czwartek, 29 listopada 2012

Chcę być trendy!

Robię zakupy. Stoję przed budką z rybami...Ano śledzie, ano, karpie, ano panga - podobno to jakaś ryba, co ryba i nie - ryba i w dodatku pasożyty ma, dlatego taka tania...ano pstrąg, Osoś...Ale ja postanowiłam być trendy. Bo tera to się je owoce morza i sushi! A ja nie jem, tylko jakiś tam MAKREL wtrajam trywialny, fląderkę wędzoną...E tam! W ogóle jestem nienowoczesna! Trzeba łamać konwenanse! NOWE nadeJszło wraz z wielkopomną chwilą! Precz z przestarzałą tradycją! Precz ze śledziem z cebulką! Przecz z tym "śledziem i stopką" co to Nikodem Dyzma pasjami uwielbiał! To były INNE czasy! Czasy błędów i wypaczeń! Tera tylko kraby, krewetki, homary, langusty! Także kałamarnice i ośmiornice! Idzie nowe, a nowe to FRUTTI DI MARE!!!!!



No to stojam ja, kupuję tego łososia sałatkowego. Ale patrzę w stronę..nowoczesności, co by tu...
Yes. yes, yes - krzyknęłabym za Marcinkiewiczem! Krewetki w majonezie, to jest to! Śnieżnobiała maź przykywa garmaż, tu i ówdzie biel przełamuje to papryczka czerwona, to coś szarego! PYCHA - myślę sobie...
- Proszę pani, chętnie bym kupiła dziś COŚ INNEGO - patrzę na nią porozumiewawczo.
- O, ta rybka po grecku jest dobra, albo salsa...
- Nie, to znam...Może te krewetki w majonezie, dobre? - pytam.
- Ja nie jadłam, świeże są, dziś przywiezione - odpowiada sprzedawczyni przekonywująco.
- A nie będzie toto na mnie patrzeć z talerza? - pytam dalej, gdyż nie chcę ryzykować.
- Nieeee, to jest SURIMI! - z tryumfem wykrzykuje towarzyszący jej sprzedawca.
- To znaczy w formie paluszków? - pytam uspokojona.
- Tak - potwierdza sprzedawca.
- To poproszę takie pudełeczko TEGO! - decyduję już na pewniaka.




Pani wkłada łychę w śnieżną masę i.....
Tego momentu nie zapomnę do końca życia. To był szok! To co zobaczyłam, przeszło moje oczekiwania! Nie byłam na TO przygotowana! Może gdyby ktoś mne uprzedził...Czułam, jak robi mi się niedobrze...
To co pani wyłowiła z białej masy..To był wielki...pędrak, miał ciało złożone z pierścieni czy też segmentów...To było straszne, straszne..Czułam jak mi coś rośnie w gardle i dusi...



Krzyknęłam z przerażenia....Sprzedawczyni spojrzała na mnie. Chyba byłam blada, bo o nic już nie pytała..
Kupiłam śledzika po wiejsku...Dzwonka! Bez oczu, uszu, odnóży, pierścieni, odwłoka i innych obrzydlistw!
Ale następnym razem zrobię PODEJŚCIE do SUSHI!!!!!




2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kochana Grusiu,polecam grillowane krewetki,nie surowe:)))*

Anonimowy pisze...

mniam!