środa, 31 października 2012

Wrażenia...wspomnienia...zmysły...

Czy zwracacie uwagę na zapachy? Ja jestem zapachowcem...Bardzo mocno odczuwam wszelakie wonie i często je zapamiętuje...nawet na całe życie...Taki zapach tkwiący gdzieś w "kieszeni" mojej pamięci czasem powraca do mnie po latach, w całkiem innej sytuacji, w innych "pięknych okolicznościach przyrody"...Wówczas zaczynam się zastanawiać skąd znam tę woń. Bo przecież to było już "grane" gdzieś, kiedyś... Ot, takie zapachowe Déjà vu...Zapach drewnianych schodów domu w Otwocku w upalny lipcowy dzień, przemieszany z wonią odgrzewanego jedzenia na kuchni węglowej...Zapach wilgoci. Zapach dworca kolejowego z metalicznym posmakiem w ustach; to przypomina mi wyjazdy z dzieciństwa, z rodzicami albo z dziadkami....Zapach benzyny zawsze kojarzy mi się ze stacją benzynową na ulicy Poniatowskiego, która znajdowała się koło tego starego domu w Otwocku, gdzie pomieszkiwaliśmy latem. Kiedy przywożono benzynę, ten, w zasadzie fetor, był bardzo intensywny, a dla mnie..przyjemny:) Zapach ściółki sosnowej na piaszczystej glebie w upalny dzień. Z tej ściółki formowało się "ściany" domu, fotele, stoły, spanie i zabawa w dom była przednia...Lepkie od żywicy szyszki sosnowe koloru zielonego lubiłam trzymać w dłoniach i wdychać aromat żywiczny..Czasem taką szyszką można było i w nogę zarobić, albo i w głowę, ojojoj jak bolało! Lubię las. Tam jest zapachowy raj. Maliny mają taki charakterystyczny przyjemny zapach, słodki i owocowy..Jak z wiersza Leśmiana "W malinowym chruśniaku". Jagody pachną inaczej. A grzyby! Echhhhh...Kiedy wchodziło się do lasu po deszczu, mój chrzestny , który już nie żyje, a był grzybiarzem, wyrokował: SĄ GRZYBY. Bo było je czuć...Lubiłam dotykać mchu. Takie zielone poduchy jak z aksamitu. Po deszczu, stojąca miejscami woda tworzyła  piękny podwodny świat. Wyobrażałam sobie, że tam jest podwodne królestwo, które dla nas, śmiertelników jest nieosiągalne..Ale jest..Coś tak jak w "Alicji w Krainie Czarów" po drugiej stronie lustra..Albo  patrzenie na zamarznięte roślinki pod warstewką lodu, jak za szybką..Cudne!
Zapach pierwszego chłopaka, w którym byłam zakochana...Pachniał dobrą wodą z Pewexu..Albo woń zawilgotniałego namiotu ze szkolnej wycieczki i gotującego się na kocherku makaronu ..Tak..To jest takie moje osobiste archiwum..Człowiek im starszy chyba tym bardziej sentymentalny się staje hehe Ano, starość nie radość...:)))))

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Też mam pamięć do zapachów... szczególnie tych, którymi pachniały szczęśliwe chwile... i największy ich zasób pochodzi z dzieciństwa..

:**

Anonimowy pisze...

Pomarańcze ich zapach już na zawsze będzie mi się kojarzyć z Bożym Narodzeniem...:)))