sobota, 27 października 2012

Miód

Śnieg pada od samego rana. Z deszczem. Zapowiadali. Wyciągnęłam ciepłe buty i cieplejszy szaliczek. Na główkę wełniany berecik. Z antenką. Koloru morskiego. Lubię ten kolor i pasuje mi do moich piENknych ócz - brązowych. Mąż od rana stęka. Basem mówi.
- To przez ciebie! Ściągasz ze mnie kołdrę i wietrzysz! I plazma wpada!
Mój mąż mówi, że to powietrze teraz to nie powietrze tylko PLAZMA. Może i ma rację...
Idę na bazarek po zakupy.
- Miód kup - odzywa się małż głosem zbolałym i pełnym cierpienia - tylko z dobrego źródła, niepodrabiany. Od chłopa - daje mi wskazówki. A NAJLEPIEJ NIECH CI POKAŻE! - Bosz....myślę, bredzi... UKĄSZENIA OD PSZCZÓŁ!
I wszystko jasne. Dziś nikomu wierzyć nie można. No! Zrobiłam mu herbatki z sokiem malinowym i ucałowałam w czółko, okrywając cierpiętnika wełnianym kocem ...Niech wie, że jestem  i łączę się z nim w bólu...Znaczy katar ma. I lekką chrypkę...Wiadomo, MĘŻCZYZNA:)
Idę sobie bazarkiem tup tup..Jaja kupione, mandarynki, pomidory są....I tak sobie nagle przypomniałam  ten miód i że mam te ślady od pszczół sprawdzać...No i zaczęłam parskać i rechotać. Ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Ale nic to, idę dalej, a śnieg zacina jak Olera!
Przy alejce głównej dwie przycupnięte postaci. O! MIODY mają. Podchodzę nieco nieufnie pomna na przestrogi mego ślubnego.
- A ten miód to jaki? - pytam obrzucając podejrzliwie sylwetki. Kobieta zakutana w szal i mężczyzna, pewno mąż.
- A różne: akacjowy, lipowy, wielokwitowy. Po 30 zł. A gryczany po 35.
- A mniejszych nie ma? - pytam. Bo wiadomo JAKI TEN miód, trzeba najpierw spróbować...
- Nie, ale ten większy się pani lepiej opłaci bo taniej wychodzi!
Ano i prawda.
- A skąd ten miód? Z Mazur? - pytam KONTROLNIE PODCHWYTLIWIE.
- Nie, spod Garwolina, pasiekę mamy własną - odpowiada kobiecina. No, egzamin NIBY zdała.
- Bo to wie pani, dla męża chorego potrzebuję, a on mi kazał sprawdzać, czy macie ślady po ukąszeniach! - mówię żartobliwie - wie pani, ile ja bajek będę się cierpiącemu musiała naopowiadać?
- Pani powie, że były ukąszenia, ale już zeszły. Teraz już ZIMA I PSZCZOŁY ŚPIĄ!
Noooo, od razy widać, że pszczelarka prawdziwa , zna się na pszczołach i ich obyczajach...
KUPIŁAM DUŻY SŁÓJ LIPOWEGO:)


5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A mąż miał tez pomysł jak sprawdzić czy to naprawdę lipowy?;)))

Marlin

gruszka pisze...

Owszem. Jak OZDROWIEJE od razu, znaczy NIEPODRABIANY!:)

Anonimowy pisze...

Dlatego,postanowiłam zabrać się za hodowle ;pszczółek...:))))

Anonimowy pisze...

a Babka od rana o bzykaniu! c(:

xD

Brudzia ;o)))

Anonimowy pisze...

Miód jak miód.,..ale te jaja czy kupowałaś u chłopa i czy były obs**ne, to mnie ciekawi?!

;)))

(Q)(Q)