wtorek, 18 lutego 2014

Okiem Grusi - KLEOPATRA

Czasem coś czytam...Nie tylko piszę...
Bo czytanie to źródło wiedzy! czasem warto!
Właśnie wczoraj czytałam sobie o tej całej...jak jej tam? Kleopatrze...
No wiecie, ta co to była podobna do Elizabeth Taylor.




Babka z niej była niebrzydka podobno, miała czym oddychać i na czym usiąść, jak to powiadają.
Typ raczej egipski...Nie, nie, łysa to nie była! Chyba...
No i wszystkie chłopy się w niej kochali.
Ale ona miała taką słabość, że lubiła takich z kasą i władzą...Cóż...
Jak to mówią, nikt nie jest doskonały...
Miała ona konkretne plany co do władzy, dlatego zadawała się tylko z takimi kolo, co coś znaczyli w tym intratnym interesie tzn. z Cezarem i niejakim Markiem Antoniuszem.
Z jednym i drugim miała dzieci, bo kobita mocno romantyczna była. Z Cezarem - niejakiego Ptolemeusza XV  Cezariona, a z Markiem, bliźniaki - Aleksandra Heliosa i Kleopatrę Selenę oraz Ptolemeusza Filadelfiosa - co za imiona, język można połamać.



Babka była bardzo sprytna, za męża miała swoich dwóch braci, a jednego nawet - piętnastoletniego Ptolemeusza XIII - wykończyła bez mrugnięcia okiem..



Ale to było wtedy normalka, że jeden drugiego wykańczał...Tak było trzeba - wykańczać by nie zostać wykończonym, co nam pokazywał nawet znany i popularny kiedyś serial "Ja Klaudiusz". 
Owoż jak już Kleosia załatwiła braciszka, tak wsadziła niby to na tron swojego benjaminka - owoc związku z Cezarem, ale faktycznie to sama rządy sprawowała, że to synek małoletni niby, trzy latka miało pacholę...
Kleopatra była niezmiernie przebiegła, jak tylko jej się koło tyłka zaczynało palić, a w zasadzie bardziej to jej aktualnemu kochasiowi, zaraz miała LeweRacyjnego pomysła na życie, a mNiełość płomienna jakoś naturalnie...wygasała...Ano..
Gdy tylko wojska rzymskie niesympatycznego Oktawiana Augusta weszły do Aleksandrii, pięknotka myk do swojego mauzoleum, które sobie zawczasu na taką okoliczność przygotowała. A było tam wszystko, czego dusza zapragnie, żyć nie umierać, bo miała tam nie tylko szmatki drogie i świecidełka, ale nawet CYNAMON i kadzidła, ło!


Kiedy miasto się poddało, Kleopatra będąca wówczas zakochaną w Marku Antoniuszu, natychmiast się w nim odkochała. No cóż, kobieta zmienną jest.


Wysłała nawet do niego sługę z wieścią, że popełniła samobójstwo, taki żarcik to był rubaszny, mający na celu wpuszczenie lubego w maliny, by ten stracił sens życia i sam się pochlastał, a ona wtedy mogłaby spokojnie czarować zwycięskiego wodza Oktawiana.
Ale wyszła sytuacja nieprzyjemna, bo sługa co miał pomóc Markowi dokonać końca żywota swojego, sam się pchnął czym tam miał pod ręką i Marek zmuszony został pchnąć się sam, co nie było przyjemne, o nie!
Nie żeby przyjemniejszym było pchnięcie przez kogoś, ale przynajmniej może skuteczniejsze, czy ja wiem?
W każdym razie to przebicie samego siebie mieczem, Markowi Antoniuszowi nie bardzo wyszło, może krzywo "jechał"..W każdym razie, krwawił, ale żył. 
I wtedy stała się rzecz... nooo....bardzo niekomfortowa dla obu stron!
Ledwo zipiący Marek Antoniusz zażyczył sobie, by go słudzy ponieśli do mauzoleum, a na miejscu czekała go niemiła niespodzianka, jego ukochana żyła!
I po co mu było się śpieszyć tak z tym samobójstwem, jak to były tylko takie z jej strony przekomarzanki i kawały! Jak tylko biedny się o tym przekonał, zrobiło mu się głupio. Kleopatrze też było chyba trochę głupio, że ten jej kawał był trochę...hmmmm..nie zamądry, krótko mówiąc, że "zupa się wylała" i takie tam.
Co było robić, trzeba było pozory zachować i lubego przyjąc, skoro się już pofatygował. 
Rzuciła więc wspaniałomyślnie liny z okna (bo drzwi otworzyć nie chciała, co będzie ryzykować), by wciągnąć dla picu "ukochanego", choć już wtedy miała go gdzieś, bo co się będzie przegranym dziadygą przejmować! No ale, wciągnęła go przy pomocy dwóch wiernych służebnic na górę, choć krwawił mocno i dywany jej na pewno upaprał i takie inne narzuty i fidrygałki. No, ale...
Nawet przed śmiercią (bo skonał w końcu na szczęście, bo gdyby nie chciał, ani chybi by mu pomogła) rozdrapała sobie biust, niby z rozpaczy, ano moda taka była miejscowa...
No, potem jak już Oktawian na dobre się zagospodarował, to wychodziły jednak takie niezbyt praktyczne sytuacje, że ma żonę i rodzinę i w ogóle to raczej na Kleopatrę nie leci i pewnie zgnije ona gdzieś w kiciu...
W świetle takiej perspektywy, co pozostało nieszczęsnej Kleusi? Ano trzeba było uciekać do drugiego świata, tak też uczyniła , w zasadzie nie wiadomo do końca czy sama , czy z pomocą wiernych służebnic...
I tak to nieszczęśliwie zakończyła swój ziemski żywot piękna Kleo, a miało być tak pięknie!
Ślicznotka prócz intryg zajmowała się wymyślaniem trucizn i lekarstw wszelakich, do receptur używając samych świeżych i naturalnych prosduktów EKOLOGICZNYCH jak: spalonej myszy, spalonych końskich zębów, szpiku jelenia, nerki muła, moczu eunucha, ekstrementów krokodyla, mysich odchodów, jaj pająka i wiele innych...
I pomyśleć, że taka zdolna farmaceutka skończyła tak marnie!!!!!!!




Brak komentarzy: