poniedziałek, 3 grudnia 2012

Bajka Grusi - O nieżyczliwym Krasnalu Jędrku i o tym, co wynika z sobkostwa

W starym lesie, w dziupli wielkiego dębu, mieszkał sobie Krasnal Jędrek. Dąb rósł w bardzo dobrym miejscu, w samym środku kniei, blisko płynęło źródełko, które brało początek spod olbrzymiego kamienia,  mocno już omszałego i prawie wrośniętego w ziemię. Głaz ten był tam od czasów, których nie pamiętali nawet najstarsi mieszkańcy tego miejsca. Jędrek, we wnętrzu drzewa, urządził sobie domostwo, z którego był bardzo dumny. Można by nawet rzec, że mieszkał w luksusie i niczego mu nie brakowało. Mieszkanie urządzone ze smakiem, wzbudzało podziw, a nawet i zazdrość niektórych sąsiadów. Pewnie jesteście ciekawi, co takiego nadzwyczajnego było w kwaterze skrzata? Otóż okna zdobiły małe witrażyki z szybek, które pomalowały mu znajome motylki, we wszystkie kolory polnych kwiatów. Gdy promienie słońca padały przez szkiełka, we wnętrzu widać było, na podłogach i na sprzętach, barwne mozaiki,  niczym wzory w kalejdoskopie. W salonie był najprawdziwszy kominek, wybudowany przez stolarza - Dzięcioła Romana, zwanego przez wszystkich Żurawinkiem, z powodu czerwonej czapeczki, którą zawsze nosił oraz zduna, Kreta Wacka. Gdy nadchodziły jesienne słoty, w kominku wesoło palił się ogień przy akompaniamencie skwierczenia szczapek suchego drewna i palących się szyszek sosnowych. Salon był wyposażony w prawdziwy fotel bujany, w którym zasiadał Krasnal i z wolna pykał swoją ulubioną fajeczkę. Oprócz tego stała tam wspaniała komoda z drewna dębowego, rzeźbiony, ciężki stół, a podłoga wyścielona była prawdziwym dywanem, który utkały dla Jędrka pajączki z mocnych nici, przetykanych światłem księżyca, specjalnie chwytanego nocą.





