czwartek, 20 grudnia 2012

Pochwała kiczu

Rzecz o kiczu...
Czymże jest ów kicz?
Zajrzyjmy do wiki. "Kicz (z niem. Kitsch - lichota, tandeta, bubel) – utwór o miernej wartości, schlebiający popularnym gustom, który w opinii krytyków sztuki i innych artystów nie posiada wartości artystycznej".
Czyli, że co? O tym, co jest kiczem a co nie, decydują krytycy.
A kimże są ci krytycy? Kto ich, tych przemądrzałych jajogłowych z pozycją i nazwiskiem, upoważnia do decydowania, co ma mi się podobać a co nie? Lub raczej przyklejać mi etykietkę osoby pozbawionej dobrego smaku, bo podoba mi się to, a tamto nie, bo mam w domu taki obraz, czy taką rzecz!
Oczywiście gustowanie w kiczu jest w złym stylu. Tak się utarło. Powiedzieć o kimś: "ale ma kicz", jest ocz obrazą i dowodem lekkiego lekceważenia tej osoby poprzez pryzmat jej smaku. Nie ma nic gorszego dla gwiazdy, jak być uznaną za osobę gustującą w kiczu -np. kiczowato ubraną, mającą kiczowatą biżuterię, czy otaczającymi się takowymiŻ przedmiotami. To nie wypada, to wstyd!
Wniosek z tego taki, że posiadanie kiczu jest czymś wręcz haniebnym!
Bo ludzie okrzyknięci przez innych ludzi KRYTYKAMI, choć często na sztuce się nie znają, ba , nawet nie mają o niej zielonego pojęcia, mają za to koligacje, plecy i czasem nazwisko (a czasem nie), mają decydować o tym, co się komu ma podobać. A któż NIBY ich powołał, kto upoważnił? Tacy sami karierowicze?
Oczywiście, oczywiście, gdzieżby tam, oni w moją wolność wyboru nie godzą, ale..
No cóż, w przypadku, gdy spodoba mi się coś, uznanego przez tych arbitrów dobrego smaku za KICZ, wydam na siebie wyrok - to ta co nie ma absolutnie gustu. A gdzie "de gustibus non est disputandum"się pytam? Gdzie brak DYSKUSJI na temat gustów?
Nie. Tak to ne będzie!
Nie mam zamiaru stosować się do czyjegoś "widzimisie" tylko dlatego, że jemu się nie podobają jelenie na rykowisku, a mi TAK, I OWSZEM! Albo łabądki na jeziorku!
Pamiętam, w dzieciństwie, wyjeżdżaliśmy w góry, do Murzasichla koło Zakopanego. Na wiosce mieszkał sobie niejaki pan Zbójnik, nie wiem, czy to było jego nazwisko, czy też taki "pseudonim artystyczny". Rzeźbił w drewnie i wykonywał cudeńka. Były tam: kierpce - popielniczki, wielkie szarotki na ścianę, jelenie z wtykanymi rogami, z których można było robić łanię, w miarę potrzeb, głowy Górali z profilu z garbatymi nochalami, orły, niedźwiedzie, figurki Góralecek...Czego tam nie było? Kicz? Oczywiście! Ale jakie powodzenie miał ów pan Zbójnik. Jaki ruch w interesie! Jak się wszyscy na te orły i popielniczki rzucali! A co, kurka wodna, mieli jako pamiątkę z Tatr, antyki kupować????
Mam w domu obrazy. Kicz. Oczywiście, że kicz. Jeden - zachód słońca, jeziorko, choinki, kaczuszki...




Drugi - leśniczówka w środku lasu i bawiące się przed nią niedźwiadki.




Kicz nad kicze. Obrazki te wisiały, w tak często przeze mnie wspominanym, mieszkaniu w Otwocku. Przypominają mi dzieciństwo, tamto miejsce, tamten sosnowy las, kuchnię węglową, studnię na podwórku, skrzypiące, powypaczane schody drewniane, zmierzch pachnący sosnami, szum wiatru...Przypominają mi mojego burkliwego wujka, jego sąsiadów, mojego chrzestnego, którzy dawno już nie żyją. Czy mam zdjąć obrazy ze ściany tylko dlatego, że to kicz?
Ludzie, nie dajmy się zwariować! Moi chłopcy, będąc dziećmi, z każdej wycieczki szkolnej, przywozili mi pamiątki. Mam więc wagonik z solą z Wieliczki, mam broszkę - żabkę i wiele innych rzeczy, które należy określić jako kicz. Mam też różne ich rękodzieła - pieski z gipsu itp. Czy mam się tego pozbyć? Przecież to jest ich dzieciństwo, moja młodość, nasze najpiękniejsze lata...Nie, nie to stanowi wartość, co jest obrazem pędzla nie byle jakiego, antycznym meblem, nie wiedeńska porcelana, nie meble biedermeierowskie, nie artystyczne rękodzieła, grafiki absolwentów ASP...To są z pewnością piękne przedmioty, drogie, kosztujące dużo, dużo euro, ale prawdziwa uroda tkwi w tym, co dana rzecz nam przypomina, z czym się kojarzy...Jakie miłe chwile, osoby, miejsca. Czasem tandetny pierścionek z tombaku ma większą wartość sentymentalną niż złota biżuteria z drogim kamieniem szlachetnym! Nie zawsze wartość materialna powinna być tą wiodącą.
A więc niech żyje kicz! Nie bójmy się kiczu! NIE WSTYDŹMY SIĘ KICZU!!!!!
Otaczajmy się nim! Kochajmy go i sznujmy!
Nie pozwólmy omotać się bezdusznym krytyką, mądrzącym się przed kamerami, często mającymi miast serc tylko wiedzę merytoryczną!
Nauczmy się patrzyć na przedmioty sercem, bo ich prawdziwe piękno jest zaklęte w tym, co nam przypominamy....

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Przypominają mi dzieciństwo, tamto miejsce, tamten sosnowy las, kuchnię węglową, studnię na podwórku, skrzypiące, powypaczane schody drewniane, zmierzch pachnący sosnami, szum wiatru...Przypominają mi mojego burkliwego wujka, jego sąsiadów, mojego chrzestnego, którzy dawno już nie żyją. Czy mam zdjąć obrazy ze ściany tylko dlatego, że to kicz?
Ludzie, nie dajmy się zwariować! Moi chłopcy, będąc dziećmi, z każdej wycieczki szkolnej, przywozili mi pamiątki. Mam więc wagonik z solą z Wieliczki, mam broszkę - żabkę i wiele innych rzeczy, które należy określić jako kicz. Mam też różne ich rękodzieła - pieski z gipsu itp. Czy mam się tego pozbyć? Przecież to jest ich dzieciństwo, moja młodość, nasze najpiękniejsze lata...Nie, nie to stanowi wartość, co jest obrazem pędzla nie byle jakiego, antycznym meblem, nie wiedeńska porcelana, nie meble biedermeierowskie, nie artystyczne rękodzieła, grafiki absolwentów ASP...To są z pewnością piękne przedmioty, drogie, kosztujące dużo, dużo euro, ale prawdziwa uroda tkwi w tym, co dana rzecz nam przypomina, z czym się kojarzy...Jakie miłe chwile, osoby, miejsca. Czasem tandetny pierścionek z tombaku ma większą wartość sentymentalną niż złota biżuteria z drogim kamieniem szlachetnym! Nie zawsze wartość materialna powinna być tą wiodącą.
A więc niech żyje kicz! Nie bójmy się kiczu! NIE WSTYDŹMY SIĘ KICZU!!!!!"
prawda,kochajmy go i szanujmy:)))

Margolcia pisze...

Brawo Gruśka! Tak trzymaj!

Anonimowy pisze...

JESTEM Z CIEBIE DUMNA!!!!!!!!!!! JAKŻE SIĘ CIESZĘ JUŻ NICZEGO NIE MUSZĘ DODAWAĆ..
!!!
Elżbieta