niedziela, 28 października 2012

Bajka cz. II

Mijały dnie, tygodnie, w szczęściu i zgodzie, Grusiołeczce i jej przyjaciółkom. Czasem tylko ten błogi ich stan równowagi ducha zakłócało dwóch huncwotów: Jasió i Wnusiu. Dobre to były chłopaki, ale czasem żarty ich się trzymały niewybredne, jak to u chłopców często bywa. To wiadro na wodę Grusiołeczce schowali, to weszli przez okno w chałupce i wyjedli pół naszykowanego na babską biesiadę  ciasta, to znów ogień pod kuchnią zagasili, ot niecnoty, bisurmany! Ale złote serducha w sumie, bo czasem i drwa narąbali, to znów ziemniaków nakopali, albo też chwasty w ogródku wypielili.
A nie wsmak było to towarzystwo złej ropusze Stodole, która zamieszkiwała najbardziej brudne bajoro w całej okolicy, nazywane przez okoliczną ludność PO. Dlaczego tak? Tego nie wiedział nikt, bo nazwa tego wstrętnego miejsca szła z pokolenia na pokolenie, przekazywana z ust do ust. W bajorze tym, oprócz wstrętnej Stodoły, mieszkał jej przyszywany pryszczaty synalek ropuch, podły i nikczemny Rafolek, zwany też Sralem. O ile Stodoła była wstrętna, stara, odrażająca, perfidna, zawistna i podła, o tyle Rafolek był o stokroć bardziej podły i nienawistnie nastawiony do bliźnich. Ten ohydny duecik całymi dniami knuł plany, jakby tu innym obrzydzić życie. Ich egzystencja mizerna i niewiele warta była niekończącym się  knuciem intryg, matactwami, kopaniem dołków pod innymi, donosicielstwem i rozmyślaniem ,co zrobić by kogoś opluć i skompromitować. Jednak metody ich działania różniły się znacznie. Stodoła chciała uchodzić za dobrą i sprawiedliwą i dlatego do swych niecnych planów wykorzystywała chętnie Srala, który i tak miał opinię fatalną , tak że nic mu zaszkodzić nie mogło. Mówili w okolicy o jego powiązaniach ze światem przestępczym, notorycznych kłopotach z prawem, szantażach i groźbach. Celem pryszczatego ropucha było zasłużyć na pochwały swej pani, wtedy bowiem, gdy odznaczył się wyjątkowym łajdactwem, Stodoła obdarowywała go wspaniałym kąskiem jak np. cuchnącym nietoperzem albo wyjątkowo tłustą muchą.
Pewnego razu postanowiła ,ta wstrętna stara ropucha, wykończyć Grusiołeczkę. A doświadczenie w wykańczaniu innych miała, bo w środkach nie przebierała. Donosy, podstęp, oszczerstwa - to wszystko nie było jej obce, ani też obrzydliwe. Wezwała  swojego wiernego ropucha Rafolka i tak do niego rzecze:
- Raf, jest sprawa. Nie podoba mi się Grusiołeczka i to jej towarzystwo. Te ich układy i układziki są MOCNO podejrzane! Jakieś przyjątka, jakieś zabawy! Ciekawe, skąd one mają na to wszystko środki! Pewnie jakieś robią przekręty! Zajmij się tym a nagroda cię nie minie!
- Już biegnę moja pani, już lecę! Już ja im dam, jakieś takie ohydne zażyłości! Już ja im rozwalę te milusiowate, MOCNO podejrzane spotkanka! Niech poznają, co to znaczy zadrzeć z takim kimś jak ja!
- Nie gadaj tyle, tylko bierz się za robotę! - wrzasnęła zniecierpliwiona starucha
Sral położył uszy po sobie i popuszczając wiatry ze strachu poszedł uknuć spisek

Brak komentarzy: