czwartek, 20 grudnia 2012

Bezdomny

Kochani moi Czytelnicy,
Idą Święta.
Święta Bożego Narodzenia. Czas miłości, radości. Czas wybaczenia sobie wszystkiego, co było złe, czas pochylenia się nad każdym potrzebującym...
Różne fundacje i inne organizacje starają się pomóc tym, którzy sobie nie radzą, są w trudnej sytuacji, w ubóstwie, by i oni mogli mieć swój moment radości, dostatku, poczuć, że ktoś o nich pamięta..
To taki okres w roku, gdy ogarnia nas spokój, a przy stole wigilijnym otacza ciepło najbliższych, którym chcemy się dzielić z innymi, nawet z obcymi nam, osobami...To taki naturalny odruch serca.
Bo te Święta tak działają, za sprawą Narodzonego Dziecięcia, które w swojej Boskiej Osobie dokonuje cudu w naszych duszach. Temu maleńkiemu Dzieciątku, które, jak co roku nam się rodzi (oczywiście to przenośnia) zawdzięczamy to, że chcemy dzielić się miłością, która w tym wyjątkowym dniu nas wypełnia. Stąd tradycja zostawiania dodatkowego talerza dla zbłąkanego wędrowca, obcego człowieka, który być może, zapuka do naszych drzwi...Zastanówmy się, czy rzeczywiście mu otworzymy? Czy rzeczywiście jesteśmy na to gotowi? Pozostawiam Was, Kochani z tym pytaniem...
Dlaczego tak? Dlaczego o to Was pytam? Otóż dziś wydarzyła mi się historia. Historia, która wstrząsnęła mną dogłębnie i..powiem szczerze, wywołała u mnie ogromny smutek i łzy bezsilności...
Szczególnie, że rano byłam na nauce rekolekcyjnej, gdzie mowa była o miłości i szacunku dla drugiego człowieka...Dla każdego człowieka, nie ważne, czy stary, czy młody, bogaty, czy biedny, czarny, czy biały, gruby, czy chudy, mający dom i rodzinę, czy...bezdomny i śmierdzący....
Wracałam z zakupów. Mróz. Ja, obładowana kupionymi produktami ,usiadłam chętnie w ciepłym wnętrzu wagonu tramwajowego na pętli przy Wiatracznej. Siedzę sobie zadowolona, zaraz tramwaj ma ruszyć.
W tym momencie wchodzi bezdomny. Stary człowiek, bardzo brudny, zniszczony na twarzy, sine ręce od mrozu, chyba schorowany, bo kasłał i oczy miał takie przerażające, prawie same białka.Usiadł sobie nie na siedzeniu, tylko wyżej na obudowie. Kto jeździ tramwajem, to wie. Może tam mu było cieplej? Po chwili po całym wnętrzu wagonu rozniósł się bardzo niemiły fetor. Ten człowiek był brudny i zaniedbany. Tramwaj ruszył. Zapach docierał do mnie, ale machnęłam ręką i nawet się nie przesiadłam gdzie indziej. Jeszcze tylko dwa przystanki - pomyślałam wtulając nos w szalik - wytrzymam jakoś.
W tym momencie usłyszałam wściekłe pomstowania.
- Wypier*alaj stąd! Już cię tu nie ma, śmieciu!
Odwróciłam się. Młody mężczyzna około trzydziestki stał nad siedzącym bezdomnym.
- Mówię do ciebie! Słyszysz? Nie po to płacę za bilet, by twój smród, śmieciu, wąchać! Wypier*alaj!
Zrobiło mi się bardzo przykro. Bałam się odezwać, młody człowiek był wyraźnie rozjuszony...Owszem, człowiek śmierdział, ale mocno zabolało mnie okrucieństwo i bezwzględność osiłka.
Bezdomny siedział sobie dalej na swoim miejscu. Coś tam mruczał pod nosem, wyraźnie przerażony. Nie czuć było od niego alkoholu, tylko smród brudnego ciała i niepranej odzieży. Ja już gotowa byłam to wszystko znieść, byle tamten dał mu spokój.
Ale moje nadzieje były płonne.
Mężczyzna zdecydowanym skokiem dopadł ponownie do starego człowieka. Wyrwał mu z ręki reklamówkę i rzucił ją na podłogę przy drzwiach wozu.
- Sper*alaj! Ale już! Wynosisz się stąd i krótka piłka, śmieciu!
W tym momencie nie wytrzymałam. W tramwaju było sporo ludzi, mężczyźni też i NIKT NIE REAGOWAŁ!
- No i co pan robi? Jak pan tak może człowieka traktować?! To jest CZŁOWIEK, nie śmieć, rozumie pan?PAN GO ZOSTAWI W SPOKOJU! - ryknęłam z mocą.
- Nie, to śmieć! Pani ma przyjemność wdychać te smrody? - darł się tamten
- Dlatego siedzę daleko! Ludzie tracą mienie i mieszkania z różnych powodów! Szczególnie teraz! Pan jest młody, co pan może wiedzieć na ten temat? - wrzeszczałam.
- 90% bezdomnych traci wszystko przez wódę! - młody człowiek wrzeszczał coraz głośniej, siny na twarzy.
- Jak pan może, jak pan tak może? - sekundowała mi jakaś starsza kobieta.
Mężczyźni gapili się w okna...
W tym momencie człowiek spokojnie wstał i poszedł po swój rzucony tobołek.
- Jak pani taka litościwa, to niech panią jeszcze taki napier*oli! - wrzeszczał młody - Niech pani mu jeszcze da 10 zł na alpagę!
- Pana język rynsztokowy o panu świadczy! Młody, gniewny, szczery! Może pogadamy za 30 lat, może będzie pan w jeszcze gorszej sytuacji, jak ten człowiek! Czego panu nie życzę! - wrzeszczałam z kolei ja.
- A ja życzę pani, żeby panią mąż napier*alał! - facet wystartował do mnie prawie z łapami, ale na szczęscie wysiadłam. On został. Takie oto dostałam świąteczne życzenia od obcego młodego człowieka...
Łzy stanęły mi w oczach wobec takiej agresji, takiej bezwzględności, podłości i okrucieństwa..Nie, nie bałam się o siebie..Czułam jak ciężki kamień złych emocji ugodził we mnie i tego bezbronnego, schorowanego, starego człowieka, który właśnie stał obok...Trochę skonsternowany i onieśmielony, ale pełen...wdzięczności...Zobaczyłam to wyraźnie w jego oczach.
- Proszę pana. Ja panu współczuję, ja pana rozumiem...Ludzie tracą mienia z różnych przyczyn. A będzie takich coraz więcej, bo coraz więcej osób traci pracę i nie ma pieniędzy na płacenie czynszów...
- Tak, tak..- smutno pokiwał głową staruszek.
Bąknął coś jeszcze pod nosem..
- Niech pan wsiądzie w następny tramwaj - doradziłam. Był duży mróz.
Szłam do domu i płakałam całą drogę. Nad sytuacją wielu ludzi, którzy w podobnej sytuacji znaleźli się nie ze swojej winy. Nad bezsilnością wobec takiej czystej nienawiści i podłości...Nad tym młodym człowiekiem, który jest kaleką uczuciową, jest istotą ludzką pożałowania godną...Bo w piersi zamiast serca ma chyba sopel lodu, którego nie jest w stanie rozpuścić nawet słońce tropików...
Nie tędy droga, nie tędy...Dokąd zmierza ten świat? - pomyślałam smutno....



-

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niech to...!!!
Chyba powinnaś się teraz uśmiechać Grusiu;dodałaś iskierkę temu ,starszemu,bezdomnemu Panu...

Anonimowy pisze...

zła jestem i wściekła.
Wściekła na tego "osiłka " zatamowanego uczuciowo...
...a może to że tak reagował, to "swego rodzaju" bezsilność...nie wiem...