czwartek, 22 maja 2014

Holter

     Ja już kiedyś pisałam: nienawidzę chodzić do lekarzy!
Po prostu nie znoszę!
     To czekanie w poczekalni, potem gabinet waniający jakimiś środkami dezynfekcyjnymi, lekami...
W szpitalu byłam jak rodziłam moje skarbuńki i też miałam dość tej krwi, tego cierpienia...To było dawno, dawno temu, gdzieś w okolicach epoki węgla...
     Ale w zasadzie to aż tak wiele raczej się nie zmieniło...
Raz byłam też w hospitalizowana dni paręnaście przy innej okazji. Rzucałam kapciami w robaki w nocy.
    Robaki łaziły po ścianach i suficie...Nie lubię jak coś łazi po mnie, taka dziwna jestem:)
Jednak trzeba przyznać, że niektóre placówki są obecnie zadbane, odnowione, wyremontowane, ale i tak nie lubię tych miejsc bo tam można gronkowca "zaliczyć". Albo mogą coś zdrowego człowiekowi wyciąć!
    Te wszystkie badania, urządzenia, które robią ludziom "kuku", te tomografy, rentgeny, holtery, rozruszniki, sztuczne stawy..



Ano właśnie...
Moja koleżanka Bożenka opowiedziała dziś taką oto historyjkę "z życia wziętą", którą przytaczam w wersji oryginalnej, za zgodą autorki.

Podczas kontrolnej wizyty u dochtorka, coś usłyszał w moim sercu, co mu się nie spodobało i trzy dni temu założyli mi coś na wzór holtera
( nie wiem jak to się pisze?), ale jest mniejsze, ma dwie elektrody przymocowane w okolicach pompki, kable łączące z nagrywarką, która jest przymocowana jak komórka do paska spodni. Pojemność pamięci przy normalnej pracy serca, powinna wystarczyć na 24 godz i jak już jest pełna, to załącza się czerwona pulsacyjna dioda i co chwilę wydaje ostry dźwięk.
Byłam wczoraj akurat w sklepie, kiedy ta łajza się zaczęła upominać o opróżnienie- ten monitor mam przykryty bluzką, ale nawet przez nią było widać to mrugające czerwone światełko, echo niosło to pi,pi,pi.......
Ludzie zaczęli przede mną uciekać patrząc w popłochu na bluzkę spod której jakoś wymknęły się na domiar wszystkiego 2 kabelki!
Taka matka łapnęła dzieciaka w wieku Komarka na ręce i biegiem ruszyła do wyjścia szarpiąc swoją koleżankę, która zastygła patrząc na te moje atrybuty. W jednej chwili dookoła mnie było puściutko!
Przyszło mi do głowy, że zaraz mnie otoczą z ochrony i wsadzą do pierdla jako terrorystkę- jak tylko o tym pomyślałam, to też inteligencję przerzuciłam w nogi i uciekłam wzorem innych z tego sklepu:)


:)))

1 komentarz:

Lesio krosta pisze...


Dżizas !...

A pomyśl jakby to było np.
na lotnisku, przy odprawie ?...