środa, 28 listopada 2012

Samochody i tramwaje

Jechałam dziś komunikacją miejską..Jak już nadmieniałam, głównie poruszam się tym rodzajem komunikacji. Nie lubię samochodów. W samochodzie robi mi się niedobrze. I te okropne pasy! I kierowcy niektórzy też mnie denerwują. Jakby mógł, to by cymbał po chodniku jeździł! Już nie wiedzą, GDZIE MAJĄ WJECHAĆ!
- Na zebry, panie, na zebry - wydziera się jeden.
- Panie, panie, ja mam rentę! - odpowiada dziadek.
Znam nawet takiego jednego szpanera. Myśli, że jest koneserem i znawcą! Tacy są najgorsi! Auto to przedmiot użytkowy, nie bóg! Wkurzają mnie tacy, co jak im głośniej się zamknie drzwi albo obrzyga siedzenia, to się denerwują! Jedno dziecko (najczęsciej to właśnie dzieci cierpią na tzw. chorobę lokomocyjną) to nahaftowało pani, która prowadziła na szyję. Pani się tak zdenerwowała, że o mało w słup nie wjechała, też coś! Ludzie to naprawdę MOCNO przesadzają w tym STOSUNKU BAŁWOCHWALCZYM do swojego auta!
Taki Rafałek na przykład. Zrodzony na polu buraczanym. Jako niemowlę rzucony w beciku pod gruszę (sic!) albo dobra..śliwkę! Potem szkoła - pod górkę. Trudne dzieciństwo! Worki do młyna nosił między nogami przez zagony brukwi. Gnój strzykał między palcami. Niedawno z furmanki się "psesiadł". A tera wielki samochodziarz! Znawca! Już zapomniał jak go między bańkami na sianie wieźli przykrytego "Trybuną Ludu"...A tera "psez" samochodu to on ani rusz! Po prostu umarłby chyba! A w epoce łupanego kamienia samochodów nie było i dobrze było! Na tym..no...dinozurze się jeździło! Albo na dźwiedziu jakim!
"Za pierwszego konstruktora – wynalazcę pojazdu mechanicznego – uznaje się Francuza o nazwisku Nicolas-Joseph Cugnot, który zaprezentował swoje pionierskie dzieło napędzane silnikiem parowym w roku 1769" - wyczytałam. A co było tyle lat przedtem? Jakoś się ludzie obeJszli! Na koniu, na słoniu, na wielbłądzie, o!
Albo na rydwanie! W lektyce! W karocy!
Tera to te ludzie by chcieli takie wygody...Woda leci ze ściany, scys do porcelany, duperelki, kafelki i..auto! Obowiazkowo! Wczoraj jeszcze po zagonach w gumofilcach zachrzaniali, a dziś:
- Maryyyyyśka, chodź ino, MASYNA CEKA! - wydziera się pod oknem. Dziś to się może i mniej wydzierają, ale w latach siedemdziesiątych..Uch!
Ja tam sobie komunikacją jeżdżę, a najlepiej tramwajem. Dziś jak jechałam, to nagle stanął i stoi (ten tramwaj). Co jest? - myślę sobie. Obok samochód policyjny. Słyszę stłumione głosy..Policjanci szli wzdłuż wagonu i się lampili..Taki był jeden, nawet przystojny, ale bez brody...
- Nie ma - stwierdzili służbiście
- Aaaaa, ta co śpewała, to wsiadła w Śródmieściu, a wysiadła zaraz na następnym przystanku - poczuła się bohaterką chwili jakaś babcia.
- Dziękujemy! - podziękowali policjanci.
Poczułam lekką panikę. To już nawet i śpiewać w komunikacji miejskiej nie można?!!!!!!!!!!!!!!
- Chory człowiek - mądrzyła się grubaska w białym moherowym berecie.
A co to, że śpiewa, to zaraz musi być chora? I coś z głową?
TRZEBA BĘDZIE UWAŻAĆ!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Taki Rafałek na przykład. Zrodzony na polu buraczanym. Jako niemowlę rzucony w beciku pod gruszę (sic!) albo dobra..śliwkę! Potem szkoła - pod górkę. Trudne dzieciństwo! Worki do młyna nosił między nogami przez zagony brukwi. Gnój strzykał między palcami. Niedawno z furmanki się "psesiadł". A tera wielki samochodziarz! Znawca! Już zapomniał jak go między bańkami na sianie wieźli przykrytego "Trybuną Ludu"."

hihihihihi:))))

Anonimowy pisze...

Dobrze że "taki Rafałek ",nie miał granatu w kołysce,lub ojca kelnera;mógłby dostać z tacy w twarz...he he he :DDD