wtorek, 6 listopada 2012

Bab katar...

Bab katar. Chyba z cmentarza se przyniEsłam go..Zawsze na cmentarzu zimno, nawet jak ciepło, to zimno że! Ucho mam zatkane. Pchałam w nie liść Geranium (po polsku bodziszek)...Czy po polsku, czy po łacinie, ale...nie pomogło. Ucho zatkane. Fakt, załatwili mi to ucho lekarze na ostrym dyżurze na Szaserów. Taki miły pan doktor, przystojny..Pchał mi do ucha odkurzacz. Nie taki zwyczajny do dywanów, tylko malutki, taki z rurką metalową. Jak mi zaczął gmerać w tym uchu ze stanem zapalnym, obolałym, tak mi zrobił jeszcze gorzej. Mówię do niego: panie doktorze, może jaki antybiotyk potrzeba! A CHCE PANI?
No w moLdE, nie chcEM, ale muszEM jak mawiał Bolek. Kto tu w końcu lekarz, on czy ja????
No ale ta rura mi zdrowia nie dodała, tak i zaczęły się problemy i przewlekłe stany zapalne. I tak zostało. Podobno najlepiej obciąć. To ucho. Tylko żeby się nie pomylić i obciąć właściwe...
Do lekarza raz poszła ja, ale dał mi serię antybiotyków i zadowolony! Ale ja nie, bo nażarłam się świństwa i dalI to samo! To już wolę te liście se pchać, bo wyczytałam w internecie, że Une mają takie zdrowotne olejki jak CoSZnek..A może czosnek se wepcham? Podobno też leczniczy? Nie..lepiej nie..Czosnek to na odciski. Bo żrący. Miesza się z czymś tam tego czosnka i przykłada na odcisk. Podobno rewelacja! Przede wszystkim NIE SZKODZIĆ! Primum non nocere!
Przyszła taka pani dziś do mnie..Gadka , szmatka, takie tam pogawędki..Okazało się, że córka w szpitalu. 20 lat dziecina! Jak przeziębiła anginę, tak jej poszło w węzły chłonne, szyja jak u , za przeproszeniem, dorodnej maciory. Temperatura i...zapalenie opon mózgowych! Ale ja tam tym konowałom nie wierzę! Rzadko który się pozna! Tylko im w łapy wpaść, zara człowiekowi 100 chorób wypatrzą! Ja osobiście wolę się ludzi poradzić! Siekiera pod łóżko ból przecina..Splunąć ze trzy razy za siebie, okadzić...Świetne jest przelewanie wosku...Tylko musi ktoś. Jak by mój mąż przelał, to nie wiem, jakby to się skończyć mogło! A wosk gorący, a ręka niepewna...
Mam takiego kolegę w pracy. Żona pielęgniarka, to on na medycynie się zna, że ho ho! Lepiej jak lekarz niejeden! Z korzonków mnie wyleczył, parę lat nie odczuwam! Fakt - galoty z golfem zakładam jak zimno...Potem jeszcze inne schorzenia mi leczył. Teraz wybieram się z kolegą (innym) na taki jeden zabieg. Pokazaliśmy sobie to i owo, porównaliśmy, mamy podobne...Idziemy razem. Ustalone.. Już ja tam wolę nie lekceważyć chorób poważnych! Idę to Geranium oskubać!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Grusiu,kochana :DDD
Bez,tego bloga bym umarła;ze smutku i z nudy...he he he :)
Czytam ciebie,każdego dnia i mężowi pokazałam i uwielbia UN Twoje opowieści :)
Czytam baaaaaaaaaardzo powoli,bo wszystko mi się zlewa;ale,ale czytam :))))))))))))))))

gruszka pisze...

Ja doprawdy..jestem wzruszona...Postaram się nie zawieść..Może nie zawsze będę miała czas i natchnienie, ale...W końcu piszę to dla Was, moi Kochani:)

Anonimowy pisze...

A gdzie z tym kolegą idziecie? Do urologa? :P
:))))
(Q)(Q)

gruszka pisze...

Stara wariatka:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))