sobota, 10 maja 2014

Kluczyk

     W zasadzie to będzie takie sobie krótkie opowiadanie o...niczym ważnym...
No bo w końcu co to takiego jest kluczyk? Ot, zwykły kawałek metalu...
    Otwiera różne drzwiczki, a nawet drzwi. I nie tylko.
Otwiera biurka, szuflady, szafy, bieliźniarki kasetki, puzderka, pudełka, a nawet....samochody!
     Może być klucz do kajdanek, mogą być klucze do roweru i klucz francuski...
Jest też klucz wiolinowy!
     No i jaki tam jeszcze komu przyjdzie do głowy....





     Bez kluczyka nie możemy otworzyć tego, co jest na ów kluczyk zamknięte, a więc, można powiedzieć, iż kluczyk ma znaczenie wręcz...kluczowe!
     No, chyba, że się włamiemy. Ale, jak nam wiadomo, włamanie jest aktem typu wykroczenie, a nawet może i przestępstwem, zależy to od tego, kto się włamuje i gdzie!
     Klucz może być też do serduszka. Wówczas ma znaczenie symboliczne.




     Czasem to wręcz nie o taki kluczyk chodzi w tych relacjach męsko - damskich, tylko o całkiem inny kluczyk. Ten od kłódki! Wiadomo jakiej!
     Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz - powiadają.
A bo ja wiem, czy tak to obecnie działa...Zależy co rozumieć pod określeniem "potęga". Jak potęga umysłu to może...Ale jak potęga materialna to...
     Potęga materialna jest w proporcji odwrotnej do potęgi umysłu bardzo często i w zasadzie ma się jedno do drugiego nijak.
Co tam jeszcze? 
      Aha. Święty Piotr. Bardzo kluczowa postać! Niebieski klucznik! Dzierży klucz do raju bram i od niego zależy bardzo wiele! Może nas nie wpuścić!



   

     I to by było na tyle - o kluczach.
Owoż rzecz działa się w korytarzu jednej bardzo funkcjonalnej instytucji. Nieważne jakiej.
     Kolejka złożona z osób czterech, ale trzeba było poczekać. Jedno krzesło. No, ale nie o to...
Starsze kobiety w kolejce, a wiadomo, osoba starsza na ogół musi częściej załatwiać fizjologiczne potrzeby. Szczególnie kobieta. Bo to i czasem bierze leki odwadniające... Albo z innych przyczyn.
     Facetom trochę łatwiej. Chyba. Powiem wam w sekrecie: nigdy nie byłam facetem to nie wiem tak na 100% jak to jest!
     Podobnież ci starsi w dużym procencie mają przerost prostaty. Ale czy wtedy częściej MUSZĄ, oto jest pytanie!
     Starsza pani rozglądała się nerwowo. Jakoś dziwnie drobiła nóżkami.
Przyszła ze znajomą załatwić sprawę. Minuty leciały i składały się w kwadranse. Czas uciekał...
     No i kobicinę przyparło!
- Ja potrzebuję do toalety - wyszeptała i pobladła.
- Tu jest - wskazałam odrapane drzwi z sylwetkami koloru...no nieważne jakiego, ale przedstawiające mężczyznę i kobietę w sposób symboliczny, co miało wskazywać iż tam właśnie jest ten przybytek tak przez niektórych pożądany.
     Pani szarpnęła klamkę. 
- Zamknięte - wystękała.
- To trzeba się spytać, gdzie jest klucz! - doradziła jej znajoma w berecinie przekrzywionym na oko, z postawioną przy nodze torbą z napisem EKO GREEN.
    Nieszczęśnica bezradnie się rozejrzała w okół. Nerwowo zamrugała małymi oczkami okalanymi siateczką zmarszczek niczym pajęczyną.
- E tam! - machnęła ręką z rezygnacją.
- My starsze to musimy częściej! - rzuciła znajoma w moim kierunku. Że niby ja TEŻ.
- Tak, bo to po tych lekach na krążenie! - dorzuciła ta cierpiąca.
- No idź weź ten kluczyk! To chyba w tamtym pokoju trzeba się spytać! - doradziła znajoma.
- Kiedy się wstydzę...- zarumieniła się jak dziewica kobieta w potrzebie.
- To ja pójdę! - skoczyłam rączo jak jaka sarna albo gazela.
      Prędko i energicznie zapukałam do najbliższych drzwi z napisem "Dział Kadr".
Weszłam. W pokoju siedział młody człowiek oraz bardzo tęga kobieta. Kobieta była tęga chorobliwie. Spuchnięte mocno stopy nie mieściły się w wąskich, eleganckich czółenkach. Ubrana była imprezowo - czarna spódnica z niby aksamitu i koronkowa bluzka. W końcu kadry, trzeba wyglądać jakoś przy interesantach. Niech wiedzą KTO tu najważniejszy!
     Państwo jedli jakąś zupę z miseczek. Oboje. W pokoju pachniało warzywami gotowanymi na kościach. Poczułam ssanie w żołądku.
- Czy mogę prosić klucz od toalety dla jednej pani? - spytałam, wyraźnie podkreślając, że nie dla siebie, by nie wzbudzać podejrzeń o jakieś machlojki czy próby kumoterstwa.
    Gruba pani wskazała mi bez słowa miejsce na ścianie. Usta miała zajęte. Chyba miażdżyła ziemniaka.
     Na ścianie, na gwózdku wisiał obiekt marzeń i westchnień interesantów - KLUCZYK.
     Pochwyciłam go z tryumfem i satysfakcją i poniosłam ze sobą niczym zawodnik w sztafecie pałeczkę.
     Za drzwiami czekała już kobiecina. Jej twarz wyrażała cierpienie.
Bez słowa otworzyłam wucet.
     Starsza pani dostała skrzydeł. Siedziała długo. Pewnie myła ręce. Albo też podziwiała piękno "krajobrazu" pomieszczenia.
Po niej skorzystała znajoma. Także długo blokowała "pokoik zwierzeń".
     W tym momencie drzwi otworzyły się i z Działu Kadr wytoczyła się bardzo tęga, ale bardzo ważna widać, osoba.
- NO I CO Z TYM KLUCZYKIEM? - ryknęła ze złością i irytacją.
- Teraz jest tam druga pani - poinformowałam potulnie.
      Tęga pani wzruszyła ramionami, mrucząc gniewnie coś pod nosem.
Jej własność została pokalana przez "dłonie nieczyste" i obce....
     Minę miała taką, że...poczułam do niej szczere współczucie...
Grunt to EMPATIA!
     Znajoma wyszła.
- A PANI NIE POTRZEBUJE? - spytała patrząc na mnie z sympatią, jednocześnie dając mi do zrozumienia, że obowiązuje mnie SOLIDARNOŚĆ z GRUPĄ.
- NIE! - rzuciłam lakonicznie.





1 komentarz:

Lesio krosta pisze...

Było wejść do tego WC.

Miałabyś dłuższe opowiadanko.

ps. a ten kluczyk to musiał być
brudny, że fuj !...