czwartek, 20 lutego 2014

Opowiadana Grusi - Przyjaciółka

Poznały się w liceum. Przyjaciółki.
Aneta, znakomita humanistka, postawna, wysoka, okularnica...Na świat patrzyła jakoś tak...przenikliwie zza grubych szkieł...Często rozmarzona, nieobecna.
Druga ta chuda Gośka. Krótka ruda grzywka, zawsze mocno umalowane rzęsy.
- Muszę malować bo mam rude! - twierdziła kategorycznie.
Ubierała się skromnie, ale ze smakiem. Rzadko nosiła spódniczki, najczęściej "latała" w dźinsach. Jedne nawet miała podobno z Pewexu. 
- Ze zrzutów UNRY - mruczała Anetka z humorem.
No i Marzenka...
Nie pasowała do nich. Do chudej Gośki i do postawnej, niezbyt urodziwej Anety obdarzonej mocno wydłużonym nosem z niewielkim garbkiem.
Marzenka to była piękność. Prawdziwa piękność.
Burza włosów blond jak u aniołka na szkolnej choince. Wielkie, trochę zdziwione oczy koloru chabru. Spory biust na który zerkali wszyscy chłopcy, nie tylko z klasy II B. 
- Ta to ma czym oddychać - usłyszała kiedyś za swoimi plecami zachwycony głos jakiegoś maturzysty. Nie obejrzała się. Przyzwyczajona była do zachwytów.
No i ubierała się ładnie ta Marzenka. Na domiar złego! 
- To wkurzające, że ty Marzka tak wszystko dla siebie! - mawiała Aneta troszkę pół żartem, ale ze skrywaną irytacją.
- O co ci chodzi? - otwierała te swoje szafirowe reflektory Marzenka, niby ze zdziwienia...Dobrze wiedziała.
Była najpiękniejsza. Jak w tej piosence Kasy.
Czasem czesała włosy w dwa grube warkocze. Tak grube jak w opisie Heleny Kuncewiczówny u Sienkiewicza. W "Ogniem i mieczem"...
Kiedyś warkocze ścięła. Przyszła do szkoły jakby nic na poniedziałkowy apel. To dopiero była sensacja!
- Dlaczego to zrobiłaś? - pytały przyjaciółki, chłopaki patrzyli prawie ze...współczuciem...A już na pewni z żalem.
Ale i tak wyglądała zniewalająco, włosy sięgały jej do ramion...
Kochali się w niej wszyscy, ale najbardziej Andrzejek. Czasem nawet spoglądała na niego okiem łaskawszym, też blondyn jak ona.
Pasują do siebie - myślała Aneta bez emocji. 
Mijały dni, tygodnie.
Dziewczyny robiły wypady do kina, do muzeum, na dyskoteki.
Andrzej czasem gdzieś mignął obok...Jakoś nieśmiało...
Zawsze trzy. Dwie były tłem tej jednej, jedynej "królewny". 
Na dyskotekach - sprawa przegrana. Nie pogadasz! Do Marzenki kolejki. Do Anetki i Małgosi - różnie.
W zasadzie już się przyzwyczaiły. Zazdrościły, nie żeby nie, ale...Tak raczej sympatycznie, bardziej podziwiały. Marzenka była koleżeńska, miła, a przy niej i im czasem coś "skapło".
W sumie fajnie było. Szkolne czasy..
Marzence nauka nie szła, oj nie...Cóż, wszystkiego nie można było mieć. Jakaś sprawiedliwoć być musi. 
Nie zdała. Przeniosła się do technikum jakiegoś...
W maturalnej przyszła odwiedzić. Modne obcisłe spodnie khaki. Intensywnie zielona bluza w kolorze świeżej trawy wiosennej. W tych kolorach jej habrowe tęczówki wydawały się szmaragdowe.
Chłopaki obstąpili ją, Andrzej trzymał się z boku. Ale zerkał.
Poszła. I w zasadzie ślad o niej zaginął. Nie miała czasu, daleko mieszkała.
Przyjaźń się rozpadła. Została tylko Gosia i Anetka.
Trzymały się razem, razem przebrnęły przez maturę.
Potem poszły na studia. Jedna na dziennikarstwo, druga na pedagogikę.
Spotykały się jak dawniej. Studenckie czasy...
Kluby, dyskoteki, sesja, nieprzespane noce. Bibki. Prywatki. Wypady na zakupy do centrum...
Gośka poznała Staszka na trzecim roku. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Potem już byli razem.
Anetka też zapoznała chłopaka, potem z nim zerwała, za jakiś czas była już z innym...Jakoś nie miała szczęścia. 
Gośka wyszła za mąż zaraz po studiach. Pracowała w telewizji. Ale niedługo, zaraz na świat przyszły biźniaki. Gosia nareszcie była szczęśliwa. Ze Stasiem i ze swoimi dziećmi. Sprawdziła się w roli matki.
I Anetce w końcu się poszczęściło. Założyła rodzinę z Darkiem, lekarzem internistą...
Niestety, małżeństwo przetrwało tylko cztery lata...
Wyszło jak wyszło. jednemu się udaje, innemu nie.
Gosia była bardzo szczęśliwa ze swoim Stasiem...
Po dwudziestu latach spotkały się znów trzy, jak to się mówi "ryczące czterdziestki". Miały wtedy wszystkie po 44 lata. Tak plus minus. 
Marzenka niewiele się zmieniła. Była nadal piękną, choć już dojrzałą kobietą. Miała dwie córki. Była wiele lat po rozwodzie.
- Marzka, ale ty ładna baba jesteś!- Gosia zawsze była szczera i bezpośrednia. Anetka patrzyła na koleżankę zza grubych szkieł przymrużając oczy.
Marzenka była wypielęgnowaną kobietą, zadbaną, elegancką, pachniała dobrymi perfumami.
- Co ty robisz, że masz po dwójce dzieci taką wspaniałą figurę? - spytała Gośka z nutką zazdrości w głosie.
Marzenka uśmiechnęła się rozbrajająco w odpowiedzi...
- Jestem na diecie. Hollywoodzkiej. A co wy myślicie, nie ma nic za darmo!
Faktycznie, w kawiarence, gdzie się spotkały, one po ciachu, Marzenka tylko kawa. Niesłodka.
- Wiecie co dziewuchy, powiem wam szczerze, co mi z tej mojej urody?!
- Jak to? - wykrzyknęła Aneta ze zdziwieniem.
- Zawsze miss, miss kolonii, klasy, osiedla...I co? Żaden normalny chłopak do mnie nie miał śmiałości. Pamiętacie Andrzeja? On też...- zarumieniła się...Mąż mnie zostawił. Z dziewczynkami ma słaby kontakt. Ze mną - lepiej nie mówić. Pił - podsumowała gorzko. Potem Adam...Niby wielka miłość...Pił i zdradzał...
- No wiesz, chyba ci faceci są ślepi! - Gośka otworzyła szeroko swoje małe oczka.
- Ślepi, nie ślepi, nie wyszło...
- Wpadnijcie do nas kiedyś. Staś jest towarzyski...Poznacie moją rodzinkę - zachęcała Gosia.
Odnowiły kontakt. Raz się spotkały we trzy u Małgosi...Miała ładne , trzypokojowe mieszkanie na Żoliborzu..Wychuchany, ciepły dom, dwóch fajnych synów, już dorosłych.
Potem Marzenka już sam była dość częstym gościem u Małgorzaty...Chyba dobrze się tam czuła, może się grzała w tym cieple rodzinnym...Może przyjemność sprawiało jej patrzenie na normalność, której sama nie miała.
Minął rok...
Przez ten czas Aneta i Gośka czasem spotykały się przypadkowo...
Ale rozmowa się nie kleiła. Gosia była jakaś przygaszona. Uciekała wzrokiem gdzieś w bok...
Aneta żyła sobie spokojnie. Podobno kogoś poznała.
Aż pewnego dnia zadzwonił telefon...
Grażynka, jej koleżanka szkolna..Dawno nie dzwoniła. 
- Fajnie, że pamiętałaś! Co tam u ciebie - ucieszyła się Anetka.
- Wiesz, chciałam ci coś powiedzieć, ale usiądź...
- No dobra, dobra, siedzę..
- Marzena zabrała Staśka Gosi - spokojnie powiedziała Grażyna.
- Jak to? Wygłupiasz się, tak? Dziś nie Prima Aprilis! - Anetka myślała , że to żart...
- Nie wygłupiam się. Przyłaziła do nich, jakoś się zwąchali ze Staśkiem...Zostawił Gośkę, chłopaków...Niby już dorośli, ale...Wszyscy są w szoku...Wzięła go jak swojego! Przyjaciółka!
- Przyjaciółka - bezbarwnym głosem powtórzyła Aneta patrząc gdzieś w dal....







Brak komentarzy: