sobota, 7 września 2013

Piosenka dla Lorraine

Dziś usłyszałam po raz pierwszy tę piosenkę...

To zadziwiająca historia, można by powiedzieć że z zaskakującym zakończeniem...
Rzecz dzieje się w USA. Staruszek, 96-letni Fred Stobaugh chce wziąć udział w konkursie dla twórców lokalnych. Pisze więc list do organizatorów konkursu. List ten zawiera piękne słowa opisujące jego ukochaną żonę Lorraine, która zmarła w kwietniu, a z którą przeżył 75 lat. Załączony jest też tekst wzruszającej piosenki pt. "Oh, sweet   Lorraine".
Pomimo, że piosenka nie spełniała wymogów konkursu (nie było nagrania wraz z linkiem - jak ze śmiechem stwierdził sam autor, gdyby chciał zaśpiewać, to wszyscy by pouciekali), organizatorów wzruszyła miłość starszego człowieka i jego szczere jej wyrazy zawarte w napisanych, troszkę nieporadnie, słowach.
Za zgodą pana  Stobaugh, do tekstu została dodana melodia, profesjonaliści zajęli się nagraniem i wydana  ona została w formie singla.




I tak piosenka, ku wielkiemu zaskoczeniu starszego pana, w niedługim czasie stała się hitem.
Posłuchajcie tej historii miłości:

http://www.youtube.com/watch?v=6XWwnvDmmPM

Prawda, że piękne?

Pan stał się, poprzez swoją piosenkę ,najstarszym autorem przeboju, a jednocześnie najstarszym w historii żyjącym artystą notowanym na liście "Billboardu".
Za zarobione pieniądze w końcu będzie mógł, jak stwierdził, zakupić nowy aparat słuchowy.




Z dnia na dzień w internecie ukazuje się coraz więcej wiadomości na temat tej pary, która jeszcze niedawno nieznana nikomu, obecnie jest sławna. 
Fred Stobaugh poznał swoją przyszłą żonę w roku 1938 w restauracji samochodowej, gdzie pracowała jako kelnerka. Oczarowała go od razu i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia mając niewiele ponad lat 20...Jak później mówił, nigdy w życiu nie widział piękniejszej dziewczyny niż ona... 




Po dwóch latach wzięli ślub i spędzili razem 75 lat życia w miłości i zgodzie. Na każdym z prezentowanych w clipie zdjęć para wydaje się być szczęśliwą. Jedno ciało, jeden duch...




To wzór dla wielu ludzi, którzy często tak kochać nie potrafią i nie chcą.
W czasach gdy dewaluuje się wartość cnoty zachowanej do ślubu, gdy słowa przysięgi małżeńskiej: miłość, wierność i uczciwość małżeńska i że cię nie opuszczę aż do śmierci" stają się tylko bezmyślnie wypowiadają formułką, ba, gdy często ludzie żyją ze sobą całkiem bez ślubu i bez zobowiązań, bo nie chcą ponosić żadnej odpowiedzialności i "być spętanymi kajdanami", gdy żonę czy męża trakuję się jak przysłowiową "kulę u nogi" , a dzieci zaczynają być zbędnym balastem,  W TYCH czasach taka miłość jest unikalna...
I naprawdę nie jest tu aż tak ważne, że słowa napisane przez starszego człowieka są nieco nieporadne, naiwne, ale ważny jest ten wielki ładunek uczuciowy, które zawierają: wielkiej miłości, tęsknoty, żalu za tym co odeszło bezpowrotnie...
Bardzo wzruszyła mnie ta piosenka pokazująca historię prawdziwej miłości, aż do śmierci, a nawet i dalej...
Wrzuciłam link do informacji, gdyż ta historia mnie mocno zafascynowała, chciałam się dowiedzieć więcej..
I cóż widzę? Przeplatające się linki, a między tymi, których szukałam taka sobie informacja o tym, jak to nastolatka wystawiła na aukcję swoją cnotę i jaką kwotę miała zaproponowaną...
I o czym tu mówić? Co komentować?
Ta wielka, czysta, prawdziwa i wieczna miłość przeciwstawiona z plugastwem, gdzie wystwia się na sprzedaż godność ludzką..Gdzie, jak się okazuje, wszystko jest na sprzedaż...
I tak sobie myślę, że w tym świecie, gdzie zaczynają się najbardziej liczyć wartości materialne, wielu ludzi tęskni za taką właśnie miłością, ale jednocześnie boją się jej dać, boją się zaufać, boją się rozczarowań...I ten ich lęk powoduje, że przestają wierzyć w jej istnienie...
Ale ona jest, jest na pewno...

Brak komentarzy: