piątek, 13 września 2013

Piątek 13:)

Dziś jest piątek trzynastego!
Ani mnie to grzeje ani ziębi!




Nie robią na mnie wrażenia czarne koty, kominiarzy, stojące drabiny, czterolistne koniczynki...
Nie wierzę w złą magię trzynastek. Gdy byłam w ciąży, robiłam bez problemu sobie zdjęcia...
Zaszywam sobie dziurkę w rajstopie, jak potrzeba, na sobie, nie bacząc na przestrogę, że "zaszywam pamięć :)
Nie przyczepiałam do wózka z dzieciątkiem czerwonej kokardki "od uroku".
Nie wierzę też w sny. Może mi się śnić co tam chce, czasem się może i "wyśni", ale najczęściej to nie...W ogóle nie zwaracam na to uwagi...
Choć podobno w marzeniach sennych  krew to krewni, brudna woda oznacza kłopoty, a dziecko - chorobę...Tak mawiały nasze babcie, ale ja nie wierzę i mówię to z przekonaniem i w pełni odpowiedzialnie!



W Bibli bywały sny prorocze i  przepowiednie, ale to był głos Boga który słyszeli wybrani...To co innego.



Nie mam zamiaru kłaść siekierki pod łóżko (nawet nie mam miejsca pod kanapą hehe) dla przecięcia bólu.
I nie mam najmniejszego zamiaru iść przez dziewięć mostów! Ani mi się śni!!!!
Nie wierzę we wróżby i horoskopy. To bzdury, które mają uruchomić naszą wyobraźnię i sugestię. Czasem naginamy wróżbę na siłę do rzeczywistości...



Nasze babcie wierzyły w różne rzeczy, ale bardziej to była jakaś tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie i nikt się nie zastanawiał np. nad tym, czy jest to grzechem...Ot, wierzyło się z przyzwyczajenia, nieco naiwnie...
Dziś powiedzmy wyraźnie i jednoznacznie, drodzy katolicy: wiara we wróżby, zabobony, horoskopy jest w sprzeczności z wiarą w Boga, gdyż neguje ufność pokładaną w samym Najwyższym!
Co ciekawe, ci którzy niby starają się być wielkimi racjonalistami, materialistami i tak bardzo wierzą w potęgę własnego umysłu, bardzo często sięgają po kabałę, tarota czy horoskop. Czyż to nie dziwne? A NIBY tacy nowocześni, a tu co? KARTOFLISKO wychodzi!
Dziś 13 piątek miałam zamówioną wizytę u lekarza specjalisty. Czekałam na nią prawie dwa miesiące. Po przyjściu do przychodni okazało się, że lekarz jest chory, a inni "obłożeni" pacjentami.
Ano coż, trzeba będzie prosić o zmiłowanie!
Pani w rejestracji poradziła, abym porozmawiała z lekarzem, może się zlituje i przyjmie.
Zlitował się. Dobry człowiek - pomyślałam. Szczęście w nieszczęściu...
13 piątek hehehehe.
Musiałam założyć kartę. I wyobraźcie sobie - numer karty 666/13. A niech to!
Ani okiem nie mrugnęłam:)))
Lekarz jak anioł...Widać dobry fachowiec, przebadał, a jakże...Przepisał leki.
No i dobrze! Nawet i długo nie czekałam, byłam między pacjentami!
Wszystko się układało pomyślnie.
Myślę, wykupię sobie leki...Apteka pod domkiem, co będę dwa razy wychodzić?
Podchodzę do okienka, podaję receptę...
- Proszę pani, ale tu nie postemplowane jest! Nie możemy sprzedać, chyba, że na 100%!
O KURCZAKI!
A tak mi dobrze szło...

:)

2 komentarze:

Lesio Krostka pisze...

Widzisz, Grusia ?

Bóg Cię pokarał !...

gruszka pisze...

Hahahaha kochany LesiU!:)