W mieszkaniu była także sypialnia z wygodną, miękką kanapą wyściełaną aksamitem. Była też najprawdziwsza kuchnia, niezbyt duża, ale wygodna z kompletem błyszczących rondli, porcelanowych talerzyków i srebrzystych sztućców. W kącie mieszkania mieściła się wyśmienicie zaopatrzona spiżarnia. Z salonu wychodziło się na taras, który podparty był  grubym dębowym konarem. Roztaczał się z niego malowniczy widok na okolicę. Gdy zapadał zmrok i wszyscy mieszkańcy lasu sposobili się do snu, Krasnal wychodził na taras i w ciszy, której nie zagłuszał już żaden ptak, ani zwierzę, słuchał szumu źródełka i odgłosu spadających liści i gałązek, gdy tylko pojawił się silniejszy podmuch wiatru. Można powiedzieć, że Jędrkowi żyło się bardzo dobrze. Nie był on jednak lubiany przez sąsiadów. Nigdy nikomu nie pomógł w potrzebie, ani z nikim się nie podzielił swoim dobrem. Nigdy nikogo niczym nie poczęstował, ani nie przyjął w swoim domostwie. Był zarozumiały i nieżyczliwy. Nie interesował go los innych stworzeń i myślał tylko o sobie. Jego jedynym celem było pomnażanie swojego majątku, a jedynym pragnieniem, życie w luksusie. Na innych, uboższych patrzył z pogardą. Czy to moja wina, że ktoś sobie nie radzi? - myślał egoistycznie. W końcu niech każdy dba o swoje interesy! - dodawał w duchu.
Pewnego razu przybłąkał się do niego mały Zajączek, który zabłądził w lesie. Z płaczem prosił go o pomoc, o wskazanie drogi, o nakarmienie, gdyż długo błąkając się po lesie i szukając właściwej ścieżki, mocno już zgłodniał.
Krasnal stanął w drzwiach i rzekł:
- Idź sobie! Musisz radzić sobie sam! Mnie nikt nie pomaga nigdy i ja o pomoc nikogo nie proszę! Wracaj skąd przyszedłeś!
Zajączek zapłakał rzewnie, tym bardziej, że zabolały go bardzo, ostre słowa, bezwzględność i okrucieństwo. Spuścił ze smutkiem głowę i odszedł. Na szczęście pomogły mu leśne ptaszki i z ich pomocą zdołał trafić do domu.
Innym razem znów prosił go Słowik Pawełek o pomoc. Zaplątał się w krzaczki i w skrzydełko wbił mu się cierń.
- Pomóż mi, Jędrku - prosił.
- Jestem teraz bardzo zajęty! - niegrzecznie odpowiedział Krasnal - musisz sobie jakoś poradzić sam! Mnie nikt nie pomaga i ja od nikogo pomocy nie chcę! Trzeba być samowystarczalnym!
I ptaszek odleciał ze smutkiem....
Kiedyś młoda Sójka Helka, której dopiero wykluły się pisklęta, prosiła Krasnala, by na chwilę popilnował jej dzieci, gdyż musiała iść na poszukiwania jedzenia dla swoich maleństw.
- Nic mnie to nie obchodzi! - zakrzyknął zuchowato Skrzat - Musisz sobie sama jakoś poradzić.
Sójka odeszła ze smutkiem. Powoli wszystkie zwierzątka odsuwały się od nieżyczliwego sąsiada....
Aż nastała ciężka zima. Jędrek, pomimo dbania o siebie, zachorował. Nie pomógł ani wełniany szalik, ani ciepła czapa, ani buty na prawdziwym kożuszku. Zachorował i już. Czasem tak bywa, że choroba przychodzi nagle. Może spocił się przy rąbaniu szczapek drewnianych?
W każdym razie, kasłał bardzo, miał katar i gorączkę. Położył się do łóżka i całkiem osłabł. Zmierzył temperaturę - miał prawie 40 stopni! Trzeba by zawołać lekarza....Ale przecież sam nie da rady...
Leżał więc tak w samotności i czuł się coraz gorzej. Chyba miał już zapalenie płuc.
Tymczasem zwierzątka, które początkowo nie zauważyły nieobecności Jędrka, stopniowo zaczynały się niepokoić. Pomimo zimy, Krasnal jednak wychodził z domu, to po wodę, to znów narąbać drewna...A teraz nie widziały go od kilku dni!
Postanowiły zajrzeć do sąsiada. Jaki jest taki jest, ale zawsze to sąsiad...
Trzeba zobaczyć co się stało - stanowczo stwierdził burkliwy Chomik Marian
Myszki były tego samego zdania. Nawet mały Zajączek, któremu kiedyś Jędrek odmówił pomocy, teraz był zaniepokojony. Przyleciała też Sójka Helka i Słowik Pawełek...
Wszyscy stanęli przed drzwiami dziupli. Zapukali nieśmiało...
Odpowiedziała im tylko cisza. Zapukali po raz drugi, już mocniej. Nic.
