czwartek, 22 listopada 2012

U laryngologa

Hip hip hurrrrra!!!!!! A nawet URAAAA!!! Tak sobie zakrzyknę, jak żołnierz radziecki wyruszający z pepeszą na czołgi! Słyszę! Już nie jestem głucha jak pień! Słyszę wszystko! Słyszę jak mucha przelatuje dwie ulice dalej i jak sąsiad czka pięć pięter w dół! Słyszę jak nietoperz, ultradźwięki! To też znów nie tak za dobrze, bo czasem lepiej PEWNYCH rzeczy nie słyszeć, nie widzieć, nie wiedzieć..A ja teraz słyszę ostro i kompleksowo! Najlżejszy szmer, mysz pod podłogą, ćmę na lampie, jak chrapie, biedronkę między oknami jak sapie...Wszystko! Jestem tera taki mega człowiek, taka heroska bardziej...Powstałam z popiołów jak Feniks...Nie, żeby moje ucho się spaliło, albo cokolwiek innego...Taka to jest NIBY przenośnia albo ta...no...alegoria, o! Moją alegorią jest....bo ja wiem...jakiś mutant, krzyżówka gruszki z nietoperzem????
W poczekalni byłam trzecia...Obok siedziała pani z chorym kręgosłupem i astmą. Bardzo nerwowa. No, w zasadzie jej się nie dziwię, takie posiadanie astmy stanowi pewien dyskomfort, tym bardziej, że kiedyś te jej dyski (wziewne) kosztowały 15 zł, a obecnie po refundacji 70!
Doktor nie miał brody. Wbrew moim oczekiwaniom! Nie miał nawet wąsów! A w ogóle to był kobietą!
Miła pani Tereska...
Zajrzała mi w lewe ucho..
- Nooo, dobrze - skonstatowała
Zajrzała w prawe. Wsadziła lejek.
- Hmmmm...
- Coś nie tak?
- Nie, dlaczego?
- Może kanał zanadto skręcony jak waltornia?
- Haha - roześmiała się - nieeee. Błona bębenkowa bardzo ładna, biała, cała!
- O! To wspaniale! - ucieszyłam się
- Pani Aniu, będziemy płukać! - odezwała się do grubszej pomagierki, która akurat obcinała sobie złamany paznokieć. Pani Ania przeszła do zlewu i poczęła napełniać michę....
- Uuuuuuu - skrzywiła się z niesmakiem
- Co, zupa leci? - spytała pani laryngolog.
- Tiaaaa....
- Trzeba trochę spuścić - odezwałam się pomocnie
- Stare rury - mruknęła pod nosem doktorka
Potem było bardzo przyjemnie, bo pani zrobiła mi płukanko ciepłą wodą, potem mi poskrobała w moim pięknym uszku dłutkiem i już! Odetkane!
- Troszeczkę ma pani podrażnione jakby..Chyba nie od mojego dłubania, bo zdrowe ucho tak by się od razu nie zaróżowiło. Przepiszę pani lekarstwo...
Przepisała.
- Ale prawdopodobnie NIGDZIE pani go nie dostanie. Jest tanie i dobre. W formie zawiesiny. Wszystkie tanie i dobre leki znikają z aptek...I z rynku...Jeśli tego leku nie będzie w najbliższej aptece, może go pani już nie szukać, tylko proszę wrócić, a ja pani wypiszę INNY lek.
Oczywiście lekarstwa nie było, nie pojawia się on już w hurtowniach od dawna - tak powiedział mi miły farmaceuta...Musiałam wrócić do gabinetu po nową receptę.
Pani laryngolog wypisała mi krople z antybiotykiem DO OCZU...
- Niedługo nie będziemy mieli CZYM LECZYĆ PACJENTÓW - stwierdziła ze smutkiem....

Na pociechę kupiłam ciasto cynamonowe i małe pączuszki. Lepszy rydz niż nic!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hm.