wtorek, 14 maja 2013

Kobieta matka i niematka....

Wczoraj cały świat prawie, obiegła informacja: Angelina Jolie została poddana zabiegowi podwójnej mastektomii. Po prostu szok.
Zawsze podziwiałam urodę tej wyjątkowo atrakcyjnej kobiety. Piękna, bogata, sławna, przystojny aktor u boku - Brad Pitt. Mają troje wspólnych dzieci, troje zaś adoptowanych - razem szóstka pociech.
Co było powodem? Otóż stwierdzono u aktorki duże prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór piersi, jako nosicielki genu obciążającego tą straszną, często śmiertelną chorobą. Matka Angeliny zmarła właśnie na nowotwór sutka w wieku 56 lat...
Myślę, że strata matki musiała być sporą traumą dla aktorki. Stąd także, być może, jej decyzja.
Z pewnością nie była to łatwe postanowienie, wszak utrata piersi - potężnego atrybutu kobiecej urody, jest niewątpliwie ogromną stratą. Łączy się z tym wiele problemów - nie tylko natury fizycznej ale i psychicznej. Wiele kobiet po mastektomii czuje się nie w pełni kobietami, przeżywają zmianę swojego wyglądu.. Czują się nieatrakcyjne dla partnera. I w zasadzie nie ma się czemu dziwić, ale mądry, naprawdę kochający mężczyzna, zrozumie. Co prawda istnieje możliwość odbudowy tej części kobiecego ciała za pomocą przeszczepu tkanki pobranej z innej części ciała, czyli tzw. rekonstrukcji, ale...
No właśnie...
Szanuję decyzję Angeliny. Rozumiem pobudki. Tylko..czy rzeczywiście było potrzebne AŻ takie poświęcenie? Czy lekarze - psycholodzy, terapeuci, nie powinni postarać się o odwiedzenie od tego zamiaru tej 37-letniej kobiety? Takie pytanie zadaję sobie cały czas..
Bo przecież - po pierwsze - nie ma pewności, czy Angelina w ogóle by zachorowała, a więc zabieg wybitnie prewencyjny.
Po drugie - jeśli już, to być może w późnym wieku...Brzydko mówiąc, do obecności raka w naszym społeczeństwie jesteśmy PRZYZWYCZAJENI, coraz więcej mamy zachorowań na nowotwór...Myślę, że przyczyn, dlaczego tak się dzieje jest bardzo wiele...Geny chyba są tu równie ważne jak np. stresy, zatrucie środowiska - szprycowana , pryskana chemią żywność, trucizna w powietrzu, wodzie, zasypanie śmieciami nie podlegającymi biodegradacji...No, sami wiecie, w czym rzecz. A nowotwór kosi...
Po trzecie - nie ma gwarancji, że Angelina nie zachoruje na nowotwór POMIMO zabiegu - z tego co się orientuję, jest też obciążona genetycznie nowotworem jelit.
Uważam też, że fakt operacji aktorki została celowo nagłośniona z niezbyt czystych pobudek. Powiem wprost - myślę, że będzie więcej badań kobiet - i to dobrze, choć sama jestem przeciwniczką mammografii, raczej jestem "za" USG, ale też więcej nierefundowanych, prewencyjnych zabiegów mastektomii. I lekarze będą mieli pełne ręce roboty, szczególnie w prywatnych klinikach..
No bo skoro taka piękna, młoda i sławna aktorka się zdecydowała to...
Podejrzewam też, że może wręcz...nastać moda na mastektomię. Oczywiście, może to moje czarnowidztwo, ale ile kobiet po wczorajszym całodniowym "trąbieniu" w mediach o operacji Jolie zaczęło się zastanawiać....
Jest jeszcze inna sprawa. Aktorka ma dzieci. Sześcioro. I sądzę, że zrobiła to głównie dla nich. Myślę, że jest naprawdę wspaniałą matką, skoro podjęła tak trudną decyzję. Dowodzi to jej determinacji. Chce żyć, jak przypuszczam, przede wszystkim dla swojej rodziny. Kobieta z typowym instynktem macierzyńskim, danym każdej matce. No, może prawie każdej...
Bo dla przeciwwagi taka pani Maria Czubaszek. Bez żenady przyznaje się, że dzieci własnych mieć nigdy nie pragnęła. Dokonała kilku aborcji. Woli być, jak się SAMA wyraziła "zimną suczą jak matką Polką" (sic!).
Gdyby przyszło urodzić jej dziecko, wolałaby wyskoczyć przez okno, to też jej słowa...
Dzieci wywołują jej odrazę, obrzydzenie, wprawiają w irytację...
Kobieta i kobieta.
Ano...

P.S. Z ostatniej chwili..
- Decyzję Angeliny Jolie uważam za absolutnie heroiczną. Wszystko, czego chcę dla niej to, żeby żyła długo i była zdrowa, razem ze mną i naszymi dziećmi. To jest szczęśliwy dzień dla naszej rodziny. Dziękuję całemu zespołowi medycznemu za opiekę na Angeliną – oświadczył Bard Pitt na łamach people.com 

P.S.' Po przemyśleniu. Może ja jestem i bestia, ale coś mi zaświtało...A może tego zabiegu w ogóle nie było????? Bo kto to sprawdzi? Jak coś, będzie miała doskonale  zrobioną "rekonstrukcję". Dlaczego tak "podle" insynuuję? Otóż trochę wprawia mnie w zakłopotanie skala rozgłosu nadana tej sprawie...Temat numer jeden czyli temat zastępczy. Zastanówmy się jaki może być powód , jeśli....Przyczyn może być wiele - uzyskanie rozgłosu dla wsparcia popularności, odciągnięcie uwagi od ważniejszych spraw czyli tzw. temat zastępczy, wmówienie społeczeństwu, że raka nie powinno się leczyć, a właśnie w taki sposób "zapobiegać" i ogólnie rzecz biorąc manipulacja emocjami milionów ludzi...Koniec, kropka.

Brak komentarzy: