czwartek, 6 grudnia 2012

Zakupy

Uffffff, nalatałam się dziś po mieście jak kto gUpi! Nie jest to, co prawda, Reisefiber ale Weihnachten Fiber??????????Gut???? Jak jak "kocham" ten szwargotliwy szwabski język hihi
W każdym razie pogalopowałam w poszukiwaniu prezentów, tudzież innych zakupów. W ofercie Biedronki widziałam taki pyszny (jak myślę) likier Amaretto, migdałowy. W eleganckiej, płaskiej buteleczce. Lubię taki trunek. Bo słodki.  Poszłam do tej najbliższej Pierdzionki, ale gdzie tam! Tylko cena się ostała! Inne alkohole, proszę bardzo! Żubrówki, Napoleony, Żołądkowe, wina różniste, tańsze i droższe, łiskacz, ale mojego likierku ni chu chu! Ale ja uparta jestem, nie znacie mnie! Pojechałam sobie w daleki świat. Tam (w tym świecie znaczy)jest taka wielka, ogromniasta Biedrona z duuużym stoiskiem alkoholowym. Weszłam na pewniaka. Po drodze do akloholi, zdążyłam kupić świecące aniołki ledowe i bombki w stylu retro z takim ślicznym, zimowym krajobrazem i światełkami domków w oddali...Dopadłam w końcu do tego stoiska, łapiąc jeszcze  paczkę majtek męskich - 3 szt. - nawet ładne. Porządnie wykończone z szeroką gumką.
No to węszę w tych aNkoholach jak jaki pies myśliwski...Nie ma, w morde! No nie ma! Ani tu, ani tam! Poszłam do pani eksedientki.
- Gdzie ten likierek pyszniutki z tej oferty?
Pani w towarzystwie pana pogalopowała świńskim truchtem przez cały sklep. Szuka, szuka, na półkach i na palecie. Nawet zapach nie został.
- Tu było! - pokazała puste pudło.
I co mi z tego, że było...Smakiem się muszę obejść.
- Pani se kupi to! - pokazuje mi pan na jakieś perfumowane świństwo.
- Eeee, to nie to samo - odpowiadam z zawodem w głosie.
Pan był bardzo zmartwiony, widać, że bardzo mi współczuł.
- Wie pani, może pani pojedzie na (tu wymienił ulicę jakąśtam). Tam jest duża Biedronka.
- A gdzie to jest?
- Chyba w Międzylesiu.
No, ja dziękuję, po gUpią ALPAGĘ nie będę jechać na drugi koniec świata, tam, gdzie wrony zawracają!
W rozgoryczeniu jeszcze poszłam sobie do Hebe, gdzie kupiłam wyśmienitą kawę kolumbijską i herbatkę czarną, przy okazji stwierdziłam, iż zakupione w innym sklepie Hebe produkty tu są dużo droższe, więc nie wiem jak to niby jest, bo dla mnie to jedna firma, jedna cena...Poszłam sobie na stoisko z perfumami. Ceny że hoho. Ale sobie przynajmniej psiknęłam testerem ile wlazło. A co! Mój syn mówi na mnie, że robię wiochę. Może i robię, ale tę perfumĘ przepiękną do tej pory czuję. I to jak! A była to Euphoria CK. Istny cud! Lubię tę firmę Calvina Kleina...Zapachy mają ładne, męskie i damskie i te hemafrodytyczne też!
Potem poszłam do takiego sklepu z serii "Wszystko od 5 zł". Kicz straszny tam jest, ale lubię pooglądać, czego to ludzie nie wymyślą. Były piękne świecące bąki z melodyjką, srebrzyste chonki ze światłowodów różnej wysokości, ozdoby choinkowe ze szkła...Potem sobie oglądałam tak straszny kicz :) To były szpadki do ogórków konserwowych. Kilka szpikulców zakończonych imitacją ogórka, wbitych w "pagórek" z kilku ogórków - sztucznych oczywiście. Całość wykonana koszmarnie, ale w przecudnym zielonym, soczystym kolorku. Takim, jaki lubią Gruszki! Nie kupiłam. Ale za to kupiłam sobie rękawiczki (następne) we wzór tygrysi, do tego kapelutka co to wiecie..I komplet filiżanek szklanych z rzeźbioną różą. Bo mam tekież szklaneczki i talerz do ciasta. Mnie się to podoba i już! A niech sobie będzie kicz!
Potem zobaczyłam coś, co przykuło moją uwagę. Chciałam zrobić nawet zdjęcie, ale bardzo się wstydziłam. Był to fartuch gospodarczy. Chyba dla pani :) Bo dla pana to raczej..śmiesznie by było...Hmmm...jakby tu go opisać? Miał kolor ciała.W górnej części, na wysokości klatki piersiowej były dwa spore cyce. Bardzo nawet sugestywne. To nie były malunki! To były wzgórki i posiadały wszystko, co ma prawdziwy damski cyc! I kolory nawet wiernie odtworzone! Niżej znajdował się brzuszek, dalej skąpe majteczki i dwa uda obciągnięte siatkowymi pończoszkami zwieńczonymi podwiązkami u góry! No, widok powalający! Jak żywe! Wyobraziłam sobie, jak zareagowałby mój Miś, gdybym w czymś takim mu kolację podała hahahahahahahaha. Pewnie by się w czoło popukał. Ale naprawdę było to pomysłowe :)
Było już dośćpóźno i strasznie zgłodniałam, a Gruszki bardzo nie lubią być głodne! Tak więc udałam się z powrotem. Ale ogólnie to było miło, pomimo, że tego likieru nie kupiłam... Co ja będę pić? Ano, chyba sobie jakiego tam Advokata kupię i będzie! Toć nie będę Parkowej żłopać w Święta!



Post scriptum. Widziałam piękną koszulę męską. Koloru jeżyny! Cudna! Już sobie wyobraziłam jak zachwycająco wyglądałby w niej mój mąż albo syn...Ale oni by w życiu takiej nie założyli. Powiedzeliby że to dla gejów :)

3 komentarze:

Margolcia pisze...

Widzieliście?! Likier w Święta! A kompot ze suszek nie łaska pić? :P

;)

Mariola:) pisze...

Też lubię tylko słodkie alkohole!:)))
Widziałam takie fartuszki także w męskim wydaniu!:))))hehhe Ten był naprawdę interesujący.....;)))heheh

Anonimowy pisze...

To oznacza w tym "męskim wydaniu" z fartuszka,nieco niżej zwisało...?:)))