piątek, 13 grudnia 2013

Konserwatysta

Nie wiem o czym dziś napisać, ale coś bym chciała.
W zasadzie myślę o dwóch tematach...
KONSERWATYSTA - chyba na ten temat się zdecyduję...
Bo ja jestem konserwatystką, jak to się mówi KONSERWĄ!
Kiedyś życie było przejrzyste. Człowiek miał wytyczony szlak.
Miał poczucie stabilizacji w wielu sferach.
Dziś, mam wrażenie, że to wszystko się sypie.
A więc, człowiek się rodził, był chrzczony, potem wczesne dzieciństwo, przedszkole, fartuszek, rajstopki.
Zabawy w kółeczku, piosenki, wierszyki..
Potem 7 lat - szkoła podstawowa. Poważna sprawa. Tornister, worek z kapciami, elementarz, potem fasola na gazie posadzona albo groch jaki...Roślina dwuliścienna, korzeń główny, korzenie boczne, stożek wzrostu....Jaka radość była, że toto tak rośnie!



Najpierw wypuszczało taką wypustkę, pęd albo korzeń, nie pamiętam co pierwsze. Tylko trzeba było pilnować aby w wodzie toto było cały czas! Obowiązek! A jak ziemniak rósł!
Roboty - dziewczynki - szycie, cerowanie, smażenie naleśnków, robienie czapki na szydełku, szycie fartuszka gospodarczeko, chłopcy - karmniki dla ptaków, świeczniki. Rodzice, rzecz jasna POMAGALI - czyli w zasadzie robili za dzieci prawie wszystko hahahahaha I tak rosła więź rodzice - dzieci, a czasem i szkoła...Imieniny pani, kwiatki...
Babcie czasem czynnie uczestniczyły w wychowywaniu wnusiów - odprowadzały do szkoły, gotowały pierożki, piekły ciasta dla swoich pieszczoszków. I kupowały zabawki rozpieszczając wnusiów...
Szkoła kojarzyła się z nauką wierszy na pamięć. Zgroza! "Jaka piękna jest Warszawa, ile domów, ile ludzi, ile dumy i radości w sercach nam stolica budzi!" Abo: "Hej ta Wisła, Wisła, srebrnomodra wstęga, od końca do końca ziemi polskiej sięga!"
I Komunia Święta w II klasie - zegarek i rower - obowiązkowo! I ksiądz Kazimierz po głowie głaskał...
Potem szkoła średnia. Skończyły się piąteczki i zaczęła się charówa. 
Liceum, technikum, czasem zawodówka...
U mnie w szkole średniej hodowało się na biologii takie muszki - drozofila melanogaster na pożywce agarowej...
I znów na pamięć fragmenty "Pana Tadeusza", "Stepy Akermańskie"...
Matura. "Matura to jest skoczni próg" - jak śpiewano w hymnie mojej szkoły.
Potem..cóż...Praca albo studia...Czasem akademik - jak w piosence Skoczylasa:

"Pamiętasz stary? To było sześć lat temu
No może osiem, no, nie ważne mniejsza z tym.
W akademiku nas czterech, słoik dżemu.
 Piętrowe łóżka, papierosowy dym (...)

W międzyczasie pierwsze miłości, pierwsze rozczarowania, czasem i erotyczne doznania...Chłopak i dziewczyna...Mieć swojego chłopca - myślały dziewczynki już w podstawówce i marzyły...
Pierwszy kieliszek alkoholu - często po skończeniu 18 lat....
Pierwsza praca. Potem ten jeden jedyny...Ślub. Biała suknia, welon, srebrny samochód z balonikami..
Potem dzieci, wychowanie, praca, praca, praca, wyjazd na wakacje, pomoc babci, czasem zmartwienia, troski, czasem radości, znowu troski...Tak się to przeplatało...
Potem dzieci dorastały, miały swoje dzieci i tak dalej...Śmierć babć, prababć, dziadziusiów, krewnych, pogrzeby...Proste...
Jak jest teraz? 
Tak samo? Eeeeeee...raczej nie....
Dziecko się rodzi. Chrzest...niekoniecznie bo po co dziecko indoktrynować od małego, będzie starszy - wybierze sam...Może buddyzm? Albo...nic...
Przedszkole. Jaki tam fartuszek? Jakie rajstopki? Spodnie NIKE, czapka Adidasa, kurtka North Face...
Już maluchy metki porównują, że nie podróba! Język chiński, balet...Nie jak kiedyś zwykła korektywa!
Szkoła podstawowa - zgadza się. Ale jak najwcześniej! Im szybciej tym lepiej, szkoda czasu!
Trochę inna ta nauka. Mydło i powidło, Harry Potter i bloki tematyczne...Jakoś tak...
Druga klasa - I Komunia Święta - większość idzie, tak wypada...Przyda się świstek...Dziewczynki często małe panny młode - prezenty : laptop, komputer, biżuteria z białego złota albo...operacja plastyczna...Księża już nie głaszczą po główkach, boją się, wiadomo, to PEDOFILE!
Potem gimnazjum. Pierwsze doznania erotyczne - nie mieć chłopaka w wieku lat 13 to obciach, a w wieku 14 lat mieć jeszcze cnotę to wiocha - znaczy nie ma się powodzenia.
Wyjazdy integracyjne i picie alkoholu. I to więcej niż by się wydawało...
Nauczyciele nie mają szacunku (czasem też zresztą sami popijają na takich integracjach) - w końcu co oni tam mogą, praw mają mniej niż uczniowie...Ręce związane...Kosz na śmieci na głowę!
No i oczywiście trzeba się "pokazywać" - kasa, furka staruszków, ciuchy, najlepszy sprzęt...Zajęcia pozalekcyjne - ze dwa języki dodatkowo, tenis, konie, balet....
Mieć, mieć, mieć...Wakacje - mogą być skromnie, w Hiszpanii...Teraz Ukraina podobno modna...I Maroko.
Kogo nie stać to...Rośnie liczba galerianek. Zarobek "łatwy"...I to w gimnazjum, potem to już "staruszki weteranki".
Modne jest teraz podobno eksperymentowanie ze swoją płcią... Może posmakuje? Może to lepsze? 
W końcu dążymy do gender...Płeć można wybrać, zmienić...




Potem szkoła średnia - koniecznie liceum. Renomowane! Jaka tam zawodówka i po co? 
Studia. Na dobrej uczelni, może być Uniwerek, Politechnika albo jakaś uczelnia japońska informatyczna...za tysiaka miesięcznie. Starzy niech płacą, w końcu mają psi obowiązek utrzymywania uczącego się!
Rodzina jest dobra o ile dysponuje grubszą gotówką.
Związki stałe - hmmmm...no owszem, ale absolutnie nie usankcjonowane "papierkiem"! On do miłości nie jest potrzebny. Nie mówiąc już o kościelnym ślubie! PREHISTORIA!!!! Po co składać jakąś tam przysięgę miłości, wierności i uczciwości, jak to jest NIEREALNE????
Dzieci - nie. Po co? Utrudniają karierę. Balast. Tylko w nizinach społecznych i biedzie dużo dzieci się posiada...No, może jedno, ale po czterdziestce!
Jedzenie. Żadne babcine pierożki - TUCZĄCE!!!! Zupa dyniowa z trawą cytrynową i imbirem lub sushi! Siłownia, rzeźba, kaloryferek i fitnes!
Ciąża ciało deformuje! A dziecko ogranicza.
Praca dziś jest, jutro jej nie ma...Ekonomia i kryzys! Choć nas podobno nie dotyczy! Trzeba się rozpychać w tym wyścigu szczurów - suplementy, witaminy, preparaty, dyspozycyjność, kreatywność! Kompetencje  - niekoniecznie, znajomości - koniecznie!
Musi być też: pięknie, estetycznie, zadbanie, pachnąco jakimś CK albo Hugo Bossem...I ciuszki - tylko firmowe! Kupione w centrach!
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
Wiecie na co teraz moda jest? Oddać babcię sędziwą na Święta do szpitala. Bo co będzie przy stole wigilijnym z ESTETYKĄ? Babcia się ślini, czasem z buzi jej brzydko pachnie...I ma bakterie! Siwa taka, pomarszczona...
Nie to co piesek lub kotek! Tego się przy stole posadzi, nakrycie i prezent też dostanie...
Więc...
Aha. Wiecie jakie jest najgorsze teraz wyzwisko? Homofob? NIE! Antysemita? NIE!
Nie wiecie!
TY KONSERWATYSTO! - to dopiero obraza!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Grucha ! Gdzie ty " żywiosz " ? Mam takie wrażenie że
w późno wczesnym paleolicie albo już na etapie dinozaurFF.
ha ha

gruszka pisze...

NIE, NIE, NIE! Są wartości fundamentalne, niezmienne i uniwersalne i nie zmieni ich nic i nikt bo to są pryncypia. A prawda zawsze zwycięży.