poniedziałek, 29 października 2012

Ni mam żalu do nikogo...

Ni mam żalu do nikogo, ino do ciebie niebogooooo, łoj Halino, łoj jedyno, dziewcyno moooojaaaa, dziewcyno moooojaaaa..Śpiewam sobie. A co, nie mogę? Dlaczego każdy musi się zachowywać tak, jak tego oczekują inni? Dlaczego każdy musi tkwić, czy chce, czy nie chce, parafrazując bodajże Różewicza, w swojej małej stabilizacji? A ja nie chcę i nie będę. Bo kto to wymyślił, że nie wypada? Że wstyd? Wstyd to kraść i z choinki spaść:) Męczy mnie takie tkwienie w ramach, takie paniusiowe zachowania co niektórych koleżanek, takie ubieranie się "pod szablon", taki standard życia. Człowiek powinien robić to, na co ma ochotę, o ile nie krzywdzi innych i o ile go na to stać. A tu niestety...Pewne wzorce są narzucane. Przez media, przez środowisko...Kupiłam sobie kapelutek. Brązowy, wywijany na tygrysa. Wyglądasz jak królowa Bona - stwierdził małż..No może trochę..Ale w zasadzie to dlaczego niby mam nie wyglądać JAK KRÓLOWA BONA? Że niby co? Krzywdę swoim dostojeństwem szczególnym komuś robię? Dziś śnieg i mrozek lekki. Minus dwa chyba. Lekko zamarznięte chodniki. Orła można wywinąć. Hu hu ha - mówię do pani, co sprząta. Lubię taką pogodę, ale nie w październiku ino w Święta - dodaję. A pamięta pani takie Święta, żeby śnieg był? - pyta pani. Pamiętam, z dzieciństwa...Ano..
Tera wszystko na głowie postawione bez te eksperymentA pogodowe. Harp czy coś...Czy faktycznie żyjemy w okresie “końca czasów” i czy wielkie anomalie pogodowe, masowe wymieranie zwierząt, niezwykłe nasilenie się trzęsień ziemi są na to dowodem? - zadają pytanie na jednym z blogów. Nie znam odpowiedzi, ale wiem, że normalne to nie jest i ktoś na tym łapę trzyma co wywraca  nam wszystko do góry nogami. Jeszcze kwiatki w ogródku i śliwki na drzewach a tu bach, śnieg! A w Hameryce ludzie do huraganu się przygotowują. Co za czasy?
Jest u mnie w pracy taki chłopak. Fajny. Podoba mi się jego punkt widzenia. Dość wysoko postawiony, ale wzorcom i wymaganiom środowiska nie ulega. Nie jest trendy i cool. Wszyscy KATERING, a on NIE. Żonka daje mu zupkę domową  w specjalnym pudełeczku, którą sobie w mikrofalówce podgrzewa. I ma w nosie to, co mówią inni. Bo INNI na obiadki chodzą wspólnie i tam się integrują. A on się nie integruje. Bo nie i już. No i dobrze. Trzeba być ponad. Może i trochę się na tym traci, ale za to zyskuje się wewnętrzny luz i to jest cenne. Bo nie każdy da sobie kajdany założyć. Ja tam wolę mieć kolorowe sny...I patrzeć na wszystko zza weneckiego lustra...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jesteś niesamowicie utalentowana.
Szczerze pisze...

Anonimowy pisze...

Sralik i jego banda nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że swoją zawiść ukują w coś, co jeszcze bardziej tę ich zawiść nakręci - paradoksalnie

że imo oczywiZDa :o)

gruszka pisze...

No, kurczaki, dzięki za komplement i za komenty hihi W końcu piszę dla Was:)

Anonimowy pisze...

Wielkie dzięki za to :***

(Q)(Q)