niedziela, 27 stycznia 2013

Zwyczajna rodzina

Normalna sobota, zakupy, sprzątanie, gotowanie, ot życie...Nie wiem jak to jest u innych..Bo niektórzy to bankiety, rauty, towarzyskie spotkania hehe Też dobrze. Ja w zasadzie jestem domatorką i lubię spędzać czas z rodzinką. Zwłaszcza na męża tu mogę liczyć najbardziej, bo dzieci to wiadomo, mają swoje sprawy, obowiązki, swoje towarzystwo...Powoli odfruwają...Zresztą, czas był już przywyknąć. A mąż zostaje...
Ja tam nawet trochę lubię swojego staruszka, choć stary piernik. Czuję się z nim po prostu dobrze, choć trochę mnie denerwuje. WeJszłam w sobotę do budki w pobliżu z wędliną. Jest tam super dobra kiełbaska - Tuchowska się nazywa. Ma duży stopień kiełbasowatości tzn. przypomina dobrą przedwojenną kiełbasiurkę:) Dlatego też na ogół do soboty wykupią..Ale nic, zaryzykowałam.
- Czy zastałam Tuchowską? - krzyczę już od progu ku znajomym paniom.
- A jest, jest!
- O, to superowo! Mój mąż już przez sen mówi: Tuchowska....Tuchowska...- powiadam.
- To jeszcze nie tak źle - ze śmiechem mówi dość ładna szatynka - jak chłop mówi o misce to dobrze!
- No i ja na to liczę! Gorzej, gdyby o jakiejś babie mówił! - stwierdzam fakt niezaprzeczalny.
No i wzięłam mu tej Tuchowskiej, zrobiłam mu z cebulką i jabłkiem ponacinaną w poprzek...
Mąż zadowolony, gębusia uśmiechnięta...
Pamiętajcie baby, co wam powiem. Przez żołądek do serca! Stara prawda, ale jakże zawsze na czasie.
Lubię pasjami moją rodzinkę: dzieci - stare konie, męża, rodziców...Teściów już dawno nie mam, mój mąż sierotka...Dlatego trzyma się moich.
Tesknię, gdy nie jesteśmy w komplecie, za tym nieobecnym...Wiem, że nie mogę nikogo ograniczać, chłopaki dorośli....Ale jednak...Tęsknota, niepokój to jest niezależne ode mnie. Teraz młodzież lubi prowadzić "nocne życie" - kluby, bary - wszystko otwarte nocą...A mnie to wkurza.
Nie lubię też jak wyjeżdżają...Najlepiej jak wszyscy jesteśmy razem!
Kiedyś gdy mój syn wyjechał, wyjątkowo odczułam jego nieobecność...Wówczas powstał taki uTWÓR:

Tęsknota

Ciszę zegar przecina swym biciem
taka pustka i szarość jest wkoło
odleciało wraz z tobą moje życie
nie potrafię patrzeć wesoło

szare kąty i szarość za oknem
szyby łzami deszczu spływają
te przedmioty które zaraz dotknę
wszystkie ciebie mi przypominają

sen już odszedł daleko za chmury
i niepokój tylko w piersiach czuje
czarny potwór wyciąga pazury
i tęsknotę me serce już knuje

pusty pokój milczące dziś ściany
i posępne wiszące obrazki
i fotelik jeszcze lekko rozchwiany
i na szybie przyklejone srebrne gwiazdki

białe kwiaty jeszcze stoją w wazonie
nie są już jak przed chwilą świeże
pusta szklanka chleb niedojedzony
że powrócisz do mnie ja w to wierzę

A.W.

Napisałam też coś o moim małżu....

Cisza we dwoje

Pozwól mi zaśpiewać pieśń
a może
powiedzieć wiersz...
gdy na dworze słotnie
myśli senne się wloką
i cisza
czas tykaniem zegara umyka
patrzę na ciebie
ty - książkę czytasz
ciekawa ta książka? - pytam
ty nie odpowiadasz
nie słyszysz
zatopiłeś się w swojej ciszy
w myślach
nieobecny
a ja - jestem obok
trudno mnie nie zauważyć
powiedz tylko słowo
i znów nie będzie szaro
tylko...kolorowo

A.W.

Małżeństwo to czasem waśnie, spory, kryzysy...Czasem też...wątpliwości, rozterki...I to jest normalne. Nie może być cały czas różowo i jedzenie sobie z dzióbków! Są wszak i złe chwile i trudne, czasem kumulują się zastarzałe pretensje, żale..Ważne by to przejść. Wspólnie przy dobrej woli z obu stron...

Zagubieni

Zagubiliśmy się w istnienia buduarze
w plątaninie wektorów czasu
o różnych kierunkach i zwrotach
przypadkowości zdarzeń

pokłociliśmy się z życiem
w którym czarna kula rzucona w górę
białą spada
a następny dzień - zagadką i odkryciem

zaplątaliśmy się w tej małej świata kieszeni
gdzie nie wszystko jest tylko materią
atomów zlepkiem
i nie każdy znajduje swoje miejsce w przestrzeni

rozczarowani i zniechęceni
faktem nazwania rzeczy
gdy rzeka jest tylko związkiem wodoru i tlenu
łąka - florą, a słowik - przedstawicielem fauny na ziemi

Zaplatamy od niechcęnia swe dłonie
na palcach obrączki złote - zwykłe przedmioty
kiedyś oznaczały wiele
dziś - może pzryzwyczajenie, a może miłości koniec...

w życia buduarze
każde z nas w innym kącie
odwracasz wzrok, ja zerkam ukradkiem
twój uśmiech skrywany...to nie koniec marzeń...

A.W.

Dziś gdy wracaliśmy z kościoła obrzuciłam dziadygę śnieżkami.
A niech ma za moją krzywdę:)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Za kare i w imię sprawiedliwości;powinnaś zostać natarta śniegiem,przez Pana męża:)))
"Zagubieni",bardzo mi się podoba :)*