piątek, 26 października 2012

W poczekalni u dentysty

Byłam dziś u dentysty. Właściwie -stki. A właściwie to pani stomatolog się mówi! Pani rewelacyjna - miła, sympatyczna, świetny fachowiec, oddana pacjentom czyli BRILANT. Jak w Leśnej Górze z serialu "Na dobre i na złe". I na NFZ! Z maleństwami byłam. Z jednym raczej...Drugi nie dotarł. Wygawor miał. Post factum jak to mówiO. No! Mało go to obeJszło...Młodzi! Gniewni i szczerzy! Ano...
Siedzę ja sobie w poczekalni. Obiecałam sobie: zero gadania! Jak mi powiedzieli, że ja KONFLIKTOWA to nie będę rozmawiać z nieznajomymi! Wcale. Bo ja gaduła jestem. Gadam wszędzie: w windzie, na ulicy, z kioskarką, z panem Krzyśkiem co ma stragan z warzywami na osiedlu, z panią co ma budę z wędliną...No gdzie się da tam gadam. Ale jak ja konfliktowa to KONIEC. Ni ma! Obejdzie się!
Obok w poczekalni dwie panie. Jedna mocno niepełnosprawna z kulą. Druga normalna, pełnosprawna z wyglądu, w berecie. Starsze. Rozmawiają.
- Czy tam w środku jest pacjentka? - pytam. No mam chyba prawo spytać - usprawiedliwiam się w duchu.
- Nie, pacjent! - odpowiedziały zgodnie
Zamilkłam. Nie będę się odzywać! Nie to nie!
Ale uszami strzygę. Panie opowiadały straszne rzeczy. Naprawdę. Jedna z nich , ta niepełnosprawna, mieszka w kamienicy w centrum. Starej. Znalazł się właściciel. Najpierw podniósł czynsze o 100%. Potem jeszcze o 100%. Kogo na to stać? Dwa lokale tylko wykupione...Potem zdecydował ludzi powywalać. W końcu ma prawo jako właściciel...Jakieś tam NIBY lokale zastępcze...Ale co to go obchodzi, on tam ma zamiar apartamenty na biura porobić, a ludzie starsi, którzy tu mieskają...A co to go? Takie prawo....Smutne to. Teraz eksmitują i nie patrzą. Za niepłacenie głównie. Matki z małymi dziećmi, osoby chore, niepełnosprawnych, kobiety w ciąży..Nakaz jest? Jest. To o co kaman? Ni ma cudów...Potem robią reportarze, prasa pisze, ludzie pikietują...Ale to rzadko kiedy coś daje. Twarde prawo ale prawo..Dura lex, sed lex czy jakoś tam...No, nie wytrzymałam. Głos zabrałam. Powiedziałam CO O TYM WSZYSTKIM MYŚLĘ, no bo jakże tak?
- Tak, tak, ma pani rację...- przytaknęła gorliwie pełnosprawna
- Bo teraz takie prawo mamy! Nic z humanitaryzmu! Tylko forsa się liczy i interes! Złe to prawo, gdzie brak miejsca na ludzkie uczucia - grzmiałam
- Ojej, pani to jest bardzo miła - ucieszyła się ta w berecie (niepełnosprawna się nie odzywała bo dawno weszła na spotkanie z bormaszynką)
- Nie jestem miła, nie jestem miła, jestem KONFLIKTOWA i walę co myślę prosto w oczy i bez znieczulenia - grzmiałam dalej
- Ojej, czasem trzeba ugryźć się w język - doradziła życzliwie pełnosprawna
- Wiem, ale ja tak nie umiem - odparłam
- Ojej, pani taka podobna do mojej znajomej że aż strach. Jak jej siostra! Kacprzak się nazywała z Koszalina....ZMARŁA DWA LATA TEMU!
Dobrze, że już mnie wezwano do gabinetu...:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ale że niby że co?
że koŃfliktowe krócY żyjO?

:DD

Anonimowy pisze...

Gdzie tam...te konfliktowe, to raczy dłużej żyją! No chyba, ze ktoś z nerwa wyjdzie i im pomoże zejść z tego łez padołu ;))

Anonimowy pisze...

dobrze,że weszłaś do gabinetu...:)