środa, 13 lutego 2013

Zdjęcie zęba

Potrzebowałam zrobić focię moim kochanym ząbkom. Dwóm ząbkom!
Moje są ci one, moje własne!...Jak na razie. Bo zaraz może ich nie być..Ano, zawsze musi kiedyś nadejść ta chwila, że trzeba się rozstać...Nic nie może przecież wiecznie trwać! - jak śpewała nieodżałowana Ania Jantar...Tak i tu...Moje kochane ząbeczki! Ósemka i siódemka góra.
Ósemka...Hmmmm..Pani stomatolog wydała wyrok: wyrzucić ją! Że niby co? Że taka niewyrośnięta, prawie jej nie widać? No, no, ładnie by niektórzy panowie wyglądali, jakby tak wyrzucać im wszystko, czego nie widać!
A siódemka to już gorsza sprawa. Podobnież dobudować trzeba, jak korzonek zdrowy....Niejeden przedstawiciel płci odmiennej by chciał mieć taki zdrowy korzonek jak ta moja siódemka!
Ale w zasadzie to ja bym te dwa wyrwała! Przynajmniej leczenia mniej będzie. Bo po co mi one?
Aby z przodu były. I ABY dwa.
No bo jak już będę teściową (upiorną - to od razu zaznaczam) to te dwa będą mi bardzo potrzebne!
Jeden - żeby mnie bolał, a drugi - do otwierania piwa synowej hłe hłe.
Głupi kawał!
Ale co to ja?..Aha...Poszłam sobie tę fotkę strzelić. Do przychodni.





Płatne 20 zeta za sztukę.
Piętro pierwsze, gabinet 103...W poczekalni nikogo...W środku pacjentka, zajrzałam, to wiem...
Rozebrałam się. No nie całkiem do goła przecież! Tylko trochę!
Obejrzałam sobie całą poczekalnię, przez okno wyjrzałam. Ale kraty były i szyba brudna...A te drzwi obdrapane!









W ogóle ta nasza kulejąca służba zdrowia echhhhhh...Na co te składki idą?
Z gabinetu wyszła w końcu gaduła i wyskoczyła pani fotograf. Mała, kulkowata...Sympatyczna.
- Ja do zdjęcia! - zagaiłam.
- Proszę - zaprosiła mnie Kulka do gabinetu.
Gabinet też obdrapany. Biurka dwa, farba z nich złazi. Komputerek z danymi...
- Ale ja chcę dwa zęby za jedną opłatą! - zastrzegłam groźnie, tak na wszelki wypadek.
- Toż przecież tego drugiego pani nie wybiję! I tak wyjdzie - przystopowała grubaska.
No dobre. Siadam. Śliniak gumowy pod brodę. Papierek do japy. Jak mi zaczęła pchać ten papierek, to ja na zasadzie skojarzenia stomatologicznego chciałam pozgrzytać. No, jak kalkę pakują, żeby się odbiło co nierówno na plombie.
- Ojojoj! - krzyknęła przerażona Kulka - chce mi pani palec odgryźć?
Nie mogłam mówić, ale kiwnęłam głową potwierdzająco. Żeby wiedziała, że nie ze mną te sztuczki!
Okazało się, że papierek mam sama swoim palcem trzymać, nie zaś gryźć jej palec! Takie tam..drobne nieporozumienie!
W końcu zrobiła. Po wielu trudach i cierpieniach!
Nie ma teraz dobrych fachowców, oj nie ma!
Potem wklepała co bądź w komp i zainkasowała należność za jednego zęba.
A potem to już były opowieści...Że mąż na rencie. Niedowidzi i dostaje razem z pielęgnacyjnym niecałe tysiąc złotych...I na co to? A pracy dodatkowej podjąć nie może, bo niedowidzi.
Mają, co prawda, specjalny komputer z oprogramowaniem dla niedowidzących, ale mąż chyba nie czuje się na siłach by z tym sobie poradzić...No i tak sobie ludzie żyją. Możnaby rzec - na skraju ubóstwa...A mówi się, że coraz lepiej i w ogóle...Ja tam tego nie widzę.
- Pani kochana, jak tak dalej pójdzie ludzie na ulicę wyjdą! - zakończyła smutno Grubaska...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Happy Valentine's Day :D***

gruszka pisze...

WOW! Thank you very much and you!