piątek, 20 września 2013

Rozmyślania przy smażeniu ryby...

Dziś piątek. Dla katolików dzień postu tzw. jakościowego - powstrzymywania się od spożywania pokarmów mięsnych! I nie dajcie sobie wmówić, drodzy Siostry i Bracia - katolicy, że Papież Franciszek zniesienie ogłosił, bo nie ogłosił, a jedynie nie obowiązuje już powstrzymywanie się od zabaw, dyskotek itp. Ano, duch czasu...Nie wiem, czy to dobre, ale nie mnie oceniać...Puch marny jestem i proch na tym łez padole...
Owoż smażę ja sobie tego morszczuka i tak sobie rozmyślam...
Morszczuk skwierczy na patelni, a moje myśli ulatują gdzieś hen hen w przestworza...Taka jestem z natury filozofka amatorka...
O czym myślę? Ano o tym, że Pan Bóg człowieka stworzył na swój obraz i podobieństwo. Dał mu rozum, dał mu wolną wolę i piękne ciało. Ale to ciało to wcale nie musiało być piękne w kontekście obecnych kanonów! Ewa - pierwsza kobieta, nie musiała wcale mieć 170 cm wzrostu i wymiarów 90 - 60 - 90, ani też długich blond włosów i listka figowego jako jedynego odzienia! A Adam zapewne nie był brunetem, 190 wzrostu o męskim podbródku i wspaniałych piwnych oczach pełnych wyrazu!
Uważam, że nie popełniam tu żadnej herezji, jeśli powiem, że pierwsi rodzice mogli mieć np. ciemny kolor skóry (dla ochrony przed promieniami słonecznymi), skośne oczy, włochatą skórę i postawę niespionizowaną.
Ale pomimo tego, byli to ludzie, ludzie piękni, czyści i nieskażeni grzechem! Byli samym dobrem, miłością - w tym byli podobni do Stwórcy! Potrafili dokonywać dobrych wyborów posługując się daną im przez Pana wolną wolą...Aż do momentu gdy wdali się w dialog z szatanem i rozpoczęli z nim dyskusję...I już było po nich...
Do czego zmierzam? Ano do tego, że każdy rodzic również pragnie kształtować dziecko na swój "obraz i podobieństwo".
Tzn. może nie dosłownie, bo jak mamusia całe życie marzy o tym, że mogła być...aktorką czy prawnikiem, a nie jest, to może jak myśli, że jej córeczka mogłaby zrealizować jej niespełnione marzenia i ambicje, to niekoniecznie jest  to "na swój obraz i podobieństwo" właśnie.
Jednakże każdy chce, by taki konus miał cokolwiek po mamusi i po tatusiu, bo to tak fajnie! Taka nasza miniaturka: marszczy się jak ojciec, jak ojciec zakłada nogę na nogę.
A taka malutka wkłada mamine pantofle i lata po pokoju głośno stukając...I mówi do koleżanki przez telefon: wiesz, porozmawiałabym z tobą dłużej, ale jestem dziś ZAROBIONA!
Dzieci małe są fajne i pocieszne..
Potem dorastają. I stają się często całkowitym naszym przeciwieństwem.
Zaczynają stawać nam "okoniem", kłócić się o swoje prawa, dąsać i całkowicie nie przestrzegać dyscypliny narzucanej przez rodzica. Nas "trafia szlag", one natomiast mają się dobrze, gdyż uważają, że są dorosłe i pozjadały wszystkie rozumy. To jest moje życie, mam prawo o nim decydować! - drą się, aż do ochrypnięcia. Nie wchodź z butami w moje życie! - tokują jak nadęte cietrzewie.





Gdy mój syn był maleńki, okazało się, że niezbędna jest operacja przepuklinki. Miał wtedy niespełna 2 latka. Rozpaczałam strasznie i odchodziłam od zmysłów. Pobyt w szpitalu. Dziecko zostawione z obcymi ludźmi - nie można było wówczas być z dzieckiem...Gdy tak siedział na górnym łóżeczku jak maleńka bezradna kukiełka i zanosił się od płaczu, myśłałam, że pęknie mi serce...Ten widok zapamiętam na całe życie...Maluśki człowieczek z rozpaczą tak bezgraniczną, opuszczony i samotny...
Potem płakałam w domu, bo myślałam tak: takie ciałko delikatne, a tu przyjdzie taki rzeźnik (przepraszam chirurgów, ale tak wtedy czułam) i będzie ciął...Nie mogłam się z tym pogodzić. Po trzech dniach wrócił synek do domu. Cały i zdrowy...Ślad nawet nie pozostał, bo cięcie było w fałdce skórnej...

A teraz co? To moje dziecko, z własnej nieprzymuszonej woli, sobie malowankę robi! Oszpeca się tym ohydnym tatuażem! No i co ja mogę? Głową muru nie przebije...
I jeszcze mu doradzam kolorystykę hehehe  Synku, nie ro sobie papuzich kolorów, może do czerwonego np. zielony! Tak się mądrzę, bo lubię zielony, a co!
Skoro nie mogę zwalczyć, muszę się przyłączyć, co nie?
A może sama se trzepnę jakieś skrzydła janielskie na plecach albo różyczkę na dekolcie, kto wie:)




Brak komentarzy: