poniedziałek, 16 grudnia 2013

Dwie strony medalu

Jechałam sobie dziś rano tramwajem linii "8".
Nie było godzin szczytowych, więc ludzi tak sobie. Kilka wolnych miejsc nawet.
Te tramwaje mają w swoim wnętrzu dwa poziomy - niższy, potem jest kilka schodków i wyżej są także miejsca.




Do wagonu wsiadł bezdomny.
Wiem, że to był bezdomny bo już na wejście wszystkich o tym poinformował donośnym głosem.
Na głowie szara czapka wywijana, czarna kurtka z czerwonymi wstawkami, trochę ubłocona, ortalionowe spodnie, dwie spore reklamówki...
Twarz jego zdradzała pociąg do alkoholu, ale w chwili bieżącej był całkowicie trzeźwy.
Moją uwagę przykuł wygląd nosa mężczyzny. Nos ten był duży, mięsisty i miał ślady wielokrotnego szycia. No, po prostu widocznych było kilka blizn i szram przecinających go tak, że wyglądał jak zaorana górka.
Bezdony usiadł sobie na schodach. Nikt go nie zaczepiał.
Za to on zaraz po zajęciu miejscówki zaczął "nadawać".
Kilka metrów od niego stała para młodych ludzi. Chyba ich sobie wybrał jako obiekt swojego monologu. Oczywiście pierwszorzędowy, bo "tokował" bardzo głośno, tak, że mimowolnymi odbiorcami stali się wszyscy pasażerowie tramwaju...
- Co się tak patrzycie? Bezdomy jestem! - zaczął. A tą miejscówkę mam wykupioną! - dodał zaczepnie.
Młodzi popatrzyli spłoszeni.
- No tak. Byłem nad Wisłą, trochę PRZEPALIŁEM! Z klatek gonią, ze śmietników gonią...Muszę sobie uwić gniazdo na drzewie, będę miał mieszkanie na zimę! Jak bocian! - szeroko roześmiał się ukazując pełne ubytków uzębienie - Człowiek, niewyspany, głodny, ehhhhhh...- westchnął przeciągle.
A noclegownia? - pomyślałam - Przecież mógłby tam przenocować, umyć się, ogrzać, posilić...Ale tam pić nie można, trzeba sprzątnąć po sobie i dyscyplinę trzymać...
- Byłem w Caritasie. Buty mam rozwalone - pokazał popękane, mocno zniszczone i ubłocone buty made in China - a oni, że nie ma! Nic nie ma! Że jeszcze te dobre! Mówię - kontynuował skargi - siostro, może jakie spodnie, a ona że nie ma! Butów nie ma, spodni nie ma...Biorą sobie cholery, a dla biednych to nic...Wynoszą i swoim dają...
W tym momencie pomyślałam, że moi rodzice wynoszą jeszcze dobre ubrania, mało zniszczone, ale nieprzydatne, do punktu i tam chętnych na to jest mało. Sterty ubrań, tylko wybierać..
Ale bezdomni rzadko tam zaglądają, oni chcą pieniędzy...
I tak jeszcze sobie wydumałam, że zawsze medal ma dwie strony. 



Z jednej strony to żal tych bezdomnych...
Mężczyzna miał czerwone ręce, nie miał rękawiczek. Wysiadł przy punkcie skupu złomu...Pewnie miał w swoich torbach jakiś "towar" do sprzedania...
Ale z drugiej strony, ci nieszczęśliwi ludzie, rzadko chcą przyjąć oferowaną im pomoc o ile nie jest to pomoc finansowa stricte.
I tak to wygląda...

Brak komentarzy: