środa, 21 listopada 2012

U lekarza pierwszego kontaktu

Głucha jestem jak pień...Każdy głuchy staruszek, mówi: to wy źle mówicie, JA SŁYSZĘ DOBRZE! To taka obrona przed oznakami starości...Ja nie jestem jeszcze TAKA BARDZO STARA, więc bronić się nie muszę! Powiem więc jeszcze raz: jestem głucha jak kamień, pień, ściana, obraz itp. Na ucho prawe. To znaczy COŚ tam słyszę, ale nie bardzo...Geranium nie pomogło. Ani kropelki bez recepty. Geranium na oknie całe oskubane, na daremnie...Buuuuuuuuu!
Co mówicie? Głośniej proszę, co tak cicho?
Ze mną to taka rozmowa teraz jak w tym kawale co to z głuchym sąsiad rozmawiał:
- Jak się macie, Bartoszu?
- A gąsiora niosę w koszu.
- A jak tam wasza żona?
- Toć to gąsior a nie wrona.
- A jak tam wasze dzieci?
- Związany, nie poleci.
Trzeba by do lekarza. Terminy do laryngologa - jakieś 6 tygodni...Co by tu? Ostry dyżur - 8, 10 godzin czekania...Eeeee...
Za telefon. Może by tak tam, gdzie do stomatologa...Zadzwonłam. Pani się odzywa:
- Proszę przyjść jutro, lekarz jest od godziny dziewiątej...Tylko ze skierowaniem i dowodem ubezpieczenia.
- Słucham?????
Nie wierzyłam własnemu szczęściu. Po prostu W CZEPKU URODZONA!!!!
- I nie będzie problemu?
- NIE - odpowiedziała,już poirytowana, recepcjonistka.
Skierowanie...Hmmmm...Godzina 11.00. Do przychodni dzwonię. Jest dwóch lekarzy, numerków nie ma, to chyba jasne...Jest taki fantastyczny lekarz - Motek...Uuuu..jakby tak do niego...Ale już go babcie wywąchały, że jest ekstra - mega - super doktorek i walą do niego dŹwiamY i oknamY! Nie ma szans...Ciągną do niego ze wszystkich dziur i zakamarków, podpierając się laseczkami, wspierając na balkonikach, nawet jadąc na wózkach inwalidzkich (przychodnia po remoncie, winda obecna). A on, ten Motek, swoje ojcowskie ramiona otwiera i płacze rzewnymi łzami jak MUSI przepisać antybiotyk! Nic to, walę do Motka, położę się w drzwiach jak Rejtan, musi mnie przyjąć! Poszłam do rejestracji, sprawę ugadałam...Dobra. Wszystko w ręCach Motka!
Teraz tylko doktorka wzruszyć, omotać (nomen omen), omamić i zdobyć upragnione miejsce w kolejce oraz dostąpić zaszczytu audiencji. A dzielne babcie emerytki bronią dojścia, nie dadzą nawet na drzwi zerknąć, czujne jak psy myśliwskie...
- Czy mogę z panią wejść nachwilkę, ja tylko o COŚ spytać pana doktora? - odzywam się pewnym, nie znoszącym sprzeciwu głosem, z pytaniem, do siwej matrony, która TERAZ ma wejść.
- Prosz...- niechętnie zgadza się kobieta
I już pilnuję swojego miejsca...
Babcia wyciąga z torby rajstopy.
- Pani patrzy, tylko 6 zł! - stwierdza z tryumfem.
- W Biedronce? - pytam
Spojrzała na mnie z uznaniem, chyba pierwsze lody niechęci do mnie, jako KONKURENTKI o względy i CZAS doktora zostały przełamane...
- Tak! Na mnie to "4"!
- A jakie były rozmiary? Ja też kupowałam...Kupiłam śliwkowe, brąz i grafit...Na bazarku "40" po 11, a "60" po 13, a tu - po 6! - dodaję autorytatywnie...
Robi się powoli wesoło. Gdy wchodziłam była wrogość i cisza jak w rodzinnym grobowcu, teraz zapanowała atmosfera piknikowa...
W tym momencie drzwi się otwierają i siwa wyrusza. Ja za nią.
- Panie doktorze, tylko jedno krótkie pytanie, Ja tylko po skierowanie, można będzie?
- Yyyyyyy..ale ja mam dziś komplet..yyyyyy...
- Ale panie doktorze, ja jestem głucha jak pień!
- Ma pani wyznaczoną wizytę u specjalisty?
- Mam, na jutro!
- Pani poczeka...
NO!
Wracam do poczekalni. Właśnie rozpętało się dochodzenie, kto ma NUMEREK, a kto chce się dostać na krzywy ryj! Dochodzenie prowadzi babcia w adidasach..
- Tamta, co teraz weszła TO NA PEWNO bez numerka! Mówiła, że na 12.00, a tu już 13.30!
- No widzi pani jak jest, człowiekowi uczciwemu w życiu ciężko - daję do zrozumienia, iż to ja jestem ta z nieposzlakowaną opinią.
- Tak! Ale ludzie mają TUPET!
- Mają. Ci uczciwi to teraz się nazywają frajerzy, głupi się rodzą, głupi umierają. Kwestia wychowania..
- Oj tak...
- Ja to lekarzy RACZEJ unikam, chyba , że muszę! - przyznaję się uczciwie
- Jeden lekarz to mi dawał zastrzyki. Dawał i dawał i NIC - dołączyła się babcia z krzywym nosem..
- A wie pani, mi też proponował blokadę! A ja się nie zgodziłam. Bo koleżanka mi powiedziała, że niszczy tkankę! On się wścieK, ale dał mi zabiegi i DOBRZE! - opowiadam
Kobiety słuchają z zainteresowaniem
- Ja pani dam taką ulotkę o muszkach. Bardzo skuteczne - odzywa się ta w adidasach.
O jakich muszkach? - myślę. Ale nie pytam...Wiadomo, nowe metody, pijawki wracają, to może i jakie tam specjalne muszki...Wstyd nie wiedzieć...
Potem okazuje się, że chodzi o łóżko - takie za dziesięć tysiaków. ŹLE USŁYSZAŁAM :)Ale zabiegi w ramach PROMOCJI i reklamy dają za darmola..
- Ja już byłam z pięćdziesiąt razy! - chwali się ta w adidasach
Potem opowiedziała mi o operacji HALUKSÓW, którą przechodziła w Stanach, a którą wykonywali dwaj bracia, chyba bliźniacy, operacja się udała tylko potem musiała na piętach chodzić z gazetami w butach i bandażach i w adidasach przez rok...UFFFF!!!! Wysłuchałam cierpliwie..
- Na ból kolan to najlepsza KAPUSTA! - rzuciła ta z krzywym nosem, nerwowo smarcząc w chustkę.
- O! - krzyknęłam z euforią - ja też kapustę przykładałam i jak miałam punkcję, to chirurg powiedział: jeszcze pani do mnie wróci, to się powtarza! A ja kupiłam kapustę, obłożyłam kolano i mi wszystko wyciągnęła! A i synowi czyraka wyleczyła, a ciętego już miał mieć! A tu dziurki się zrobiły i ropa uJszła!
W tym momencie wszedł nowy komplet pacjentów, których "doktor Judym" miał również przyjąć bez numerka. Była już godzina 14.30, a Motek przyjmował do 14.00 jak głosiła tabliczka na drzwiach..
Babcia w berecie, druga, mocno wysuszona staruszka i mężczyzna w zielonych ogrodniczkach monterskich.
- Ja ze wsi przyjechałam. Bo to moja siostra, słaba, w głowie sie jej kręci...A mąż lat 85 sie przewrócił na ulicy i noge złamał...To jest los, ja nie wiem co tera...Tak to jest, człowiek lata za młodu, a potem..Ta starość..
- Młodzi też chorują - odparłam - stresy, zatrucie środowiska, pracoholizm...
- Ta! - odezwała się ta z krzywym nosem - Bo teraz to wszystko chcą młodzi od razu! Mnie matka uczyła zupę z jednego kartofla gotować!
- A do chirurga to gdzie najlepiej? - spytałam z innej beczki
- A na Kicatego, tam jest taki najprawdziwszy doktor! On operacje nawet robi! Bączek się nazywa (oczywiście nazwiska nie usłyszałam dobrze z powodu głuchoty). To ta w adidasach dała głos...
- On do mnie powiedział - kontynuowała z przejęciem - zrobi pani zdjęcie i JESZCZE MOKRE PANI MI PRZYNIESIE!
Zapisałam nazwisko długopisem wziętym od pani z rejestracji..Przy okazji dowiedziałam się, że obecnie można się rejestrować na wizytę przez internet, wchodząc na podany adres i logując się. I tu wkroczyła nowoczesność i komputeryzacja. Kod jakiś kazała mi też pani wymyślić - czterocyfrowy...
- A pani wie, że przez tę komputeryzację WAS ZREDUKUJĄ? - spytałam słodkim głosem
- Wiem..Zawsze tak jest, że potem jest restrukturyzacja i likwidują "niepotrzebne" stanowiska...I jedna osoba ma robić za trzy - dodała ze smutkiem
Takie czasy..
Potem już wyszedł anioł z gabinetu...
- Która pani po skierowanie?
Zerwałam się na równe nogi.
- To które to ucho? - spytał pan doktor
- Prawe!
- Pani myśli, że ja się znam na uszach, nie wiem jaki jest cel tych skierowań..- mruknął pod nosem słusznie..
- Panie doktorze, my WSZYSCY tak uważamy, ale myślały na tą REFORMĄ głowy nie byle jakie i jeszcze wzięły za to grube pieniądze..
ANO....
Jutro idę ku laryngologu!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

masz być dzielna Grusiu:DDD

gruszka pisze...

Próbuję:(