- Chyba musimy wejść, może coś się stało? - zawyrokował Marian.
Nacisnęli klamkę, drzwi się otworzyły...Powoli, ostrożnie weszli do środka. W kuchni nie było nikogo, pod kuchnią nie napalone, garnki puste, nieporządek...W salonie kominek zimny, widać dawno nieużywany, po kątach nawet sople wiszą. Resztka wody w wiaderku zamarznięta...
Usłyszały jakiś jęk..Chyba z sypialni. Weszły.
Ich oczom ukazał się przygnębiający widok. W łóżku, w nieładzie, leżał wychudzony Jędrek. Rozpalony, spocony, potargany..
- Co się stało?!! - wykrzyknął Chomik z przerażeniem.
Odpowiedział mu tylko atak kaszlu.
- Trzeba wezwać doktora! I to natychmiast!
- Ja polecę! - szybko zdecydowała Sójka. Stary Niedźwiedź Bartek był doświadczonym lekarzem.
Tymczasem zwierzątka zaopiekowały się Jędrkiem, jak potrafiły. Myszki prześcieliły mu łóżko, ułożyły wysoko poduszki. Zajączek naniósł świeżej wody. Chomik Marian napalił w kuchni i kominku i zaraz zrobiło się ciepło i wesoło. Potem zwierzątka napoiły chorego herbatą z malinami. Ptaszki nagotowały mu też pożywnej zupy i nakarmiły nią nieboraka.
Niebawem nadszedł lekarz....Niedźwiedź zbadał krasnala. Nie było z nim dobrze, o nie...
- Zapalenie płuc - orzekł ponurym głosem Bartek po zbadaniu pacjenta. Zaoordynował mu lekarstwa i zalecił dużo pić i wygrzewać się.
Trzeba będzie się nim zaopiekować - stwierdziły zwierzątka zgodnym chórem.
Ustalimy dyżury. I będziemy przy nim , póki nie wyzdrowieje!
Jak postanowiły, tak zrobiły. Choroba trwała długo, ale gdy Jędrek wziął lekarstwa, temperatura spadła. Jednak był on jeszcze bardzo słaby i  męczył go kaszel.
Powoli, pod bacznym okiem sąsiadów, wychodził z choroby. Zwierzątka dbały o niego, karmiły, poiły, podawały lekarstwa, zmieniały pościel, paliły w kominku..
Krasnal, gdy tylko poczuł się lepiej zaczął rozmyślać...Było mu wstyd. On nikomu nigdy nie pomógł, a teraz pomagali mu wszyscy! Nawet ci, których kiedyś skrzywdził. Miał wyrzuty sumienia. Bardzo go te myśli męczyły...
Powoli dochodził do zdrowia, nabierał sił. Aż pewnego dnia, poczuł, że jest już całkiem zdrowy.
Ale nie był to już ten sam Skrzat - egoista i sobek! Zrozumiał, że nigdy się nie jest samemu i że zawsze trzeba myśleć o innych - pomagać im, wspierać, służyć dobrą radą. Bo dobro, które się daje, zwraca się w dwójnasób.
Jędrek postanowił wyrazić swoją wdzięczność sąsiadom. Myślał długo, jak ma im podziękować, jak im powiedzieć, że się zmienił, że zrozumiał coś, czego nie rozumiał przedtem. Dzięki swoim sąsiadom otrzymał nie tylko opiekę, nie tylko pomoc, ale coś znacznie cenniejszego - dzięki nim stał się kimś innym i wreszcie przejrzał na oczy, CO tak naprawdę jest w życiu najważniejsze - miłość, serdeczność, zaufanie i to,  że możemy na kogoś zawsze liczyć.
Krasnal urządził dla sąsiadów wielki bal. Nie patrzył, że pobrudzą mu dywany i uszczuplą zapasy. Stół uginał się od wyśmienitego jadła i wspaniałych napitków.
- Wiem , że nie byłem dla was dobry - powiedział Jędrek, ale obiecuję, że od tej pory wszystko się zmieni. Dziękuję wam za wszystko. I nie tylko za opiekę i pomoc. Dzięki wam zrozumiałem coś bardzo ważnego - dokończył z mocą.
- A co? - spytał mały Zajączek.
- To, że nikt z nas nie jest sam, że żyje wśród innych i powinniśmy być dla siebie życzliwi, gdyż dziś pomagamy komuś, a jutro sami może będziemy tej pomocy od innych potrzebować.
- Zdrowie gospodarza! - wykrzyknął Chomik Marian - wznosząc kryształowy kielich leśnego miodu.
- Zdrowie was wszystkich, KOCHANI SĄSIEDZI - odpowiedział Jędrek.
I od tej pory zawsze już dzielił się z innymi i nigdy nikomu nie odmawiał pomocy....



3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak,ja lubię;bajka z dobrym zakończeniem i morałem :)***

Anonimowy pisze...

Tak,ja lubię;bajka z dobrym zakończeniem i morałem :)***

Anonimowy pisze...

Mam nadzieje ze i na MIKOŁAJA,będzie co czytać...:D*