poniedziałek, 13 maja 2013

Przepisy prawne

Ten bazarek niedaleko mnie jest fantastycznym miejscem INWIGILACJI :)
Dlatego wciąż do niego wracam. Pasjami lubię obserwować ludzi.
Fascynujące sytuacje.
Ostatnio straż miejska "ganiała" drobnych sprzedawców. Nie płacą tzw. "placowego". Dlaczego? Po prostu im się to nie opłaca. Moja znajoma, która ma straganik z kapelutkami, powiada, że kilkaset złotych jej wychodzi miesięcznie, bo opłata stała plus za każdy dzień. To ile ona musi sprzedać by wyjść na swoje?
A co mówić o babciach z pietruszką, czosnkiem i innymi płodami z działek? Co mówić o starowinkach z kilkoma kwiatkami, które chcą te parę grosinów do mizernych emeryturek dorobić?A kobita ze starymi łachami na ręku? Po pięć złotych, piękny płaszcz - zachwala. Pracowała 40 lat w swoim zakładzie, dochrapawszy się 960 zł emerytury...
Ale strażnicy są nieugięci i ścigają babcie "z pietruszką".
Taka ich praca...Cóż..
- Dajcie im zarobić! Bądźcie ludźmi! - wydziera się krewka niewiasta.
- Proszę pani, my tylko spełniamy swoje obowiązki - tłumaczy bez emocji wysoki strażnik.
- Macie naprawdę dobre zarobki! Chodzicie sobie tylko! My na was płacimy podatki! Dajcie zarobić innym! - krzyczy coraz głośniej zdenerwowana kobieta.
Spora grupka ludzi zbiera się już wokół "oskarżonego" - wózek z sałatą , szczypiorkiem i rzodkiewką.
Strażnicy swoje, ludzie swoje..
Każdy ma też swoją rację. Strażnicy - bo to ich praca, z której są rozliczani, sprzedający "na czarno" - bo chcą jakoś żyć...Gdyby mieli emerytury tyle, by nie musieli się zastanawiać, czy kupić chleb, czy leki, pewnie by tego nie robili..
- My na was podatki płacimy! - znów głos z grupy. Starszy, łysy pan jest aż czerwony z zacietrzewienia. Chyba ciśnienie mu skoczyło...
- Idźcie pod Sejm - ze spokojem radzi niższy ze strażników.
- Jesteście przedstawicielami prawa! - krzyczy ktoś znów..
I tak dalej, i tak wciąż...
Tworzy się prawo, którego ludzie przestrzegać czasem nie są w stanie...
Koło mnie światła. Przy przejściu. Na zmianę ich trzeba czekać kilka minut. Nie przesadzam. Czasem "zwieją" mi trzy tramwaje przejeżdżające wcale NIE jeden po drugim...Niedaleko komenda. Policja ma oko na pieszych. Że źle światła ustawione, co im tam? Nie ich "działka".
Wiele by wymieniać.
Bałagan w małych sprawach. Ale w tych bardziej istotnych to po prostu bur...bałagan mega!!!!!
W mojej firmie ludzie dostali nagany z wpisaniem do akt. Ano, z tymi co dają nagany,  lepiej nie dyskutować. Nawet jak niesłuszne.
Jedna osoba napisała odwołanie. Okazało się, że zgodnie z Kodeksem Pracy, nagana została udzielona całkowicie nieprawnie. Została tej osobie anulowana. Co z pozostałymi? Ano...jak poinformowała pani z Kadr, odwołania nie napisali...
No to jak to jest? Skoro coś zapadło NIEZGODNIE Z PRAWEM, automatycznie winno być uznane jako niebyłe, czyż nie? NIE. Okazuje się, że NIE.
Ja pytam, jak ludzie mają prawa przestrzegać, skoro organy powołane do rozliczenia z tych przepisów, same często prawa nie znają. Albo...
Może to zilustruję..
Taki dowcip. Mało śmieszny. Wczoraj w serialu "Rancho" był..
Tak mniej więcej brzmiał, o!

Wpada prokurator na salę i krzyczy do innego prawnika: twój pies pogryzł moją żonę. Mam zamiar cię zaskarżyć, jak nie zapłacisz mi 10 tys. odszkodowania!!!!!
Prawnik bez słowa zapłacił.
Po wyjściu prokuratora, kolega go pyta:
- Stary, słuchaj, po coś ty mu zapłacił tyle kasy? Przecież ty nie masz psa, a on żony?
- Słuchaj - odpowiada tamten - wiesz sam jak jest. NIBY nie mam psa , a on żony, ale jak sprawa trafi do sądu to RÓŻNIE MOŻE BYĆ!
Ot i tyle...

Brak komentarzy: