piątek, 2 sierpnia 2013

Zakupy

Kobiety uwielbiają zakupy.
To sprawa bezdyskusyjna. Są co prawda EGZEMPLARZE UNIKALNE czyli tzw. białe kruki, które nie uwielbiają, ale to są wyjątkowe przypadki notowane przez MEDYCYNĘ.
Dziś nawet przypadkowo na taki kabaret trafiłam w TV - PARANIENORMALNI.
Dwóch facetów parodiowało kobiety. Jak wraca kobita z zakupów spożywczych - przygarbiona, smutna, ręce powyciągane do kolan, wiadomo pańszczyzna...
A potem jak wraca z zakupów ciuchowych. Wesoła, mina pełna triumfu i dumy, że jej się udało zdobyć/upolować coś tak WYJĄTKOWEGO! TYPOWE!
No, ale....Już przed drzwiami obmyśla się plan, co zrobić, by nie poczuć na sobie ciężkiego spojrzenia męża, że siódma bluzka w tym miesiącu. Chłopy NIC nie rozumieją! Są tacy...małostkowi!
Owoż już w przedpokoju kobieta musi się zamienić w...czujnego konspiratora!!!!! Ja osobiście wrzucam torbę na dno szafy zaraz przy wejściu.
Niech sobie TA RZECZ poleży chwilę.
W kabarecie zalecali miesiąc, przy mniej pamiętliwym i spostrzegawczym mężu, dwa tygodnie, ale KTO BY TYLE WYTRZYMAŁ????
Ja przymierzam rzecz jak nikogo nie ma w domu, a zakładam za dwa , trzy dni...No i mówię: STAAAAREEEE! I nie kłamię! Bo toć nie nowe jak nie dziś kupione!
Tylko dwa dni temu:))))))
Byłam dziś na bazarku.
Bo ja naprawdę nie muszę kupować w Złotych Tarasach czy innych centrach handlowych. Nie muszę mieć oryginalnego napisu: Nike, Adidas, Marks & Spencer, Puma, Tommy Hilfiger, Lacoste itd.
Mnie wystarczy made in India albo nasze rodzime:) W ostateczności China.
Kupiłam sobie dwa dni temu rybaczki. Czarne.
A było to tak. Kupowałam jaja tam gdzie zwykle kupuję jaja, czyli tam, gdzie mają najlepsze jaja i gdzie zawsze kolejka. Pani od jaj miała na sobie czarne rybaczki. Nie była szczupła. Spytałam jej więc gdzie je kupiła i kiedy. Okazało się, że niedawno, u sąsiadki ze stoiska obok. No to kupiłam tych jaj klatkę i poszłam do sąsiadki. Wisiały! Z euforią odkryłam , że są duże rozmiary na moją "PANIĄ":))))
Kupiłam więc i schowałam. Mąż i tak nie pozna , że nowe, bo czarnych rybaczek mam...z 6 par chyba:)
Ale TAKICH nie mam!
Ale to było przedwczoraj.
Aha, jak szłam z tymi rybaczkami (czarnymi) to sobie zobaczyłam na stoisku INNE rybaczki - dżinsowe.
Też był mój rozmiar.
Ale nie kupiłam ich bo mam podobne. Zresztą...dwie pary jednego dnia to przesada. A ja jestem...ROZSĄDNA przecież, nie jakaś tam...ZAKUPOHOLICZKA!!!!PHIIIIII!!!!
Ale myślałam o nich....Bo fajne. Dżins ładny. A te moje to mają ze dwa lata! I nie mają suwaczków!
No to dziś poszłam do tej kobity od tych rybaczek...Tylko obejrzeć chciałam. Jeszcze raz...
Miały coś przy kieszonce, krzywo zeszyte czy co...Fakt, nie firmówki, co wymagać!
W pierwszym momencie odetchnęłam z ulgą: NIE KUPIĘ! Ale potem...zrobiło mi się smutno i zaczęłam szukać innego EGZEMPLARZA w tym samym rozmiarze. I ZNALAZŁAM!!!! I kieszonka była jak trzeba!
No to co, miałam PRZEPUŚCIĆ taką OKAZJĘ?
Schowam je na dno szafy, niech se "dojrzeją" ze trzy dni zanim je założę.
Kłamać nie lubię. Jak mąż okaże się spostrzegawczy, będę mogła z czystym sumieniem powiedzieć : STAAAAREEEE!
:))))))

2 komentarze:

Margolcia pisze...

Kochana! Te numery stosowały już nasze Babki :)))

Anonimowy pisze...

Czyli , że nic się nie zmieniło od wieeeelu lat. Kobieta zawsze ma swoje sposoby , by w domu panował spokój.:))
Natury się nie zmieni. Jesteśmy mądre i zapobiegliwe ...hahaha
Pozdrawiam:)