją sympatią, nie licząc na wzajemność...
Czarownica schowała kluczyk do kieszeni fartucha i oddaliła się. Na podwórku został płaczący piękny Tęczopióry, który w tej niewoli wyglądał jak sto nieszczęść. Piórka zlepione, potargane, łzy spływały mu z diamentowych oczu...
Szary przyjaciel siedział cierpliwie w gałęziach. Czekał aż się ściemni. Nie chciał się nawet zbliżać do klatki, bał się, że wiedźma zobaczy go przez okno...
Nastał zmrok. Było czarno i ponuro, świecił tylko księżyc. Granatowa noc rozpostarła swój gwiazdzisty płaszcz.
W klatce, zmęczony szlochem i cierpieniem, zrozpaczony, zasnął Tęczopióry. Nie przypominał już pysznego i zarozumiałego stworzenia. Niewola uczyniła go biednym, zrezygnowanym i zagubionym...
Mały ptaszek nieśmiało wyfrunął z gęstwiny. Rozejrzał się w około. Już czas - pomyślał roztropnie.
Plan jego działania był taki: wykraść czarownicy kluczyk, uwolnić Tęczopiórego i uciekać.
Najtrudniejsze okazało się to pierwsze. Okno było otwarte, a mdłe księżycowe światło ledwo oświetlało izdebkę pogrążoną w mroku. Ćwiruś powoli skradał się tak, jak tylko najciszej potrafi wróbelek. Okno lekko trzasnęło, to wiatr ruszył jego skrzydłem. Czarownica poruszyła się. Ćwirek struchlał. A jak się obudzi? - pomyślał z przerażeniem - złapie mnie i uwięzi! Zawahał się....Nie, musi ratować Tęczopiórego! Zbliżył się do czarownicy. Najdelikatniej jak potrafił odchylił kieszeń fartucha. Wiedźma spała w tym samym stroju, w którym chodziła za dnia. Co za brudas - pomyślał wróbelek. Złoty kluczyk błysnął w ciemności. Czarownica jęknęła i obróciła się na drugi bok...Ćwirek zastygł, lęk paraliżował mu ruchy. Spokojnie - pomyślał - musi się udać.... Zrobił drugą próbę. I już kluczyk trzymał  w dzióbku.
Wiedźma spała nadal.
Ufff !- odetchnął szary ptaszek - udało się. A teraz...
Dopadł do klatki.
- Tęczopióry! Tęczopióry! - stłumionym głosem zawołał.
- Co to? Kto tu? - rozbudzony ptak nie wiedział co się dzieje.
- To ja, Ćwiruś! Przyszedłem cię uwolnić!
- To ty? To ty? Jak to? Dlaczego?
- Ciiiii, nie mamy czasu, czarownica może się obudzić...Uciekajmy!
Zachrzęścił otwierany zamek i...Tęczopióry był wolny.
Rozprostował skrzydła, otrząsnął się wolny i szczęśliwy.
- Dziękuję...przyjacielu...- wyszeptał. I wtedy zrozumiał, że to słowo wypowiedział po raz pierwszy w swoim życiu.
- Uciekajmy. Leć za mną. Nie ma czasu!
I pofrunęli. Po ciemku, przy świetle księżyca. Ile sił w skrzydłach. Pierwszy leciał mały szary ptaszek, który stał się bohaterem. Za nim - potulny i posłuszny, cudny, dostojny ptak, o tęczowych piórach, delikatnie połyskujących w księżycowym blasku.
Udało im się. Lecieli długo, ale radośnie. Razem.
Dotarli na miejsce.
- Dziękuję, dziękuję ci, bardzo ci dziękuję1....Nie wiem jak mam ci dziękować i....jak cię przepraszać? Byłem taki...zły i głupi. Teraz wiem... - wykrztusił Tęczopióry.
- Co wiesz? - z zaciekawieniem spytał Ćwiruś.
- Teraz wiem, co najważniejsze jest w życiu...
- Wygląd? Uroda? - lekko zakpił wróbelek.
- Nie. Przyjaźń. Prawdziwa przyjaźń. Na zawsze...
I od tej pory byli najlepszymi przyjaciółmi, wspólnie się bawili i fruwali wesoło. Mały, szary, skromny wróbelek Ćwiruś i cudny, kolorowy ptak Tęczopióry.
A cudowny ptak już nigdy nie był zarozumiały i pyszny. Bardzo się zmienił i pomagał teraz wszystkim, którzy pomocy potrzebowali...



Brak komentarzy: