niedziela, 16 grudnia 2012

Bajka Grusi - O grubym Aniołku

     Gdzieś, w dalekim świecie, w maleńkim warsztaciku, dającym zatrudnienie siedmiu kobietom i dwóm mężczyznom o skośnych oczach i czarnych włosach, wrzała wytężona praca. Panie pochylały się nad swoimi, dość przestarzałymi już, maszynami. Szyły zabawki na choinkę. Obok, dwaj mężczyźni wykonywali staroświeckimi narzędziami, potrzebną galanterię.
     Powstawały tu powyginane pastorały dla Św. Mikołajów, srebrne gwiazdki z koronkowej blaszki, maleńkie złociste kościółki i inne cudeńka. Tu właśnie produkowane były setki aniołków, Mikołajów, baletnic, ptaszków, koników, kolorowych motyli, rybek i innych ślicznych zabawek, które później wysyłane były na cały świat do różnych sklepów - wielkich i całkiem malutkich. Trzeba było się śpieszyć, bo Święta już za pasem!
     Pracowała w zakładzie młoda dziewczyna o imieniu Jaśmin. Była wesoła, miała skośne oczy i pyzate policzki. To ona wpadła na pomysł by uszyć grubego aniołka. Troszkę tylko powiększyła wykrój , którym się posługiwała, a w brzuszek napchała nieco więcej wypełniacza. Zeszyła wszystko i popatrzyła na swoje "dzieło". Roześmiała się figlarnie widząc, że powstał aniołek zupełnie niepodobny do pozostałych. Tamte były smukłe, wiotkie jak lilie, pełne dostojeństwa i wytworności. Miały twarze białe jak alabaster, długie jasne włosy i sukienki w kolorze błękitnym, fiołkowym lub kremowym...
Właśnie, włoski!- zachichotała cichutko Jaśmin i doszyła aniołkowi bujną grzywę z beżowej, lekko skręconej włóczki. Jeszcze tylko oczki z koralików , rumiane, pyzate policzki i już!



     Potem zabawki zostały zapakowane w małe pudełeczka, później w duże kartony i...pojechały w świat.
Muszą trafić do sklepów na dwa tygodnie przed Świętami!
Mały Aniołek też pojechał razem z innymi zabawkami. Sąsiedzi z paczki spoglądali na niego trochę drwiąco. Wszyscy zauważyli, że jest inny. Smukłe anielice poszeptywały coś między sobą, a małe koniki parskały, trącając się kolorowymi pyszczkami z aksamitu.
Aniołkowi było troszkę przykro. Zaszył się w najdalszym kątku swojego pudełeczka, zamknął oczka z czarnych koralików i pogrążył się w marzeniach. Chciałby znaleźć się wysoko, wysoko, dawać radość i szczęście...
- Ohhh - westchnął sobie cichutko - Ale przecież to niemożliwe, to się nigdy nie spełni...
Zabawki najpierw leciały samolotem, potem jechały wielkim samochodem, który czasem lekko podskakiwał na słabych nawierzchniach dróg. A w końcu dotarły na miejsce. Trafiły do niezbyt dużego sklepiku. Tam zostały wyłożone do specjalnego kosza na półeczce sklepowej.
Leżał sobie Aniołek między innymi aniołkami i bardzo chciał ,by ktoś go kupił. Marzył, że pokocha go jakieś dziecko, któremu sprawi radość w Święta...Zatrzymywali się kupujący, oglądali zabawki. Kupowali też aniołki. Ale na niego jakoś nie było chętnego. Na próżno wypinał swój gruby brzuszek, nadymał policzki, starał się nawet machać skrzydełkami...Nic to nie pomagało.
Zatrzymała się koło niego mama z małą dziewczynką.
- Mamo, mamo, zobacz! Jaki gruby aniołek! Kupmy go!
- Kochanie, nie ma takich grubych aniołków. Popatrz, ten w różowej sukieneczce jest ładniejszy. Ma takie śliczne złote włoski. Widzisz?
- Dobrze mamusiu! - uradowana mała chwyciła wybranego przez matkę aniołka, a na naszego grubaska już nie spojrzała.
Stopniowo robiło się w okół Aniołka coraz luźniej. Teraz było go już dobrze widać. Zostało jeszcze tylko pięć laleczek ze skrzydełkami.
Przyszło dwoje starszych ludzi.
- Może kupimy, Stefanie, dla naszej wnusi?
- Dobrze. Nie jest drogi. Popatrz, ten w żółtej sukience jest ładny...Chyba... - zastanawiał się staruszek.
- A może weźmiemy tego? - babcia wskazała na naszego bohatera.
- Eeeee nieeee... Popatrz, jakiś taki..śmieszny, nie jak anioł! Za gruby jak na anioła! Gałąź nie wytrzyma! - zażartował starszy pan.
Odeszli z aniołkiem w kremowej szatce w koszyczku.
     Naszemu Aniołkowi było bardzo przykro. Łezki mu stanęły w oczkach, lśniąc jak najprawdziwsze brylanty. Ale starał się nie płakać. Komu potrzebny taki płaczący aniołek! On ma bawić, dawać szczęście, radość!
Ale pociągał troszkę malowanym noskiem...Smutno mu było i już. Nikt go nie chciał. Usteczka, troszkę krzywe, drżały w hamowanym szlochu, a rumieńce na pyzatych policzkach były jeszcze bardziej buraczkowe niż zwykle.
     Nagle do sklepu weszła pani. Dość młoda, przeciętnej urody i potężnej tuszy. Podeszła do półeczki i popatrzyła na zabawki. Tam, gdzie jeszcze niedawno był stos aniołków z weluru, został już tylko jeden - gruby Aniołek w błękitnej sukieneczce, z okrągłym brzuszkiem i białymi skrzydełkami. Pani popatrzyła na niego w zachwycie. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego grubaśnego aniołka - zaśmiała się pod nosem - Ale śmieszny! I niedrogi! Jaby na mnie czekał. I PODOBNY DO MNIE!
     I kupiła malutkiego Aniołka i poszła z nim do swojego domu, a jemu się wydawało, że nie ma na świecie bardziej szczęśliwego stworzenia niż on.
     A kiedy nastała Wigilia, gdy choinka zapaliła się setką kolorowych światełek, Aniołek zawisł wysoko, wysoko, dokładnie tak, jak sobie wymarzył, zaraz pod gwiazdą betlejemską, palącą się na czubku drzewka.
Patrzył z góry na inne zabawki, które też spoglądały na niego i to z wielkim uznaniem i szacunkiem! Małe srebrne ptaszki śpiewały tylko dla niego, a Święty Mikołaj ze szkła krzyczał : HO HO HO!!!!!
Dwie  małe dziewczynki o czarnych oczkach, córeczki pani, dzięki której znalazł się w tym czarującym miejscu, z zachwytem zerkały na Aniołka pokrzykując: mamo, mamo, jaki on śliczny!
Klaskały przy tym w małe rączki, a wtórował im pulchniutki berbeć z blond czuprynką - ich braciszek.
Niebieskie rybki mrugały szklanymi oczkami w jego kierunku, a mała Chinka próbowała wachlować go swoim wachlarzem. 
     Aniołek widział z góry szczęśliwych ludzi, dzielących się opłatkiem i składających sobie życzenia. Ujrzał w ich oczach miłość i sedeczność, która także spływała na niego, a magia tego wieczoru i jemu się udzielała. Czuł ciepło bijące z zebranych wokół wigilijnego stołu, nakrytego śnieżnobiałym obrusem, słyszał wesoły śmiech. A gdy po Wilii rodzina zaśpiewała kolędy, a śpiew wzbił się wysoko, wysoko, aż do nieba, Aniołek pomyślał: teraz wiem, czym jest szczęście!
     W ten sposób gruby Aniołek znalazł dom, przyjaciół i tak już zostało na zawsze. W każde Święta , od tej pory wisiał na swojej gałązce, zaraz pod gwiazdą i wiedział, że to jest jego miejsce na ziemi.






Post scriptum
A morał z bajki jest taki:
- kto się poniża, wywyższony będzie
- każda potwora znajdzie amatora.
:)


3 komentarze:

Mariola:) pisze...

Piękna bajka:)))

Anonimowy pisze...

Cudownie się czyta :D*

Anonimowy pisze...

aż żal, że nie ma "pod łapką" jakiegoś Malucha, któremu można by tę bajeczkę poczytać... ;o)***