poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Boso przez świat - España

A ja tam lubię te programy krajoznawcze Wojtka Cejrowskiego "Boso przez świat".
Nie wszyscy lubią. Niektórzy uważają go za dziwaka, pozera, a nawet...chama...
Ja nie. Mnie podoba się jego język, może nieco chwilami trywialny, ale...to sprawia, że przekaz jest bardzo trafiający i obrazowy. Styl języka normalny, nienadęty, nienapuszony...Prawie potoczny. Tym samym - interesujący i zabawny. Cejrowski to wspaniały gawędziarz, z humorem i z "jajem":)
Wśród tych wszystkich redaktorków - szpanerów i ignorantów to prawdziwa perła.
Pan Wojciech mówi o życiu w różnych krajach, zarówno europejskich, jak tych bardzo odległych nam, Polakom, kulturowo. Opisuje życie codzienne mieszkańców, ich tradycje, zachowania, zdradza różne ciekawostki, których nie uświadczysz w żadnym przewodniku.
Jest dobrym obserwatorem, oprócz tego zna języki , więc jego programy są urozmaicone dialogami z miejscowymi ludźmi, często bardzo intersujące, a nawet zadziwiające, pozwalające nam poznać obyczajowość danego rejonu świata.
Najbardziej chyba pasjonujące są programy z państw egzotycznych, tak różnych  kulturowo od Europy.
Dziś jednak był program o Hiszpanii. Konkretnie pokazana była Sevilla.
Tak sobie myślę, niby nie tak bardzo daleko, a jednak zachowania tych ludzi, ich tryb życia, podejście do świata jest całkiem inne jak nasze. Może to kwestia klimatu i temperamentu?
Hiszpanie zbytnio się nie śpieszą, nie są raczej pracoholikami - do obowiązku pracy podchodzą dość luźno.
Są towarzyscy, przepadają za imprezami publiczne zwanymi fiestami, w których uczestniczą chętnie i radośnie.Kochają swoje tradycje i uwielbiają wyrażać przywiązanie do własnej kultury w wyjątkowy sposób. Pięknie się ubierają i chodzą na takie fiesty całymi rodzinami. Tam tańczą flamenco - młodzi, starzy, każdy pięknie, wspaniale i z gracją poruszając się w takt muzyki. To cudowne, barwne widowisko.










Wiele przy tym radości, widać jakąś magiczną wspólnotę tych ludzi połączonych tańcem.
W Hiszpanii pije się dużo dobrego wina. Ale nie tak jak w Polsce, gdzie ludzie często upijają się. Tam wino się smakuje, ma to być rozkosz dla podniebienia i przyjemność obcowania z innymi ludźmi.
W dużych miastach jest niesamowity hałas, ruch - wielu ludzi porusza się na skuterach.
W tym całym zamieszaniu aktywnie uczestniczą przechodnie głośno prowadząc dyskusje na ulicach i w lokalach.
Zastanawiałam się, czy mogłabym tak żyć: kolorowo, beztrosko, bez pośpiechu...
Hmmm...Nie wiem. Kwestia przyzwyczajenia.
Jednak raczej byłoby to dla mnie męczące.
Każdy jednak wrósł tam, gdzie się urodził i przeżył całe swoje życie..
Poza tym..STARYCH DRZEW SIĘ NIE PRZESADZA!!!!

Brak komentarzy: