sobota, 17 sierpnia 2013

Tatuaż

Dziś będzie o tatuażu...
Powiem otwarcie, jestem na NIE wobec tej formy ozdabiania swojego ciała.
Tatuaż, obecnie szalenie modny, kiedyś kojarzył się z więziennictwem. To skojarzenie już samo w sobie jest nieprzyjemne...
Często też tatuaże robili sobie marynarze. Motywy: statku, kotwicy, gołej baby, cieszyły się wśród marynarskiej braci wielką popularnością.
Miałam kiedyś takiego marynarza w rodzinie. Już dawno nie żyje. Brunon mu było. Typowy wilk morski. Wysoki, chyba miał ze dwa metry wzrostu i mówił tubalnym głosem. Z dumą demonstrował swoje tatuaże niczym zdobyczne trofea wojenne: ten na Hawajach, o, a ten na Wyspach Owczych, a ten tu to...tak..to jak żeśmy na Nową Gwineę płyneli...
Tatuaż to pamiątka trwała. Nie można się rozmyślić na drugi dzień i zmyć...Można, co prawda, wywabić, ale..kłopot jest. I ślady zostają...
Robi sobie taka młoda laska tatuaż, np. skrzydła na plecach, a za 30 lat, gdy będzie tęgawą matroną, to niekoniecznie jest zachwycona, że ma taki tatuaż... Lub też nad kostkami różyczki...Widziałam ostatnio starszą kobietę, suchusieńką i te różyczki nad kostkami, chyba zrobione obecnie, bo za czasów jej młodości takiej powszechnej mody nie było...Cóż...Bez komentarza.
Albo "Kocham cię Jurku na zawsze"...A potem się okazuje, że nie Jurek tylko Paweł, a potem Przemek, a wychodzi za Marcina i...Marcin nie bardzo może patrzeć na taką deklarację małżonki..I nie pozostaje nic innego, nieszczęsnej, jak dać pierworodnemu Jurek na imię hłe hłe. Albo...pozbyć się tatuażu. Pierwsze chyba łatwiejsze i przyjemniejsze:)
Ale..moda, moda..




Mój syn postanowił zrobić tatuaż. Czaił się już od dawna.
Ja oczywiście na nie. Normalne.
On na tak, jest dorosły. Nie wytłumaczysz. Nie zabronisz.
- Synku, może choć taki malutki..I zabraniam ci w widocznym miejscu! - wydzieram się - pójdziesz do POWAŻNEJ firmy , koszulka, krawatka, garniturek, a tu tatuaż..
Niektórzy pracodawcy wręcz przyjmują prawie jako kryterium: brak tatuaży!
Wywalił do łokcia.
To ja cię na to, syneczku, karmiłam, przewijałam, pupę wycierałam, po nocach nie spałam, gdy chory byłeś, żeby jakiś zbok sadysta cię teraz ohydnymi łapami dziergał?!!!!!!!
Gdy był niemowlakiem, okazało się, że ma przepuklinkę pachwinową. Lekarze czekali, może się wchłonie, choć to są rzadkie przypadki. Ja, z drżeniem serca, obserwowałam uwypuklenie, które podczas kąpieli w ciepłej wodzie chowało się...Aż w końcu nastąpiło uwięźnięcie. Szpital. Chirurg prędko odprowadził jelitko na miejsce, ale zadecydował, że z operacją nie ma co czekać. Dla lekarzy to zwykły zabieg - nacięcie, wpuszczenie jelitka, zaszycie..Dla mnie tragedia! Jak oni będą ciąć takie ciałko dwu i pół letniego dziecka? No jak?
Zabieg się odbył, nie było nawet śladu skalpela...
Swoje przeszłam, gdy musiałam mojego malucha samego zostawić w szpitalu...
A teraz, na własne życzenie...Jakim prawem? VETO! - woła moja dusza.
No ale...




Kocham tego smarka, czy z tatuażem, czy bez, zawsze niezmiennie...
Okręcam mu to folią, na razie się goi...
Czy  w obrazkach, czy bez, to nadal mój synek, nawet jak sobie dorobi rogi z silikonu albo spiłuje zęby, albo ćwieka w ozór włoży...To nadal będzie moje kochane dziecko...
Bo dzieci nie muszą robić tego, co my akceptujemy. Musimy sobie to uświadomić, drodzy rodzice. My mamy prawo nieakceptować, mamy prawo okazać niezadowolenie, wyrazić swoją opinię, a nasze dorosłe dziecko...i tak zrobi co chce...A nam pozostaje tylko kochać. Nie z obowiązku, ale tak...po prostu.. Za to, że jest...
Choć będą zjadać nas rozterki, zmartwienia....
Mój znajomy, człowiek prosty zresztą, z prostą filozofią życiową, ojciec dwudziestojedno letniej panny, powiedział:
MAŁE DZIECI PIJĄ MLEKO, DUŻE DZIECI PIJĄ KREW.

HI HI





Brak komentarzy: